Widzisz mnie, czy nie?

Super Junior ?

Ostatnie kilka stopni pokonał wykonując zgrabny skok. Takim sposobem w mgnieniu oka znalazł się przy drzwiach prowadzących do pokoju odpraw. Ku swojemu zdziwieniu nie zastał tam ani jednej osoby. Rozejrzał się uważnie i zauważył jak wystająca zza rogu ściany osoba robi bezgłośne:
-Ciiiii! – to był Shindong, który co chwilę wychylał się lekko i spoglądał w głąb korytarza. Hae w mgnieniu oka pojął powagę sytuacji i również przylgnął do ściany. Wysunął lekko głowę, na tyle, żeby kątem oka dostrzec co się dzieje. I zobaczył… Dwie kobiety, wyglądające na dosyć młode, ściągały z siebie kurtki i zostawiały je właśnie obok szafy z bronią. „Co one tu robią?” Donghae nie mógł wyjść z podziwu. Nie mógł również zrozumieć, jak ktoś obcy dostał się do środka. Kątem oka zobaczył, że Shindong próbuje się z nim skontaktować. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego od razu zrozumiał pytanie przyjaciela. 
-Nie mam – otworzył usta nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Shindong wiedział jaka będzie odpowiedź. Zawsze zostawiali całą broń zabezpieczoną na dole. Dokładnie w miejscu, gdzie teraz stały dwie nieznajome. Nie szkodziło jednak zapytać. Przekazał odpowiedź komuś z tyłu i nagle zza jego pleców wyłonił się Leeteuk. Ze zdeterminowaniem na twarzy wyszedł na korytarz i ruszył w kierunku kobiet. 
-Stójcie gdzie stoicie. – powiedział z niecodzienną powagą. Donghae pomyślał, że zabrzmiał nawet trochę groźnie. Zupełnie inaczej niż lider, którego zna. Obce nie drgnęły. Na ich twarzach malował się jednak spokój. –Kim jesteście? – wyższa z nich sięgnęła ręką do torebki przewieszonej przez ramię. Leeteuk przestąpił z nogi na nogę spodziewając się wszystkiego. Hae, który dobrze zdążył go poznać przez te kilka lat, widział jak bardzo ich lider się stresuje. Nie chciał tego jednak po sobie pokazać. Kobieta jednak wyciągnęła tylko małą książeczkę i przekazała ją stojącemu przed nią mężczyźnie. Nie wykonywała przy tym żadnych zbędnych ruchów. Leeteuk spojrzał do środka. Po chwili oddał dokument w ręce właścicielki. 
-Przysłał nas Menager Lee. – zaczęła jedna z kobiet, po czym kontynuowała widząc brak sprzeciwu gospodarza. – Jestem Doktor Song i chcę, żebyście w ten sposób się do mnie zwracali. – skierowała wymowny wzrok w głąb korytarza. – Możesz im powiedzieć, żeby wyszli. – rzuciła w przestrzeń. Leeteuk otworzył lekko usta ze zdziwieniem. Wykonał jednak polecenie i jednym słowem zawołał pozostających w ukryciu członków. – Świetnie. – skwitowała Doktor Song. Wskazała na kobietę po swojej lewej cały czas stojącą bez ruchu. – To Doktor Lee. Zawodowo zajmuje się chirurgią naczyniową. Ja mam kilka specjalizacji. Przede wszystkim zajmuję się jednak pracą ze służbami specjalnymi sił zbrojnych. Przywódca skierował nas teraz do was. Jak się domyślacie, zadanie które dostaliście wiąże się ze zwiększonym ryzykiem. Niezwykle trudno byłoby wytłumaczyć ranę postrzałową u idola przed lekarzem w szpitalu generalnym. Zgadzacie się? 
    Nikt nie odpowiedział. Rzeczowość w głosie Doktor Song była ostatnim czego spodziewaliby się po tak drobnej kobiecie. 
-Mam nadzieję, że tak. – kontynuowała nie chcąc czekać zbyt długo na otrząśnięcie się z szoku swoich gospodarzy. – Jutro lub pojutrze dotrze tutaj cały sprzęt. Dostałyśmy polecenie zaadaptowanie jednego z pomieszczeń na nasz gabinet, więc mam nadzieję, że będziecie skłonni odstąpić nam któreś z nich. 
-Możecie rozgościć się w tym po waszej prawej. – Leeteuk, jak przystało na lidera postanowił zająć się zaistniałą, niecodzienną sytuacją. – Póki co znajduje się tam drugi salon. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Dzisiaj możecie spać na narożniku, jest całkiem duży, będzie wam wygodnie. 
-O to chodziło. – Doktor Song po raz pierwszy pozwoliła sobie na lekkie uniesienie kącików ust, co wyglądało prawie jak uśmiech. 
