Zwyczajny mężczyzna.

Super Junior ?

-Yesung. -powiedział Leeteuk, kiedy pozostali członkowie dołączyli do nich w pokoju. -Zabierz Jiwon do nas. -Zauważył zdziwione spojrzenia niektórych przyjaciół. -I tak już wiele wie. Chcę mieć pewność, że będzie bezpieczna, póki Siwon nie wróci. Ja polecę do centrum treningowego z Heechulem i Sungminem. -dwaj wymienieni członkowie kiwnęli głowami na znak aprobaty.  

-Dacie radę w trójkę? -zapytał zaniepokojony Donghae.  

-Im mniej osób, tym mniej zamieszania. -skwitował lider. -Zrobimy to szybko i skutecznie. Wy wrócicie do domu. -zwrócił się do pozostałych. -Możecie już iść. My zaczekamy tutaj aż przyleci helikopter. Myślę, że zdążymy się jeszcze trochę rozejrzeć.  

-Chodźmy. -powiedział Yesung, pomagając wstać osłabionej Jiwon. Zapasy adrenaliny krążącej w jej żyłach zaczynały powoli się kończyć. -Dasz radę pójść sama? -zapytał, widząc, że dziewczyna chwieje się na nogach.  

-Tak. -odparła pewnie. -Oppa. -powiedziała, przystając i patrząc prosto w oczy Leeteuka. Spojrzał na nią pytająco. -Proszę, wróćcie szybko i bezpiecznie. Z Siwonem. - lider skinął głową, zapewniając ją, że nie powinna niczego się obawiać.  

Chwilę później patrzył przez okno, jak członkowie razem z Jiwon odjeżdżają sprzed masywnej bramy. 

-A to co? -zapytał nagle Heechul, wpatrując się w postać, chowającą się za kamienną rzeźbą lwa. Pozostali mężczyźni również zwrócili spojrzenia w tamtym kierunku.  

-Chyba mamy szpiega. -rzucił Leeteuk mrużąc oczy, aby lepiej przyjrzeć się obcemu.  

-Co z nim robimy? -zareagował natychmiast Sungmin. Heechul zmierzył go wzrokiem, zastanawiając się nad odpowiedzią.  

-Jestem pewien, że sprzedał już informacje swojemu szefowi. -stwierdził. 

-To dobrze. -skwitował niespodziewanie Leeteuk. Obydwoje mężczyźni spojrzeli na niego z dziwnym wyrazem twarzy. -Będą spokojni wiedząc, że mają przewagę w czasie. Samochodem droga stąd do centrum treningowego zajmie prawie dwie godziny. Nie możemy tylko pozwolić, żeby przekazał informację o helikopterze.  

-Zostanę tutaj i będę was ubezpieczał. -powiedział nagle Heechul, wiedząc co ma na myśli lider.  

-Dokładnie. -potwierdził Leeteuk. -A my -zwrócił się do Sungmina -upewnimy się, że nie będzie w stanie przekazać nikomu nic więcej.  

Trójka członków kiwnęła porozumiewawczo głowami i Leeteuk wraz z Sungminem ruszyli w kierunku wyjścia z bronią skierowaną przed siebie, natomiast Heechul zajął miejsce w oknie, gotowy w każdym momencie oddać strzał w kierunku mężczyzny.  

-Będziemy podchodzić. -przekazał Sungmin szeptem, będąc niecałe 5 metrów od nieznajomego, który od jakiegoś czasu rozglądał się, aby mieć pewność, że nikt nie został w budynku. W jednym momencie Sungmin i Leeteuk podbiegli cichym, taktycznym krokiem w jego kierunku, po czym lider szybkim uderzeniem kolby pozbawił go chwilowo przytomności.  

-Zabieramy go na górę. -polecił zaraz po założeniu mężczyźnie cienkich kajdanek. Chwycili go i nie czekając ani chwili wrócili do korytarza, w którym znajdował się nadal skupiony Heechul.  

-Nawet nie myślałem, że to może być tak łatwe. -skwitował z uznaniem.  

-Rozgrzewamy się przed trudną misją. -odpowiedział zadowolony z wykonanej pracy Sungmin. 

-Tak, raczej trafił wam się totalny frajer. -zripostował Heechul.  

