Ty.

Super Junior ?

-Yesung! -Leeteuk prawie krzyknął przyciskając palec do słuchawki. - Osłaniajcie nas, wychodzimy przodem.  

-Jesteśmy gotowi, wychodźcie szybko. - Yesung brzmiał bardzo poważnie. Jego głęboki głos stał się jeszcze niższy. W mgnieniu oka zobaczył wybiegające z budynku dwie osoby ubrane na czarno. Skierował w ich stronę broń, aby zobaczyć z bliska, kogo brakuje. - Leeteuk, gdzie Eunhyuk?- zapytał stanowczo bez żadnych emocji. Teuk stanął jak wryty i odwrócił głowę. Na twarzy biegnącego za nim Siwona malował się gniew.  

-Uciekaj! -krzyknął do lidera i pchnął go w stronę lasu. - Nic nie zrobisz! 

-Yesung! - głos Shindonga wybrzmiał im w uszach. - Czarne auto wyjeżdża....  

Przeraźliwy huk rozległ się za plecami Leeteuka i Siwona, którzy właśnie dobiegali do pozycji, z której obserwował ich Yesung. Natychmiast zatrzymali się i odwrócili głowy. Ich oczom ukazał się wznoszący się w powietrze pył i zwalająca się na ziemię przednia ściana budynku.  

-Shindong! - Yesung prawie krzyczał. - Zgłoś! 

-Zgłaszam. - usłyszeli po chwili. - Zaraz przed wybuchem spod budynku wyjechał czarny van. Były tam co najmniej 4 osoby, ale nie mogłem dużo zobaczyć przez ciemne szyby. Zrobiłem zdjęcie tablicy rejestracyjnej.  

-Czy Eunhyuk był w środku?? - Donghae przemówił tak zimnym głosem, że słuchającemu tego Yesungowi przeszedł po plecach dreszcz.  

-Nie wiem. - odezwał się po chwili Shindong. - Mam nadzieję. - dodał.  

-Z naszej strony prawie nic nie wysadziło, a wjazd do budynku jest cały czas otwarty. Sprawdzę to. -powiedział zdeterminowany Sungmin, który nagle włączył się do rozmowy.  

-Pójdę z tobą. - zaproponował Shindong. - Spotkamy się przy wejściu.  

-Idźcie. - Yesung potwierdził plan.  

    Shindong zbiegał ze stromej skarpy, kiedy zobaczył stojącego już przy wejściu towarzysza. Sungmin czekał z kamienną twarzą i bronią skierowaną przed siebie. Gdy tylko Shindong podszedł bliżej kiwnął głowa i nie czekając na aprobatę zaczął schodzić w dół. Niewielka latarka przymocowana do lufy oświetlała mu drogę. Gdy poczuł, że stanął na płaskiej powierzchni, przystanął i rozglądnął się. 

-Wygląda jak jakiś podziemny, pancerny schron. - zauważył Shindong dołączając do młodszego kolegi. 

-Wszystko było dobrze zaplanowane. -potwierdził Sungmin. - Znajdźmy przejście do właściwej części budynku. - kiwnęli porozumiewawczo głowami i rozeszli się w przeciwne strony. Schron był bardzo duży, toteż chwilę zajęło, zanim rozległ się donośny głos Shindonga.  

-Znalazłem schody! Chodź do mnie. - zawołał, po czym wykonał kilka szybkich ruchów latarką, aby pokazać towarzyszowi, gdzie się znajduje. Sungmin w mgnieniu oka znalazł się przy nim i nie tracąc czasu na zbędne rozmowy wbiegł do góry po schodach, na szczycie których znajdowały się na pół wysadzone drzwi.  

-Zdaje się, że nie mogli ich zablokować przez wyłączone zasilanie. -zauważył Sungmin mrużąc oczy. 

-Albo przez pospiech. -dodał Shindong, który zjawił się za jego plecami. -Sungmin, zmieścisz się w tym otworze. Sprawdź, czy ktoś nie został w środku.  

Sungmin skinął głową i zaczął przeciskać się przez niewielką dziurę w drzwiach. Oświetlił sobie przestrzeń po drugiej stronie schronu. Zaraz po wejściu poczuł w oczach i w ustach mnóstwo unoszącego się w powietrzu pyłu. Wystawił głowę z powrotem za drzwi.  

-Nie mam mowy. Dopóki pył nie opadnie na dobre, nic tam nie zobaczę. - powiedział zrezygnowany.  