-Co powiecie na zjedzenie z nami lunchu? – Ryeowook niespodziewanie wyszedł przed szereg. – Za chwilę skończę przygotowywać ramen. – kobieta zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu. 
-I tak musimy poczekać na swoje rzeczy, więc będzie to dla nas przyjemność spędzić z wami chwilę czasu i lepiej się poznać. – odpowiedziała. 
-W takim razie chodźmy! – Wookie rozpromienił się na wieść o tym, że jeszcze więcej osób spróbuje jego popisowego dania. Odwrócił się na pięcie i ruszył biegiem do kuchni. 

***
-Nie mogę powiedzieć nic z pominięciem drogi służbowej. – Doktor Song po raz kolejny próbowała wyjaśnić tę kwestię. 
-Na pewno jest coś, co możemy usłyszeć. A musisz wiedzieć więcej od nas. – Heechul nie odpuszczał. 
-Wiem tyle ile powinnam i wy również. Doskonały ramen. – Posłała ciepły uśmiech w kierunku Ryeowooka. –Chętnie wezmę przepis. 
-Donghae – Yesung siedzący do tej pory w całkowitym milczeniu szepnął mu do ucha. – Gdzie jest Hyuk? Nie było go na dole, prawda? – Hae pokręcił przecząco głową.
-Śpi. Nie chciałem go budzić. – odparł po cichu. 
-To dobrze. – Yesung zmarszczył lekko czoło. – Lepiej, żeby nie zwracać na to uwagi Heechul’a skoro nic nie zauważył. – kontynuował najciszej jak potrafił. – Jest ostatnio na niego bardzo cięty i mogłoby być nieprzyjemnie gdyby się dowiedział. – Donghae kiwnął porozumiewawczo głową. 
-Pójdę do niego jak skończymy i opowiem co się działo. W razie co będzie o wszystkim wiedział i nie palnie głupoty przed Heechulem… - to brzmiało jak dobry plan. Najchętniej już teraz poszedłby do pokoju i go zrealizował, żeby nie siedzieć w nerwach, które trudno mu było ukryć. Nie mógł jednak odejść od stołu nie wzbudzając niczyich podejrzeń. 
-Pójdziemy już na dół, prawda Doktor Lee? – zapytała Doktor Song. 
-Tak – odparła odrywając wzrok od telefonu. – Dostałam właśnie wiadomość, że nasze rzeczy powinny być w przeciągu pół godziny, więc zdążymy jeszcze odpocząć. 
-Cudownie!- skwitowała z surowym entuzjazmem, po czym obie wstały od stołu, podziękowały za lunch i odeszły. 
    Atmosfera nagle zgęstniała. Mężczyźni spoglądali jeden na drugiego, lub siedzieli ze wzrokiem utkwionym w przestrzeni. Zrobiły się nieciekawe warunki do odejścia niezauważonym. Hae spojrzał kątem oka na Yesunga szukając wsparcia. Na szczęście ten zauważył i po chwili odchrząknął cicho, wstając od stołu. 
-Nie myślcie za dużo – rzucił niby mimochodem, wchodząc na chwilę w rolę „tego starszego”. Jak dało się zauważyć momentalnie plan zadziałał i inni zaczęli wstawać leniwie z miejsc. Kyuhyun i Sungmin włączyli telewizję i zastanawiali się nad filmem, który chcą obejrzeć. Z zewnątrz mogło to wyglądać tak, jakby nic się nie zmieniło. Heechul poszedł do swojego pokoju, więc Hae czym prędzej przygotował tacę z lunchem i wyszedł z salonu. 
-Hyukie. – powiedział dosyć cicho. Zupełnie tak, jakby nie chciał przestraszyć śpiącego w najlepsze przyjaciela. – Hej, przyniosłem ci coś do jedzenia. – Eunhyuk przetarł zamglone przez sen oczy i starał się zrozumieć co się właśnie dzieje. 
-Wiesz, Hae… Doceniam to co robisz, ale byłem tylko zmęczony. Nie zapomniałem jak nakłada się ramen do miski. – żarty wskazywały na to, że chociaż trochę odpoczął. 
-Byłoby trochę niedobrze, gdyby ktoś zobaczył cię zaspanego w salonie w tym momencie. – rzucił niepewnie. 
-Co masz na myśli? – zapytał, po czym wciągnął do buzi pokaźną ilość makaronu. Donghae usiadł obok niego i oparł się o ścianę próbując zebrać myśli. 
-Chwilę po tym jak zasnąłeś Leeteuk zebrał wszystkich na dole. Usłyszał jak ktoś wchodzi do środka. Zdaje się, że większość była jeszcze na miejscu kiedy to się działo. W każdym razie przybiegłem ostatni. – Hyuk słuchał z zaangażowaniem.- Okazało się, że nic takiego się nie stało. Menager Lee podesłał nam lekarzy. Doktor Song i Doktor Lee będą teraz z nami mieszkać. Na dole. Mają zamienić salon na jakiś swój gabinet. Widocznie Przywódca chce wszystko całkowicie zabezpieczyć. W każdym razie… Wygląda na to, że nikt nie zauważył,  że cię nie było i…. Lepiej, żeby tak zostało. 