 Korzystając z momentu, w którym ich ofiara nadal nie odzyskała przytomności, Leeteuk przepiął kajdanki tak, żeby obejmowały nieduży filar, uniemożliwiając mężczyźnie ucieczkę po przebudzeniu. Heechul zawiesił swoją długą broń na plecach i zabrał się za przeszukiwanie jego ubrań.  

-Wygląda na to, że poza tym nic nie ma. -powiedział, wyciągając telefon z jednej z kieszeni. -Schowam go, może się na coś później przydać. -stwierdził z zaciekawieniem, obracając urządzenie między smukłymi palcami.  

-Wyjdźcie przed bramę. -odezwał się ni stąd ni z owąd wyraźny głos we wszystkich trzech słuchawkach, a po chwili usłyszeli donośne odgłosy wirującego śmigła helikoptera.  

-Co z nim robimy? -zapytał Sungmin.  

-Zostawiamy. -Polecił bez wahania Leeteuk.  

-Tak po prostu? -zdziwił się. -Przecież jak się obudzi nie będzie się mógł z nikim skontaktować. Co, jeśli nikt po niego nie przyjedzie i umrze?  

-Przestań Sungmin. -przerwał mu nagle Heechul. -Naprawdę teraz się nim przejmujesz? Nich zdycha. Mnie bardziej obchodzi Siwon.  

Sungmin spojrzał na nieprzytomnego mężczyznę zniesmaczonym wzrokiem, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł jako pierwszy z domu. W czasie lotu nadal próbował sobie wytłumaczyć, że to co zrobili nie było takie złe a mężczyźnie należało się za to co zrobił, jednak jego umysł nie był w stanie zaakceptować tego postępowania.  

*** 

-Dobrze się spisałeś. -powiedział mężczyzna w garniturze zaraz po odebraniu telefonu. -Zostań tam jeszcze przez godzinę na wszelki wypadek. Później ktoś po Ciebie przyjedzie. -schował komórkę z powrotem do kieszeni i rzucił szyderczy uśmiech w stronę Siwona. -Wiedziałem, że nie zajmie im to dużo czasu, zanim zaczną pędzić naszym tropem. W gruncie rzeczy każdy z was został dobrze wyszkolony, więc nie ma co się dziwić.  

-Nie wiem skąd wiedzieli, gdzie jesteśmy. -wytłumaczył Siwon, siedząc bez ruchu na tylnej kanapie samochodu. Wyglądał na zdenerwowanego i zmęczonego, ale w duchu odetchnął z ulgą, słysząc tę informację. Skoro jechali po niego, to znaczy, że znaleźli Jiwon i jego siostra jest już bezpieczna.  

-Oczywiście, że nie wiedziałeś... -powiedział przedrzeźniając jego niewinny ton mężczyzna. -Tak czy inaczej mamy zbyt dużą przewagę, więc zanim tu dojadą, będzie po sprawie. -skwitował. 

Jechali w ciemności jeszcze sporo czasu, kiedy nagle samochód zatrzymał się gwałtownie.  

-Jesteśmy na miejscu. -zakomunikował kierowca.  

-Wspaniale. W takim razie czas najwyższy, aby wszyscy poznali plan. -przeleciał wzrokiem po pasażerach i upewnił się, że są należycie skupieni. -Doyoon i Wonjin -zwrócił się do dwóch dobrze zbudowanych chłopaków, siedzących po obu stronach Siwona. -Pójdziecie z naszym gościem do środka. Siwon, zaprowadzisz ich tylnym wejściem. -powiedział z taką pewnością, jakby dokładnie znał rozkład budynku. -Będziecie w trójkę, ale z góry ubezpieczają już was nasi ludzie. Kiedy tylko zabierzecie czip, wracacie tu. Wszystko jasne? 

-Nie. -zaprzeczył szybko Siwon.  

-Nie? -powtórzył mężczyzna. -A co jest nie tak? 

-Zdaje się, że jak dostaniesz czip to ja nie będę ci już potrzebny. -powiedział otwarcie. -Zaprowadzę ich, ale potem pozwól mi odejść.  