-Yesung, zgłoś. - zaczął Sindong.  

-Zgłaszam.  

-Jesteśmy na podziemnym parkingu. To schron, więc został nienaruszony. Znaleźliśmy wejście do właściwej części budynku, ale nie damy rady zobaczyć nic przez pył, który się tam unosi. Możemy tu zostać i zaczekać aż opadnie. Wy wracajcie. -puścił słuchawkę i czekał na odpowiedź. Widział, że dla Yesunga nie jest to łatwa decyzja.  

-Tak zrobimy. - wybrzmiał po chwili głos dowodzącego akcją. - nasze stacje nie mają takiego zasięgu, ale cały czas będziemy pod telefonem. Dzwońcie, jak tylko coś będziecie wiedzieć. 

-Rozumiem. Bez odbioru.  

***  

-Zostaję z nimi! - zaoponował głośno Donghae, który przechodził nerwowo z miejsca na miejsce.  

-Nie. -odparł stanowczo Siwon, siedząc na ziemi ze wzrokiem utkwionym w dali.  

-Nie? - Hae podszedł do niego i zmusił go do spojrzenia w swoje oczy. -A może ty powinieneś zostać? Hm?  

-O co ci chodzi? - Siwon odpowiadał lakonicznym, wypranym z emocji głosem.  

-A kto go tam zostawił? - krzyknął tak jak nigdy. Leeteuk zrobił krok w jego stronę, jednak Heechul go zatrzymał i sam podszedł do niepanującego nad emocjami Donghae.  

-Hae. Daj spokój. - objął go opiekuńczo ramieniem. Ten jednak natychmiast odepchnął go i podszedł jeszcze bliżej Siwona. 

-Nie wtrącaj się do tego, hyung. -rzucił ostrzegającym tonem. -Miałeś go pilnować! - zwrócił się znów do Siwona, który na te słowa wstał gwałtownie i spojrzał lekko z góry na przyjaciela.  

-Myślisz, że tylko tobie jest źle, Donghae? Że to co się stało było zamierzone? - zrobił pauzę, żeby zebrać myśli i dać czas do namysłu towarzyszowi. - Nie wiesz jaka tam była sytuacja. Nikt nie przewidział co się stanie. I... - znów zawiesił głos. - Nigdy nie wybaczę sobie, jeśli okaże się, że Eunhyuka nie było w tym vanie. Rozumiesz? - oczy Hae zaszkliły się. Wpatrywał się przez chwilę w poważną twarz Siwona, po czym oparł głowę o jego ramię i zaczął rozpaczliwie płakać nie zważając na obserwujących tę scenę pozostałych członków. -Przepraszam. - powiedział Siwon gładząc go lekko po głowie a drugą rękę opierając na jego plecach.  

    Nikt nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa. Stali tak w bezruchu, słuchając zanoszącego się płaczem Hae. Ciszę przerwały zatrzymujące się na leśnej drodze dwa vany.  

-Myślę, że musimy jechać. - oznajmił spokojnie Yesung. -Wsiadajcie.  

Członkowie ruszyli w stronę samochodów pociągając leniwie jedną nogę za drugą. Siwon klepnął Hae w ramię. 

-Chodźmy. Wszystko będzie dobrze. - rzucił nie do końca przekonany. Donghae spojrzał na niego niepewnie i ruszył w kierunku pojazdów. Zanim schował głowę w vanie spojrzał jeszcze raz na zrujnowany budynek mając nadzieję, że gdzieś w stercie gruzu i pyłu Sungmin i Shondong nie znajdą Hyuka.  

*** 

    -Co, jeśli oberwał za mocno? Nie odzyskał przytomności od sześciu godzin.  

-Wszystko jest dobrze. Dopóki oddycha jest szansa, że się obudzi. Jakbyś uderzył za mocno już byśmy go tu nie trzymali.  