-Hmm? – wydawał się dosyć zaskoczony. – Dlaczego? 
-Głównie dlatego, że Heechul hyung jest na ciebie ostatnio cięty i Yesung zasugerował, żeby nie dawać mu więcej pretekstów. 
-No tak… - westchnął i utkwił wzrok w prawie pustej misce. – To na pewno tłumaczyłoby jego dziwne zachowanie z wczoraj. – Donghae nie do końca wiedział o co chodzi, jednak nie było to pewnie nic tak istotnego, żeby musiał wyciągać to z przyjaciela. 
-Tak czy inaczej, postaraj zachowywać się tak, jakbyś tam był. Albo najlepiej nie komentuj sytuacji. Dasz radę? 
-A mam wybór? – spytał bardziej siebie niż swojego towarzysza.
*** 
    Biuro było bardzo nowoczesnym i przestronnym pomieszczeniem. Pod oknem znajdowało się duże, szklane biurko a przed nim dwa fotele, z których jedne zajmował starszy mężczyzna. Siedział sztywno i nie odwórcił głowy, kiedy drzwi za jego plecami otworzył się. Menager Lee niespiesznym krokiem podszedł bliżej po czym usiadł za biurkiem i ostrożnie zmierzył swojego gościa wzrokiem. Zmrużył lekko oczy.
-W czym problem? - zapytał najspokojniejszym głosem na jaki mógł sobie w tej chwili pozwolić. 
-Jeszcze pytasz, Lee? - mężczyzna wydawał się mocno niezadowolony. -Przyszedłem sprawdzić jak wygląda dotrzymywanie naszej umowy, bo doszły do mnie niepokojące informacje. - spojrzał mu prosto w oczy, oczekując szybkiej, konkretnej odpowiedzi. Kropelka potu pojawiła się tuż przy linii włosów Menagera Lee. 
-Cóż.... - zaczłął, nie wiedząc jak poprowadzić tę wypowiedź. - Wyniknęły pewne okoliczności, w związku z którymi zmuszony byłem zmobilizować wszystkich do aktywnego...- gruba żyła na szyi starszego mężczyzny powoli napinała się i zaczynała szybciej pulsować, co nie dodawało Menagerowi Lee otuchy. - W każdym razie dołożę wszelkich starań, żeby...
-Mam gdzies twoje starania przeklęty głupcze! - nie wytrzymał mężczyzna. - Masz to natychmiast odkręcić, bo jak nie...!  - wziął głęboki oddech, aby trochę spuścić z tonu. - Mam nadzieję, że postąpisz rozsądnie. - Menager Lee chciał rozpocząć tłumaczenie, kiedy nieoczekiwanie w pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Nie był tego dnia już z nikim umówiony. 
-Proszę. - odpowiedział stanowczym tonem. W drzwiach natychmiast ukazał sie jego sekretarz. 
-Cho K... -Kyuhyun nie czekając na zapowiedź wszedł do pokoju odsuwając na bok zestresowanego urzędnika. 
-Menagerze Lee... - zaczął, po czym stanął jak wryty widząc odwracającą się do niego twarz ojca. Ukłonił się pospiesznie starając się nie podnosić głowy tak długo jak się da. Starając się unikać wzroku ich obojga, rzucił tylko:
 - Zaczekam przed drzwiami. - obrócił sie szybko i zanim zdążył zrobić krok, usłyszał sorgie:
-Stój w tym momencie. - Zacisnął powieki starając się zastanowić nad swoją sytuacją. Przerzucając niespiesznie ciężar ciała z jednej na drugą nogę, stanął twarzą w twarz z obydwoma mężczyznami. 
-Dlaczego przyszedłeś? - ojciec wydawał się niezadowolony z widoku syna. Mimo, że nie widzieli się dłuższy czas, nie była to dobra okazja do spotkania. 
-Nie powinienem poruszać przy tobie tego tematu, tato, przepraszam. - odpowiedział trochę zbyt mechanicznie. Starszy mężczyzna poczerwieniał ze złości. 
-Mów natychmiast! - nie chciał podnosić na niego głosu, jednak w tym momencie emocje nagromadziły się i wybuchły niespodziewanie. Kyuhyun rzucił pytające spojrzenie w stronę swojego przełożonego. 
-Możesz mówić. - Menager Lee zrezygnowany podparł brodę na dłoniach. 