-Hmm... -westchnął w zamyśleniu. -Nasz współpraca mogłaby wejść na wyższy poziom, gdybyś zgodził się wrócić z nami. -zaproponował. -Ale jeśli nie chcesz... Jak dostaniecie czip możecie zrobić z nim co chcecie, zostawiam to wam. -powiedział od niechcenia do dwóch chłopaków, mających mu towarzyszyć. Siwon zmierzył ich wzrokiem. Nie wyglądali na specjalnie niebezpiecznych. Poza tym gdy tylko wejdą do centrum, będą musieli zdjąć mu kajdanki, żeby nikt nic nie podejrzewał. To dawało mu nadzieję 

-Idźcie już. -powiedział mężczyzna, nie chcąc dłużej czekać. W jego oczach dało się zauważyć małe iskierki podniecenia. -Tylko rozkujcie go. -dodał, gdy chłopacy zbierali się do wyjścia. - A Ty nie próbuj uciekać, bo mam na ciebie skierowaną całą broń. -Siwon skinął głową na znak aprobaty. Wyszedł z auta i szybko naciągnął rękawy na zaczerwienione i przybrudzone krwią nadgarstki. Wziął kilka głębokich wdechów i przybrał najzwyklejszą minę, jaką tylko umiał. Nikt w centrum nie mógł się dowiedzieć co się dzieje. Nawet jeśli ktoś ich zobaczy. 

-Idziemy. -rozkazał jeden z chłopaków. Przeszli spokojnie przez niezbyt ruchliwą o tej porze ulicę. Siwon idący przodem zaprowadził ich do niewielkich drzwi, usytuowanych z tyłu budynku obok pokaźnych rozmiarów koszy na śmieci. Nacisnął na klamkę i jaskrawe światło wylało się na ulicę. Powoli weszli do środka, rozglądając się uważnie. Dopiero teraz Siwon zrozumiał, że jego plan miał dużą lukę. Od sali treningowej SuJu dzieliło ich kilkadziesiąt metrów. Kilkadziesiąt metrów, po pokonaniu których chłopacy dowiedzą się, że nie ma tam tego, czego szukają. Siwon bał się tego co mogą z nim zrobić gdy już dostaną czip, natomiast nie mógł sobie wyobrazić co się stanie, jak przekonają się, że nie będą go mieć. Czas na rozmyślania skończył się drastycznie szybko, kiedy cała trójka stanęła przed drzwiami sali treningowej.  

-Na co czekasz? -zapytał chłopak. -Otwieraj. -Siwon zmierzył go wzrokiem i leniwym ruchem położył rękę na klamce, modląc się w duchu o siłę do rozwiązania tej sytuacji. Drzwi rozchylały się powoli. Siwon wszedł na salę i zamarł po kilku krokach.  

-Zamknijcie drzwi. -powiedział rzeczowo Leeteuk. Siwon chciał odwrócić głowę do tyłu, aby sprawdzić, czy “ochroniarze”, którzy z nim przyszli są równie zaskoczeni jak on, jednak nie musiał tego robić, widząc kątem oka broń skierowaną w stronę jego przyjaciół. "Musieli być przygotowani już wcześniej" -pomyślał. W tym samym momencie poczuł jak coś twardego zostaje przyciśnięte do jego pleców. Spojrzał błagalnym wzrokiem w oczy Leeteuka. Twarz lidera ani drgnęła. Wpatrywał się prosto w chłopaków, celując w ich stronę krótką lufą.  

-Nie strzelajcie, bo ja też strzelę. -ostrzegł ten z nich, którego wcześniej nazwano imieniem Doyoon. Siwon przełknął głośno ślinę. "Tylko nie to" pomyślał przypominając sobie sytuację, która miała miejsce trzy dni temu.  

-Nie będziemy się licytować. -rzucił stanowczo Leeteuk, robiąc krok w przód. Siwon miał nadzieję, że jego przyjaciel wie co robi.  

-To dobrze, bo my też nie. -odparł Doyoon, po czym jednym uderzeniem kolbą pozbawił Siwona przytomności.  

Seria strzałów rozległa się hukiem w sali treningowej. Leeteuk nacisnął za spust, gdy tylko drugi z chłopaków zmrużył oczy, starając się wycelować i nie chybiąc ani milimetr powalił go na ziemię. Drugi z chłopaków na chybił trafił oddał strzał, celując prosto w pierś Sungmina. Heechul widząc to błyskawicznie wyciągnął rękę, aby odepchnąć przyjaciela. W tym samym czasie Leeteuk strzelił celnie po raz drugi.  

-Cholera. -zaklął nagle Heechul, łapiąc się za ramię. Cienka strużka krwi przepłynęła mu przez palce.  