    Do Eunhyuka docierały przytłumione głosy. Nie wiedział, czy należały do prawdziwych ludzi, czy były tylko wytworem jego wyobraźni. Próbował odróżnić jawę od snu, ale nie był pewien w którym z nich się aktualnie znajduje. Ciężkie powieki za nic nie chciały się podnieść. Nie wiedział, ile czasu minęło od kiedy wyszedł z centrum operacyjnego i wsiadł do vana. Pojęcie czasu wydawało mu się w tym momencie bardzo abstrakcyjne. W pewnym momencie poczuł pulsujący ból z tyłu głowy. Chwilę potem zaczął on przybierać na sile. Nie mógł skupić się na niczym innym poza odczuwaniem go. Dawało mu to jednak nadzieję, że przestaje śnić. W miarę możliwości zaczął skupiać się na odczuciach płynących z pozostałych części ciała. Zmusił część trzeźwego umysłu do analizowania sytuacji. Powoli docierało do niego, że znajduje się w niewygodnej klęczącej pozycji. Poczuł zimno posadzki. Po chwili dotarło również to, że opierał się plecami o coś dużego i twardego. Otaczał to skrępowanymi z tyłu rękami. Zrozumiał, że musiał to być jakiś filar. Spróbował poruszać zdrętwiałymi palcami. Poczuł pod nimi gruby, wysłużony sznur oplatający jego nadgarstki, ułożone w nienaturalnej pozycji. "Co teraz?"- pomyślał odruchowo, czując nagle całkowitą niemoc. Powoli zaczął podnosić ociężałe powieki. "Nadal jest noc?"- cały czas nie wiedział, ile czasu minęło, ale przed oczami widział tylko ciemność. Zamrugał kilka razy. Z każdym kolejnym podniesieniem powieki obraz stawał się coraz mniej zaciemniony. Po chwili jego oczom ukazała się mała wiązka światła. "Czyli już rano"- stwierdził zmuszając się do poruszenia głową. Jego starania nie odniosły jednak skutku.  

-Dzień dobry. - strużka światła została przysłonięta przez dużą postać. - Długo kazałeś nam czekać. - w uszach zagrzmiał mu niski głos. W pierwszej sekundzie miał wrażenie, że słyszał Yesunga. Zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo mu go teraz brakuje. Oddałby wszystko, żeby tylko ktoś był tu z nim. Uczucie samotności wkradło mu się głęboko w serce i przeszło całe ciało pod postacią kilku dreszczy. -Gdzie jest czip? -mężczyzna stojący przed nim wydawał się bardzo rzeczowy. Eunhyuk próbował bezskutecznie podnieść głowę, aby zobaczyć kto do niego mówi. -Gdzie? - warknął nieznajomy. Hyuk starał się zebrać myśli i spróbować wykrztusić z siebie jakieś słowo. Skupiał się nad otwarciem ust, kiedy poczuł twardą pięść uderzającą prosto w jego policzek. Szczęka zaczęła pulsować mu z bólu. Poczuł w ustach metaliczny posmak krwi. "Świetnie"- pomyślał - "tylko tego brakowało". 

-Nie w twarz, Kang. - powiedział spokojnie mężczyzna. Eunhyuk nadal w miarę skupiony zdał sobie sprawę, że w pomieszczeniu znajduje się więcej osób. Splunął na ziemię pozbywając się z ust nadmiaru śliny zmieszanej z krwią. - Po co szpecić taką ładną buzię... - podszedł do niego i złapał za podbródek, po czym odchylił całą głowę do tyłu. Hyuk zacisnął powieki, chroniąc się w ten sposób przed początkowo zbyt intensywnym światłem, po czym stopniowo je otwierał. Przed oczami zaczął malować mu się obraz mężczyzny. Nie wiedział skąd go znał, ale był pewien, że już widział tę twarz. -Co? Nie pamiętasz mnie? - spytał drwiąco. - A to szkoda. Dobrze, że ja pamiętam ciebie, Hyukjae. - posłał mu szyderczy uśmiech.  

-Skąd? - wykrzusił z siebie Eunhyuk i starając się wyglądać jak najbardziej poważnie spojrzał mu głęboko w oczy.  

-Naprawdę nie poznajesz? - mężczyzna znów zadrwił. - Cóż... Nie śpieszy nam się. Dam ci dużo czasu na przypomnienie sobie. Ale najpierw powiesz mi, gdzie jest czip.  

-Nie wiem. -coś twardego uderzyło z dużą mocą w jego lewy bok. Otworzył usta z bólu, jednak nie wydał z siebie żadnego dźwięku. "Jeśli pokażecie im, że was boli, będą wykorzystywać to miejsce". Przypomniał sobie jednego z trenerów podczas szkolenia. "To zabawne" - pomyślał nagle -"szkolą nas na wypadek takiej sytuacji, a jak już nastąpi, to i tak nie ma nic co można zrobić".  