-Chciałem powiedzieć, że nie ważne, czego będzie rządać od pana mój ojciec. - zaczął niepewnie, patrząc tylko w oczy Menagera. - Jestem gotowy stanąć na wysokości zadania i wziąć na siebie wszystkie zlecone od tej pory obowiązki. I... - przemyślał chwilę to co chciał powiedzieć. - I nie wahaj się wysyłać mnie do cięższych misji. Chcę w końcu pokazać, że mogę robić to samo co reszta. To wszystko. - ponownie skinął głową. Być może chciał, żeby ten gest wyrażał przeprosiny za całą zaistniałą sytuację. 
    Trudno było stwierdzić, który z mężczyzn był bardziej zaskoczony usłyszanymi słowami. Menager Lee pierwszy odzyskał trzeźwość umysłu:
-Cieszę się, że słyszę z twoich ust taką deklarację. To jednak bardziej polityczna sprawa niż ci się wydaje i niewiele zależy ode mnie. - odpowiedział ostrożnie cały czas zerkając na starszego mężczyznę. 
-Kyuhyun... - zaczął jego ojciec. - Skąd wiedziałeś?
-To było bardzo łatwe do zaobserwowania. Jestem bardziej spostrzegawczy niż cię się wydaje. - odparł nie do końca tak grzecznie jak miał to w planach. Ojciec znów zrobił głębszy wdech i powoli wypuszczał powietrze. 
-Nie zgadzam się na to, rozumiesz? 
-Rozumiem. Ja nie będe jednak zgadzał się z twoim trzymaniem mnie pod kloszem. Wybacz tato. 
-To nie jest chyba najlepsze miejsce na tego typu dyskusje. - skomentował jak dotąd bacznie obserwujący Menager Lee. 
-Przeciwnie Lee... - ojciec Kyuhyuna nie spuszczał oczu z syna cedząc przez zęby słowa. - Jest bardzo dobre. Może i ty chciałbyś przedstawić swoje stanowisko w tej wymianie zdań? - pytanie zbiło Menagera z tropu. "Trzeba było siedzieć cicho" pomyślał w jednej chwili. 
-Uważam, że bez względu na wszystko nie mogę postąpić wbrew rozkazom z góry. Obawiam się w takim razie, że mimo pana próśb nie dam rady utrzymać Kyuhyuna z dala od niebezpieczeństwa. Chcę tylko żeby pan wiedział, że wszyscy członkowie są doskonale wyszkoleni i prawdopodobieństwo, że cos pójdzie nie tak jest bardzo niewielkie. - Te słowa były jedynymi które przychodziły mu w tej chwili do głowy. Nie łudził sie, że uspokoją zestresowanego mężczyznę. Liczył się również z utratą cennej pomocy z jego strony z powodu niedotrzymania warunków umowy. 
-Ahh Lee... - zaczął pan Cho. - Robisz w tym momencie bardzo duży błąd. - wstał z fotela z lekką trudnością. - Będziesz tego żałował. A ty - zwrócił sie do Kyu - nie wiesz co robisz... - minął syna i wyszedł bez pożegnania, trzaskając solidnymi drzwiami. Mięśnie Kyuhyuna odrobinę się rozluźniły. 
-Usiądź, proszę... - Menager Lee również wyglądał tak, jakby schodziło z nigo całe napięcie. Kyu podszedł do biurka i nie czekając ani chwili zajął miejsce po swoim ojcu. 
-Przepraszam, że postawiłem pana w takiej sytuacji. - zaczął spokojnie. 
-To nie twoja wina. Nie mogłeś wiedzieć, że ojciec tu będzie. - odpowiedział Menager Lee uspokajającym głosem. - Mimo wszystko cieszę się, że przyszedłeś. Czekałem na taki moment jak ten. - Kyu otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. - Tak jak słyszysz. Możliwe, że właśnie straciliśmy wszystko, co twój ojciec przekazywał nam w ramach wsparcia za trzymanie cię z dala od ryzykownych zadań, jendak zyskaliśmy pewność, że z twoją pełną pomocą dacie radę pokonać wroga. Więc nie martw się na zapas. Poradzimy sobie jak zawsze. 
    Kyuhyun siedział jeszcze chwilę nic nie mówiąc. Próbował poukładać sobie w głowie wszystko, co wydarzyło się przez ostatnie dziesięć minut. Najdłuższe dziesięć minut jakie dotąd przeżył. 
-Dziękuję za wsparcie. - powiedział w końcu z lekkim uśmiechem. - Myślę, że powinienem już pójść. - poczekał na aprobujące kiwnięcie głową i wstał z miejsca, po czym nadal zamyślony wyszedł z biura. 
 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
ismi_L #1
Chapter 6: hopefully others sj members will help siwon soon. poor jiwon.
ismi_L #2
Chapter 5: New update please... Thanks for your writing.
ismi_L #3
Chapter 3: Loved it. Can't wait for more action. Keep updating. ?