-Heechul, to nic takiego, wytrzymaj chwilę. -powiedział przez ramię Leeteuk, podbiegając z Sungminem do nieprzytomnego Siwona. -Zabieramy go do góry. Ludzie Menagera Lee zajmą się nimi. Spadamy, póki oczyszczają nam drogę. -zakomunikował i we dwoje chwycili pewnie ciało przyjaciela. Pobiegli czym prędzej przez korytarz i wjechali windą techniczną na dach, gdzie czekał na nich niewielki helikopter.  

-Lecimy. -powiedział stanowczo Heechul siadając na miejscu obok pilota, gdy tylko usłyszał trzask zamykanych tylnych drzwi.  

*** 

Van zatrzymał się przed głównym wejściem do mieszkania. Yesung wyszedł pierwszy a następnie pomógł opuścić wnętrze samochodu Jiwon, która chwilę wcześniej obudziła się po regenerującym śnie.  

-Czyli to tutaj mieszkacie. -powiedziała dziewczyna, zmierzając za Yesungiem w stronę drzwi.  

-Jiwon... -Yesung przystanął na chwilę tuż przed wejściem. -Normalnie nigdy nie powinno cię tu być, więc proszę, zachowaj to dla siebie, choć wiem, że to spora prośba.  

-Nikomu nie powiem, oppa. -zapewniła go szybko. Uspokojony otworzył drzwi i znaleźli się w niewielkim przedpokoju. Pozostali członkowie postanowili wejść od strony centrum operacyjnego, aby od razu zdjąć uniformy, jednak Yesung stwierdził, że dla Jiwon byłoby to zbyt wiele nowości po tak intensywnym dniu. Ściągnęli buty i nim zdążyli wejść do korytarza, zobaczyli stojącego w przejściu Ryeowooka.  

-Jiwon! -powiedział zaskoczony, ale w jego głosie dało się słyszeć również dużą ulgę. -Gdzie Siwon? -zapytał szybko Yesunga, trzymając dziewczynę w przyjacielskim uścisku.  

-Leeteuk, Heechul i Sungmin po niego polecieli. -odpowiedział bez emocji.  

-Polecieli? -zdziwił się Ryeowook.  

-Długa historia. Na twoim miejscu wolałbym poznać ją całą, kiedy już wrócą. -odparł Yesung.  

-Oppa. -Jiwon zwróciła się do Ryeowooka, gdy tylko odstąpiła od niego na krok. -Musze zobaczyć się z Eunhyukiem. Nie było go z nami, więc musi być tu, nie mylę się?  -mężczyźni wymienili zaniepokojone spojrzenia.  

-Nie wiem czy to najlepszy pomysł. -powiedział Wookie nie patrząc dziewczynie w oczy.  

-Eunhyuk miał kontakt z tym mężczyzną, z którym teraz jest Siwon. Chcę z nim porozmawiać i upewnić się, że mojemu bratu nic nie grozi, rozumiecie? -tak długo jak obydwoje ją znali, nigdy nie słyszeli u niej tak dosadnego tonu. Ryeowook myślał intensywnie. Zobaczenie się z Hyukiem może zaniepokoić Jiwon. Jednak, gdy jej tego zabronią, może okazać się, że będzie jeszcze gorzej.  

-Dobrze. -postanowił nagle. -Chodź za mną. Ale bez względu na to, co zobaczysz proszę, nie wyciągaj pochopnych wniosków. Przeszli kawałek ciemnym korytarzem, po czym Ryeowook zatrzymał się przed drzwiami pokoju Siwona. Pchnął drzwi i nie zważając na uprzejmości wszedł pierwszy. Podszedł do łóżka, w którym wciąż spokojnie spał Eunhyuk. Jiwon stanęła w progu jak wryta. Wpatrywała się w zmęczoną, bladą twarz mężczyzny. Przez jej głowę zaczęły pędzić tysiące myśli. Zauważyła, że jedna z jej dłoni zaczęła drżeć niespokojnie, gdy nawiedzała ją wizja brata, mogącego wyglądać podobnie, nie wiadomo po jakich przejściach.  

-Hyukie. -powiedział cicho Ryeowook, szturchając przyjaciela w zdrowe ramię. Mężczyzna mruknął pod nosem, po czym uchylił lekko powieki. -Hyukie, jest tu Jiwon, chce z tobą porozmawiać.  