-Zrozum, że dla mnie też patrzenie na to nie jest przyjemne. Ale muszę dowiedzieć się, gdzie twoi ludzie zabrali czip.  

-Skąd mam to wiedzieć? Ja jestem tutaj a oni mogą być wszędzie. - napiął wszystkie mięśnie, aby wydusić z siebie tyle słów.  

-Naprawdę pomyślane. Zaimponowałeś mi. - pokiwał głową z udawanym podziwem. -Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie. - zawiesił na chwilę głos. Eunhyuk odruchowo spiął całe ciało broniąc się przed nadchodzącym ciosem. Nic się jednak nie stało. -Umówimy się tak... Wyjdę stąd teraz na jakieś... 10 minut. A jak wrócę zaczniemy tę rozmowę jeszcze raz, dobrze? - Hyuk nie odpowiedział. Mężczyzna nie czekał aż się odezwie. Kilka osób ruszyło w kierunku drzwi, przez które wyszli z pomieszczenia i zamknęli je za sobą.  

    Eunhyuk zebrał w sobie siły i podniósł głowę na tyle, aby mógł wzrokiem ogarnąć jak najwięcej przestrzeni. Wyglądało na to, że był sam. Spiął obolałe ciało, uniósł się lekko na kolanach i opadł na prawy pośladek, starając się w miarę możliwości przykurczyć bolący lewy bok. Nie był pewien czy to pomoże. W tej sytuacji nie było jednak lepszego wyjścia. Ponownie spróbował poruszyć palcami. Tym razem precyzyjniej szukał możliwości uwolnienia się z więzów. Bezskutecznie. Czuł jak z każdym najmniejszym ruchem ponownie opuszczają go siły. "Do dupy to wszystko" - pomyślał zrezygnowany. I choć dobrze wiedział, że poddanie się to najgorsze co może teraz zrobić, nie umiał wyobrazić sobie niczego innego.  

    Kiedy drzwi otworzyły się z cichym trzaskiem nie mógł uwierzyć, że dziesięć minut minęło tak szybko. Jeśli tyle czasu zajęła mu sama zmiana pozycji, tym bardziej nie było szans choćby na myślenie o ucieczce.  

-I jak? Zastanowiłeś się? - mężczyzna nie ustępował. -Czas mija. A miałem nadzieję, że nie będę musiał narażać moich ludzi na niebezpieczeństwo. -Hyuk podniósł wzrok na oprawcę.  

-Co masz na myśli?  -spytał niepewnie.  

-Jest was więcej. Nie muszę poświęcać całego dnia na bezskuteczne próby wyciągnięcia tego z ciebie. Może ktoś jest bardziej gadatliwy, hm? Pomóż mi, kto to mógłby być? -posłał mu drwiące spojrzenie. Eunhyuk nie odpowiadał. - Może Lee Donghae byłby bardziej śmiały?  

-Nie waż się! -zagroził Hyuk czując jak cały gotuje się ze złości. Złamał właśnie regułę, której tak bardzo chciał się trzymać. Jednak na wspomnienie Donghae wybuchło w nim tyle uczuć. Wiedział, że jego przyjaciel musi się teraz bardzo martwić. Poczuł wyrzuty sumienia, że to wszystko się stało. Wolał jednak przyjąć to na siebie, bo nie wybaczyłby sobie, gdyby coś stało się Hae. 

-Nie? A dlaczego? -stanął na chwilę jak wryty. - Słyszałeś to Kang? - zapytał zaskoczony. 

-Nic nie słyszałem. -odpowiedział zdziwiony mężczyzna.  

-Ciekawe. - pomyślał głośno. - Zaczekaj tu chwilę. Sprawdzę co się dzieje. - odszedł gdzieś i zamknął za sobą drzwi, które chwilę późnij otworzyły się z hukiem. Wystrzał z pistoletu położył na ziemię Kanga, który posłusznie czekał obok więźnia. Eunhyuk ze zdziwieniem podniósł wzrok i zobaczył biegnącego do niego Donghae. W pierwszym momencie był pewien, że znowu stracił przytomność i śni. 

-Hyukie! -powiedział Hae cichym, pełnym przejęcia głosem, chwytając przyjaciela za ramię. - Nic ci nie jest? - spytał niepewnie.  

-Donghae... -stęknął cicho Hyuk. -Musimy stąd uciekać.  

-Zaczekaj chwilę. - odparł szybko, po czym przeszedł do tyłu i już miał przeciąć sznur, kiedy spostrzegł w jakiej znalazł się sytuacji.  

-Siwon... - powiedział spokojnie nie spuszczając oczu z młodego chłopaka mierzącego bronią prosto w Eunhyuka. Siwon natychmiast zwrócił się w kierunku napastnika. Atmosfera w jednej sekundzie zgęstniała.  

-Jeśli ty strzelisz, ja też strzelę. -zaczął Siwon spokojnym głosem licząc na załagodzenie sytuacji. -Nie musisz tego robić. -widząc, że chłopak jest przestraszony, starał się przekonać go do opuszczenia broni. -Posłuchaj...  

    Młody mężczyzna oddał strzał, po czym sam osunął się na ziemię, gdy w powietrzu rozległ się drugi wystrzał. Donghae jednym ruchem przeciął gruby sznur i bezwładne ciało Hyuka wylądowało w ramionach Siwona, który właśnie znalazł się tuż przy nim. Przewrócił go na plecy i zobaczył małą czerwoną plamkę na jasnej koszulce Hyuka, którą zawsze wkładał pod mundur.  

-Cholera! -zaklął głośno i podniósł się cały czas trzymając ledwo przytomnego przyjaciela na rękach. - Hyukie, popatrz na mnie i absolutnie nie zamykaj oczu, rozumiesz?! -biegł w stronę wyjścia, przepuszczając przed sobą Donghae, który go ubezpieczał, aby w końcu bezpiecznie mogli wejść do vana.  

Siwon położył Hyuka na tylnej kanapie. Wyciągnął nóż i naciął lekko koszulkę, aby następnie całą rozedrzeć odsłaniając w ten sposób lekko krwawiące miejsce. Donghae zamknął za sobą drzwi auta. 

-Jedź najszybciej jak się da. - rzucił do kierowcy i przeszedł do tyłu. Przesunął jeden z foteli bardziej do przodu, aby zrobić więcej miejsca i gdy tylko przykucnął dostrzegł wyraźnie niewielki, krwawiący otwór poniżej prawego obojczyka przyjaciela.  

-Hyukie...-Gwałtownie wciągnął powietrze, nie mogąc otrząsnąć się z szoku. -Bardzo cię boli? 

-Nic mi nie jest, Hae.- odpowiedział powoli. - Nie martw się. -Eunhyuk sam nie wierzył w swoje słowa. Chcąc pocieszyć przyjaciela złapał go za rękę, którą trzymał tuż obok jego dłoni. Zacisnął lekko. W tej chwili naprawdę się bał, jednak ostatnie czego chciał to zmartwiony Donghae.  

-Dzwoń do doktor Song! -polecił rzeczowo Siwon. -I wrzuć na głośny. -dodał, gdy Hae gorączkowo zaczął szukać numeru.  

Eunhyuk nic już nie czuł, odkąd Hae puścił jego dłoń. Jedyne czego chciał to zasnąć i obudzić się w swoim łóżku a potem zjeść i iść na trening. Wrócić do normalności. Starał się jednak wciąż mieć otwarte oczy. Nie do końca wiedział, dlaczego to było takie ważne, ale Siwon zazwyczaj wiedział co robi, więc postanowił i tym razem wykonać jego polecenie.  

-Doktor Song. - słowa przyjaciela docierały do niego trochę jak przez mgłę, gdy tłumaczył komuś co się stało.  

-Rozumiem. -rozbrzmiał spokojny, skupiony głos kobiety- Na przednim siedzeniu jest torba z najpotrzebniejszymi rzeczami. Weź ją i znajdź coś, czym możesz ucisnąć ranę. - Siwon wyskoczył z miejsca i jednym ruchem zdjął z fotela sporą skórzaną torbę. Rozsunął zamek i jego oczom ukazał się sprzęt, którego przeznaczenia w większości nie znał. Odsunął go na bok i znalazł jałowe kompresy. Otworzył jeden i zdecydowanym ruchem położył na ranie, po czym delikatnie ucisnął miejsce dłonią.  

-Zrobione. -powiedział spokojnie.  

-Jest przytomny? Nie ma problemów z oddychaniem? -zapytała szybko Doktor Song. Siwon spojrzał na bladą twarz Eunhyuka.  