-Jiwon? -Eunhyuk odwrócił ostrożnie głowę w stronę drzwi, gdzie stała przestraszona dziewczyna. -Pomożesz mi usiąść? -zwrócił się do Wookiego, całkiem rozbudzony. Nie chciał zrobić na siostrze Siwona złego wrażenia. -Usiądź -powiedział do niej, wskazując na miejsce obok siebie. Dziewczyna zawahała się przez chwilę, analizując sytuacje, lecz ostatecznie powolnym krokiem podeszła do niego i usiadła na łóżku, zachowując bezpieczną odległość.  

-On ci to zrobił, prawda? -zapytała po długim namyśle. Eunhyuk skinął głową. Nie musiał tego robić, ponieważ i tak znała odpowiedź na swoje pytanie. -Czy to znaczy, że Siwon... 

-Nie. -zaprzeczył szybko Ryeowook, opierając się o niewielkie biurko. Hyuk popatrzył na niego pytającym wzrokiem.  

-Siwon nie przyjechał z wami? -zapytał Hyuk, wpatrując się w Jiwon ze zdziwieniem.  

-Nie. -odparła cicho. 

-Przyjedzie niedługo z Leeteukiem, Heechulem i Sungminem, nie martw się. -Ryeowook nie wiedział do którego z nich kieruje te słowa. A może chciał pocieszyć sam siebie?  

-To był wypadek, Jiwon. -powiedział nagle Eunhyuk. -Siwonowi nic nie będzie, zobaczysz. -postarał się o najbardziej wiarygodne spojrzenie jakie potrafił wykonać. -W zasadzie wiem, że... 

-Wrócili! -zakomunikował dosadnie Kyuhyun, wpadając do pokoju niczym tornado. Jiwon zerwała się na równe nogi.  

-Gdzie on jest? -zapytała szybko zdając sobie sprawę, że nie wie nawet w którą stronę powinna się kierować.  

-Chwilowo w centrum medycznym. -odpowiedział szybko. -Nic mu nie jest. Doktor Song chciała dać mu tylko coś przeciwbólowego. -dodał szybko Kyuhyun, widząc zaniepokojonych przyjaciół.  

-Zaprowadź mnie tam. -prawie rozkazującym tonem rzekła Jiwon.  

-Chodźmy. -polecił Kyu i wyszedł z pokoju.  

-To nie jest najlepszy pomysł. -powiedział Ryeowook, widząc Eunhyuka próbującego wstać z łóżka.  

-Nie jesteś moją mamą Wookie, dam sobie doskonale radę. -zaprzeczył.  

-Siadaj. -rozkazał stanowczo, popychając przyjaciela za ramię, co skutecznie pozwoliło mu klapnąć z powrotem na miękkie łóżko.  

-Ał? -zareagował nieadekwatnie późno Hyuk. -Dobra. -powiedział, widząc uroczo-surowe spojrzenie Wookiego. -Ale ty pójdziesz tam teraz i zaraz wrócisz, żeby wszystko mi opowiedzeć.  

-Może być. -przytaknął i puszczając oko przyjacielowi, wyszedł na korytarz, kierując się w stronę centrum operacyjnego.  

*** 

-Jesteś nienormalny Siwon! -krzyknęła dziewczyna, gdy tylko przekroczyła próg centrum medycznego. Siown siedział rozluźniony na jednym z łóżek, czekając spokojnie aż zleci kroplówka, która, jak to określiła doktor Song, sprawi, że nie będzie się czuł jakby miał kaca stulecia. Słysząc zdenerwowany głos siostry odwrócił głowę.  

-Jiwon. Też się cieszę, że nic ci nie jest. -powiedział z ironią. Nie spodziewał się takiego powitania.  

-Jak mogłeś postąpić tak bezmyślnie? -zapytała nie schodząc z tonu.  

-Eh... -westchnął, patrząc jej głęboko w oczy, gdy usiadła obok niego. -Wiedziałem co robię, chociaż mogło to dla ciebie wyglądać inaczej.  

-Co się stało z tymi ludźmi, z którymi pojechałeś? -zapytała podejrzliwie.  

-Nie przejmuj się nimi. -odpowiedział wymijająco, nie chcąc opowiadać siostrze o zdarzeniach sprzed godziny. -Po prostu o tym nie myśl, dobrze? 