-Ma otwarte oczy i nie wygląda, jakby nie mógł oddychać. To dobrze? -usilnie próbował znaleźć pocieszenie w słowach kobiety.  

-Tak, dobrze. Martwię się, czy płuco nie jest uszkodzone. Donghae, masz wolne ręce? 

-Co mam zrobić? -odpowiedział pytaniem na pytanie odrywając zszokowany wzrok od przyjaciela.  

-Wyciągnij z torby zieloną maskę. Załóż ją Eunhyukowi na twarz i odkręć butlę tak, żeby strzałka wskazywała 6. Dasz radę? 

-Mhm - bąknął Hae zajęty szukaniem w torbie. Po chwili wyciągnął maskę, która długim przewodem łączyła się z butlą. Przekręcił pokrętło tak, aby strzałka ustawiła się na szóstce i zakrył maską usta oraz nos Hyuka, który przymknął w tym momencie oczy. 

-Hyukie... -zaczął delikatnie Hae, próbując nie zdradzać głosem swojego strachu. -Słyszysz mnie? 

-Tak. -zduszony dźwięk dobiegł spod maski.  

-Cały czas tutaj jestem. Za chwilę będziemy w domu, wiesz? -ostrożnie włożył rękę w jego włosy i przeczesał kilka razy palcami. -Nie bój się. - powiedział cicho, bardziej do siebie niż do niego.  

-Wszystko dobrze? -wybrzmiał nagle stanowczy głos Doktor Song.  

-Chyba tak. - powiedział z nadzieją Siwon.  

-Jak daleko jesteście? -zapytała kobieta.  

-Za 3 minuty będziemy na miejscu. -odpowiedział nagle skupiony kierowca.  

-To dobrze. Czekamy w gotowości, rozłączam się. -powiedziała i nie czekając na odpowiedź zakończyła rozmowę.  

*** 

Siwon wszedł po schodach i znalazł się w salonie. Jeszcze nigdy w obecności wszystkich członków nie było tam tak cicho jak w tej chwili. Nikt nic nie mówił. Siedzieli wpatrzeni w siebie i w nicość przed nimi. Yesung obejmował ramieniem przestraszonego Wookiego, którego oczy szkliły się od gromadzących się łez. Siwon stanął przed nimi i nie odezwał się ani słowem. Wszyscy oczekiwali w napięciu.  

-Powiedz coś w końcu! -Heechul nie umiał powstrzymać zdenerwowania.  

-Eunhyuk jest na dole. -powiedział uważając na każdy wyraz. -Nie było problemu z dostaniem się tam tylko... - zawiesił głos. -Jeden z nich strzelił do niego, kiedy próbowaliśmy go uwolnić. -dokończył. 

-Czy on... -Ryeowook, któremu po policzku spływały łzy nie mógł dokończyć zdania.  

-Doktor Song się nim zajmuje. Gdy tu przyjechaliśmy był przytomny. -odpowiedział szybko, aby nie wprowadzać paniki. Leeteuk wstał i podszedł do Siwona. Położył mu delikatnie dłoń na ramieniu.  

-Świetna robota... -pochwalił go i odwrócił się do reszty członków. -Wszystko będzie dobrze. -zaczął powoli. -Obiecuję wam, że tak będzie. Pójdę zobaczyć, jak wygląda sytuacja na dole. Nie schodźcie tam, żeby nie robić zamieszania, dobrze? -kierując się w stronę schodów rzucił ostatnie pocieszające spojrzenie swoim przyjaciołom.  

Gdy zszedł na dół nie zastał nikogo w korytarzu. Jedynie rzucony na ziemię mundur wskazywał na to, że chwilę temu ktoś tu był. Otworzył powoli drzwi do pokoju medycznego, wiąż pełen obaw o to, co zastanie w środku. Wszedł do pomieszczenia. Stanął przy pierwszym łóżku i obserwował scenę za szybą. Doktor Song, Doktor Lee i Pielęgniarka Choi uwijały się w zadziwiająco szybkim tempie wokół stołu chirurgicznego. Chwilę trwało, zanim przygotowały pacjenta, siebie i sprzęt do operacji. Gdy w świetle lampy błysnął srebrny skalpel wszystkie trzy prawie zamarły. Ich ruchy były powolne. W tym momencie Leeteuk zauważył siedzącego na ostatnim łóżku Donghae, który również z zapartym tchem przyglądał się scenie za szybą. Zrobił głęboki wdech, podszedł kilka kroków i usiadł na łóżku obok przyjaciela. Spojrzał na niego, nie wypowiadając przy tym ani jednego słowa. Hae ubrany był w jasny T-shirt i spodnie od munduru, których jeszcze nie zdążył ściągnąć. Rękami trzymał się ramy łóżka. W czerwonych oczach nie było śladu łez. Wyglądał tak, jakby nie mógł już płakać. Po chwili wydostał się z głębokiego zamyślenia i spojrzał na siedzącego obok lidera. Zastanowił się przez chwilę, po czym bezsilnie ułożył głowę na kolanach Leeteuka, który kojącym gestem przeczesał mu włosy.  