-Nie myśleć? -żachnęła się. -Naprawdę? Może jeszcze powiesz, że mam teraz spokojnie wrócić do domu a jutroiść jak gdyby nigdy nic do pracy?  

-Yy... -zawahał się, nie wiedząc jak odpowiedzieć.  

-W zasadzie to tak. -wyręczył go Leeteuk, stojący do tej pory przy ostatnim łóżku, na którym siedział odwrócony do nich tyłem Heechul. -Dzisiaj zostaniesz na noc tutaj. Jutro masz wolny dzień, ale od następnego pójdziesz normalnie do pracy. Tak długo, jak nie zakończymy sprawy z mężczyzną, który za tym stoi, tak długo będziesz miała ochronę. -Jiwon zrobiła zdziwioną minę. -Nie przejmuj się. -kontynuował Leeteuk. -Nawet tego nie zauważysz.  

-A co z resztą rodzin? -zapytała nagle podejrzliwie. -Przecież on jest nieobliczalny. Chyba nie możecie chronić wszystkich.  

-Widzisz... -Leeteuk nie wiedział, jak zacząć, żeby nie zdradzać zbyt wiele. -Zdaje się, że jest ktoś kto może. Nie martw się o to. Dowiedziałaś się więcej niż mogłaś i muszę cię prosić o to, żebyś nam zaufała i w miarę możliwości zapomniała o tym co się wydarzyło. Nie możesz pod żadnym pozorem nikomu powiedzieć co robimy, rozumiesz? -lider brzmiał surowiej niż kiedykolwiek. Jiwon zdała sobie sprawę, że nie rozmawia już z zawsze delikatnym, trochę niedojrzałym Jungsoo.  

-Dobrze. -zgodziła się po chwili namysłu, kiedy zrozumiała, że nie może w żaden sposób z nim dyskutować. Leeteuk skinął głową i odwrócił się z powrotem do Heechula, któremu doktor Lee kończyła opatrywać zranione ramię.  

-Co mu się stało? -zaciekawiona Jiwon spytała brata szeptem. Zawsze odrobinę obawiała się Heechula. Nie była z nim w tak dobrych relacjach jak z innymi członkami. Siwon zaśmiał się pod nosem, widząc skrępowanie siostry.  

-To tylko otarcie. -odpowiedział również ściszonym, trochę teatralnym głosem. -Nic strasznego.  

-Ty pewnie jesteś Jiwon, prawda? -zapytała z zaskoczenia pielęgniarka Choi, stając przy łóżku. Dziewczyna kiwnęła niepewnie głową. Dopiero teraz, gdy powoli otrząsała się z szoku, zaczęła zastanawiać się nad powodem, dla którego znajduje się tu coś na kształt dobrze wyposażonego szpitala z personelem. -Pozwól ze mną na chwilę. Doktor Song chce rzucić na ciebie okiem, żeby upewnić się, że wszystko jest w porządku, a w tej sali jest zbyt dużo...-rozejrzała się, patrząc spode łba na członków okupujących pomieszczenie. -Testosteronu. -Jiwon spojrzała na nią ze zdziwieniem i przeniosła pytający wzrok na Siwona.  

-Idź. -powiedział pewnie. -Poczekam tu na ciebie. Póki co i tak nie mam się jak ruszyć. -rzucił jej promienny uśmiech, zdając sobie sprawę, że teraz jest już wszystko dobrze.  

*** 

Członkowie, którzy wrócili z Jiwon byli już wykąpani i przebrani w zwykłe ciuchy, podczas gdy tylko Donghae stał sam w długim, ciemnym korytarzu, nadal ubrany w czarny uniform. Wpatrywał się to w podłogę, to w drewniane drzwi, za którymi znajdował się pokój Siwona. Chciał wejść zaraz po tym, jak Jiwon i Ryeowook opuścili pomieszczenie, ale nadal się wahał. Nie wiedział co zrobić po tym, jak stanie twarzą w twarz z Eunhyukiem. Nie mógł też przestać myśleć o mężczyźnie, przez którego to wszystko się stało. Zastanawiał się, czy to on stoi za tymi zdarzeniami, czy jest tylko pionkiem, którym steruje ktoś inny. Najchętniej już teraz wyszedłby z powrotem na zewnątrz, znalazł go i zabił gołymi rękami. Nie wiedział jednak, gdzie się znajdował. Nie miał również pomysłu, jak zacząć go szukać. 'Teraz albo nigdy' pomyślał, odpędzając od siebie nagle wszystkie myśli. Podszedł krok do przodu i zapukał w drzwi, po czym otwrzył je, nie czekając na odpowiedź.  