-Ciii, Hae. -szepnął. -Eunhyuk jest silny. -dodał po chwili. -Może nie wystąpi dzisiaj z nami, ale będzie dobrze. -na te słowa Donghae podniósł się z powrotem do pionu.  

-Słucham? -zaczął z wielkim zdziwieniem. -To znaczy, że nikt tego nie odwołał? Musimy dzisiaj zaśpiewać? -Leeteuk kiwnął głową ze kiem.  

-Menager Lee nie mógł nic zrobić. Było za późno. -wyjaśnił. -Próbowałem go od tego odwieźć, ale nic z tego.  

-Nie zostawię Hyuka. Nie teraz. -jego słowa rozległy się po sali tak głośnym echem, że Pielęgniarka Choi oderwała wzrok od monitora na sali operacyjnej i rzuciła mu gniewne spojrzenie.  

-Nie musisz. -odparł Teuk. -Gdy nie będzie was obu łatwiej będzie to wytłumaczyć. Nie do końca jeszcze wiem jak, ale sam Menager zaproponował takie rozwiązanie. -spojrzał mu głęboko w oczy, próbując wyczytać z nich jakieś emocje. -Zostaniesz tutaj. -podsumował krótko. Hae wypuścił z płuc zalegające powietrze. 

-Dziękuję. - szepnął i ponownie oparł głowę na kolanach Leeteuka. -Jestem tym zmęczony, hyung. -wyznał po chwili ciszy. -Nie damy rady długo w ten sposób funkcjonować. Wcześniej nie było aż tak źle, ale teraz... -lider znów pogładził go po włosach.  

-Zawsze dajemy radę, Hae. -mówił tak, jakby sam nie był przekonany. On też wolałby siedzieć teraz w salonie i oglądać film z innymi członkami. Zmęczony jedynie treningiem i podekscytowany wieczornym występem. Zamiast tego czas mijał mu na wyczekiwaniu na dobre wieści o rannym Hyuku, pocieszaniu załamanego Hae i rozmyślaniu co zrobić, żeby członkowie zaśpiewali dobrze mimo zaistniałej sytuacji. 

***  

W tym samym czasie... 

Zaraz po wyjściu Leeteuka, Siwon zniknął w korytarzu. Nie chciał teraz patrzeć im w oczy. Nie po tym jak z jego winy misja poszła nie tak jak powinna. Trzasnął drzwiami od swojego pokoju i usiadł w niewielkim fotelu. Podparł głowę na rękach i starał się oczyścić umysł modlitwą. To jednak nie dawało dużo w tej sytuacji. "Nawet jeśli Bóg mi wybaczy, nie będę umiał pozbyć się wyrzutów sumienia" - pomyślał. Zacisnął mocno powieki. Obrazy przewijały się przez jego umysł jak w filmie. Nie mógł uwolnić się od nawiedzających go myśli o tym co się stało i co mogło się stać. A wszystko przez jego nieuwagę.  

Poczuł słabą wibrację w kieszeni spodni. Nie był teraz w nastroju na odczytywanie wiadomości. Zignorował smsa i wrócił do bezcelowego obwiniania się. Telefon zawibrował jeszcze dwa razy. Ze zdenerwowaniem wyciągnął go z kieszeni i odblokował, aby wyłączyć wibracje. Jego oczom ukazało się jednak powiadomienie o 3 wiadomościach wysłanych z nieznajomego numeru. Zastanowił się przez chwilę, po czym otworzył smsy.  