-Wiedziałem, że przyjdziesz. -powiedział Eunhyuk, zanim Donghae zdążył na niego spojrzeć.  

-Eunhyuk... -zaczął, robiąc kilka kroków naprzód i stając przed nim z pochyloną głową.  

-Przepraszam. -powiedział Hyuk, nim Hae zdążył otworzyć usta. Popatrzył na niego ze zdziwieniem.  

-Słucham? -spytał odruchowo.  

-Nie powinienem tak na ciebie naskoczyć. Heh... -westchnął głośno. -Nie powieniem tego robić nikomu, a już szczególnie tobie. -wyznał. Donghae usiadł obok niego i najdelikatniej jak umiał objął go ramionami, po czym detchnął z ulgą, czując na swoich plecach rękę przyjaciela.  

-Hyukie, nie chciałem, żeby tak wyszło. To dlatego, że...  

-Że chciałeś dla mnie dobrze. -przerwał mu Eunhyuk. -Nie musisz mi już tego tłumaczyć. Nie rozumiałem tego, dopóki nie zostałem tu bez ciebie. Czekałem aż wrócisz, żeby wiedzieć, że nic ci nie jest. Bałem się, jak nigdy wcześniej. -powiedział najprościej jak potrafił, czując, że szukanie wyrafinowanych słów w tym momencie byłoby nie na miejscu. Donghae spojrzał głęboko w oczy Hyuka. Nie wiedział, co powinien powiedzieć. Nie był przyzwyczajony do tak szczerych wyznań ze strony przyjaciela. Choć zawsze byli dla siebie ważni, żaden z nich nie mówił o tym tak otwarcie.  

-Już cię więcej nie zostawię. -powiedział w końcu, czując jak po policzku spływa mu łza.  

-Hae, tylko nie płacz. -zauważył z uśmiechem Hyuk. -Reszta pomyśli, że znowu coś się stało. -Donghae prychnął i podciągnął nosem.  

-Myślę, że mogli się już przyzwyczaić.  

*** 

Kyuhyun opadł na łóżko i położył sobie laptopa na kolanach. Mimo zmęczenia nie mógł nawet myśleć o spaniu. Nadmiar emocji powodował, że nie mógł przestać myśleć o wszystkim co się ostatnio działo. W głębi duszy tęsknił za czasem, kiedy nie chodził na misje z resztą członków. Wiedział, że następnego dnia rano musi wstać wcześniej, aby zdążyć do studio, gdzie miał pracować nad swoim solowym albumem, jednak nie mógł się powstrzymać przed oglądnięciem kilku meczów StarCraft'a. Za każdym razem mógł w ten sposób odciąć się od rzeczywistości. Miał nadzieję, że w trakcie zrobi się na tyle zmęczony, że zaśnie bez większych problemów.  

Rozgrywka trwała w najlepsze, gdy nagle telefon, leżący obok wydał z siebie dźwięk. Spojrzał na wyświetlacz i zdziwiony odebrał połączenie.  

-Tak tato? -zaczął niepewnie, zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać.  

-Kyuhyun, muszę się z tobą spotkać. -powiedział jego ojciec lekko poddenerwowany. -Podjadę pod studio o 12. To bardzo ważne.  

-Dobrze. -odpowiedział bez wahania. -Ale dlaczego? -zapytał, po czym usłyszał kilka wysokich dźwięków, świadczących o zakończeniu rozmowy.  

Tego się nie spodziewał. Choć nienawidził kłócić się z ojcem, miał nadzieję, że chodzi tylko o ostatnie wydarzenia i będzie chciał wybić mu z głowy dalsze uczestnictwo w misjach. W innej sytuacji nie miał pojęcia czego może od niego chcieć tak nagle. Wrócił do oglądania, nie przestając myśleć o rozmowie i marząc, żeby nazajutrz obudzić się w innym świecie.  

 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
ismi_L #1
Chapter 6: hopefully others sj members will help siwon soon. poor jiwon.
ismi_L #2
Chapter 5: New update please... Thanks for your writing.
ismi_L #3
Chapter 3: Loved it. Can't wait for more action. Keep updating. ?