"Taki mądry a tak nieostrożny. Niedobrze Siwonie Choi. Uważaj." -nie wiedział co o tym myśleć. Przesunął wzrok na drugą wiadomość. "Mam nadzieję, że Hyukjae ma się nie najgorzej... Serdeczne pozdrowienia." -nie czekając ani chwili przeczytał ostatni tekst. "Szkoda, że teraz będę musiał bliżej poznać się z innym z członków. Już zaczynałem przywiązywać się do tego uroczego chłopaka. Udanego występu." 

Siwonowi zmroziło krew w żyłach. Nie wiedział skąd nadawca miał jego numer.  Poza tym te wiadomości znaczyły jedno... Ktoś, kto dowodził porwaniem Hyuka dalej jest na wolności i stanowi poważne zagrożenie. Nie chowając telefonu wybiegł z pokoju i pobiegł czym prędzej do pomieszczenia medycznego. Popchnął gwałtownie uchylone drzwi, co spowodowało, że leżący na kolanach Leeteuka Donghae poderwał się gwałtownie.  

-Hyung, musisz to zobaczyć. -powiedział szybko podając liderowi telefon. Teuk przeczytał wiadomości i ściągnął brwi, zastanawiając się nad czymś intensywnie.  

-Zrób zrzut ekranu i wyślij mi to, proszę. Przekażę to Menagerowi Lee. I nie mów o tym nikomu. Mamy jeszcze co najmniej sześć godzin, podczas których jesteśmy tu całkowicie bezpieczni. Nie martwmy się na zapas.  

-Myślę, że Eunhyuk będzie nam mógł coś o nim powiedzieć. Tylko musimy trochę poczekać. -powiedział nagle Donghae, który kątem oka przeczytał wiadomości. -Zapytam Doktor Song, ile to może jeszcze potrwać. -Podszedł do skraju przeszklonej ściany i nacisnął niewielki przycisk uruchamiający mikrofon.  

-Doktor Song, jak wam idzie? -zapytał uprzejmie.  

-Zamknęłam ranę postrzałową. Nie było to nic poważnego, ale Doktor Lee nie podobał się tkliwy brzuch więc sprawdziłyśmy to i okazało się, że jest krwawienie ze śledziony. Musimy ją usunąć. Nie powinno to zająć dłużej niż pół godziny. Coś się stało?  

-Potrzebujemy Eunhyuka jak najszybciej. Pracujcie ciężko. -zakończył i wrócił na łóżko. -Jest szansa, że dowiemy się czegoś przed występem. Ale póki co czekamy. -skwitował ze kiem i schował twarz w dłoniach.  

Leeteuk i Siwon usiedli tuż obok niego i patrzyli jak powoli ich przyjaciel zasypia. Poprzedniej nocy nie zmrużył oka podobnie jak wszyscy członkowie, ponad to przeżył wiele emocji, co musiało go bardzo zmęczyć. Teuk myślał o wiadomościach. Nie mógł pokazać jak bardzo się boi.  

*** 

    Studio, w którym miało odbyć się wieczorny występ od rana tętniło życiem. Mnóstwo ludzi przewijało się przez nie, usiłując montować rusztowania, rozwijać kable i podłączać światła. Zastępca Menagera Lee od czasu do czasu przyjeżdżał na miejsce, aby sprawdzić, czy przygotowania idą zgodnie z planem. W trakcie popołudniowej wizyty zauważył, że ekipa montuje dodatkowe reflektory, które nie były uwzględnione w planie.  

-Co to jest? -zapytał, wskazując na przykręcane elementy.  

-Operatorzy potrzebują prześwietlenia na koniec drugiej piosenki. Przynieśli nam swój sprzęt. -odparł młody chłopak, siedzący na wysokim rusztowaniu. Zastępca menagera zmierzył wzrokiem powstającą konstrukcję.  

-Niech będzie. -powiedział w końcu. -Tylko nie zapomnijcie sprawdzić wszystkiego przed próbą.  

-Oczywiście! -potwierdził chłopak i wrócił do przykręcania reflektorów. 

    Mężczyzna wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer Menagera Lee.  

-Wszystko zgodnie z planem. -powiedział, gdy usłyszał, że jego przełożony odebrał połączenie.  

-To bardzo dobrze. Wróć jeszcze za dwie godziny. -polecił Menager Lee i zakończył rozmowę bez pożegnania. 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
ismi_L #1
Chapter 6: hopefully others sj members will help siwon soon. poor jiwon.
ismi_L #2
Chapter 5: New update please... Thanks for your writing.
ismi_L #3
Chapter 3: Loved it. Can't wait for more action. Keep updating. ?