Blues o północy.

Super Junior ?

Pierwszej nocy po występie Siwon prawie nie zmrużył oka. Jak wszyscy członkowie mógł odetchnąć z ulgą, że nagranie poszło zgodnie z planem i obeszło się bez niebezpiecznych sytuacji. Z drugiej strony całe jego myśli zaprzątały tajemnicze wiadomości. Był pewien, że ten kto je napisał nie zostawi tak tej sytuacji. Czip był zbyt cenny, by tak po prostu sobie odpuścić. Całą noc nasłuchiwał czy nic nadzwyczajnego nie dzieje się za drzwiami jego pokoju. Kilka razy zdecydował się nawet obejść całe mieszkanie łącznie z centrum operacyjnym, aby sprawdzić czy nikogo nie ma w środku. Następnego dnia wyglądał jak z krzyża zdjęty. Brak snu zdecydowanie mu nie służył. Na szczęście tego dnia nie miał zbyt wielu obowiązków poza wieczornymi zdjęciami do dramy. Powiedział Leeteukowi o swoich obawach zaraz po śniadaniu i postanowił położyć się spać dopiero gdy ten zapewnił go, że teraz on będzie zwracał uwagę na wszelkie niebezpieczeństwa, mogące pojawić się w mieszkaniu.  
Gdy tego dnia wrócił do domu późno w nocy po długiej pracy na planie, marzył tylko o gorącym prysznicu i swoim łóżku. Był tak zmęczony, że przyłożył głowę do poduszki, zdążył tylko odmówić modlitwę i natychmiast zasnął.  
We śnie znajdował się w niewielkiej, okrągłej, drewnianej altanie. Na zewnątrz świat tonął w zieleni, przez którą przebijały się różowe i białe kwiaty. W oddali majaczyły przymglone góry. Zawiał lekki wiatr i ciepłe, przyjemne powietrze ogarnęło jego ciało. Usłyszał dźwięk. Spojrzał za siebie i ujrzał w oddali zbliżającą się postać. Biegła do niego z rozchylonymi ramionami. W miarę jak się zbliżała, mógł zauważyć promienny uśmiech. Mimo, że widział mężczyznę wyraźnie, nie znał jego twarzy, nie znał go. Nie mniej jednak poczuł, że jest to przyjaciel, więc odwzajemnił uśmiech i w tym momencie niebo zaczęło zachodzić chmurami, a tuż za mężczyzną pojawiły się tysiące jego klonów. Nie biegli już jednak uśmiechnięci, lecz szli zdeterminowani, powoli, stawiając ciężkie kroki. Na ich twarzach widać było złość i nienawiść. Coś potrząsnęło całą scenerią, a przy tym rozległ się dźwięk podobny do odgłosu, jaki wydaje lecąca chmara owadów. Na chwile wszystko ucichło, po czym pojawiło się znowu ze zwiększoną mocą.  
Siwon otworzył oczy i rozglądnął się niepewnie po pokoju. Spodziewał się usłyszeć ciszę, jednak w jego uszach nadal rozbrzmiewało brzęczenie. Spojrzał na stolik nocny i zrozumiał, że to jego telefon wibruje. Sięgnął po niego i zmrużył powieki, gdy do jego oczu wpadła zbyt duża ilość światła emitowana przez jaskrawy ekran. Zegar wskazywał wpół do czwartej. Nie była to godzina, o której spodziewałby się telefonu. Nie znał numeru widniejącego na wyświetlaczu. Nie myśląc do końca trzeźwo po przebudzeniu, przesunął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.  
-Słucham? -zapytał lekko zachrypniętym głosem. Nie usłyszał odpowiedzi, zamiast tego w głośniku rozległy się trzy ciche sygnały świadczące o zakończeniu połączenia.  
Spojrzał ponownie na telefon i zobaczył, że ten sam numer wysłał mu wiadomość. Otworzył smsy i zauważył, że pierwszy z nich zawierał zdjęcie. Powiększył je i zamarł, nie wierząc w to, co ujrzał. Obraz przedstawiał prawie puste pomieszczenie. Na jego środku znajdowało się tylko jedno krzesło, z którego przestraszonym wzrokiem spoglądała na niego jego młodsza siostra.  
-Jiwon... -szepnął do siebie mimowolnie. Gdy tylko jego umysł otrząsnął się odrobinę, zorientował się od razu kto jest nadawcą tych wiadomości. Jednym ruchem pomniejszył zdjęcie i ogarnął wzrokiem pozostałe smsy.  
"Cieszę się, że tak piękna dziewczyna nie stawiała zbytnio oporu przed przyjściem tutaj, jednak od niej zbyt wiele się nie dowiem na temat, który mnie interesuje, prawda?"  
"Nie sądzisz, że moglibyśmy porozmawiać?"  
"Siostra chciałaby, abyś do nas dołączył, Swion"  
"Nie daj się prosić." 
"Kierowca będzie czekał pod twoim mieszkaniem tak długo jak będzie trzeba" 
"Tylko nie rób nic głupiego, bo jeszcze ucierpi na tym uroda ślicznej Jiwon". 
Siwon odrzucił kołdrę na ziemię i spuścił nogi na podłogę. Już miał wstawać, kiedy uświadomił sobie, że nie może dać się tak łatwo zmanipulować. Odblokował ponownie telefon i czym prędzej wybrał numer siostry. Usłyszał kilka sygnałów, po czym ktoś odebrał połączenie.  
-Siwon. -odezwał się męski, basowy głos. O mało nie wypuścił telefonu z ręki. -Tak czułem, że będziesz chciał porozmawiać z siostrą.  
-Chcę usłyszeć, że nic jej nie jest. -powiedział przełknąwszy głośno ślinę. W słuchawce zapadła na chwilę cisza, po czym jego uszu doszedł najgorszy dźwięk jaki w życiu słyszał.  
-Siwon! -powiedziała drżącym głosem jego młodsza siostra. -Nie możesz tu przyjechać. -brzmiała na przerażoną, nigdy wcześniej nie słyszał jej tak przestraszonej.  
-Nie bój się Jiwon. -odparł, starając się, aby jego głos zabrzmiał kojąco. -Niedługo cię stamtąd zabiorę.  
-Nie możesz tu przyjechać! Aaaaa! -krzyknęła nagle dziewczyna i z głośnika znów doszedł basowy głos.  
-Nie słuchaj jej. -powiedział mężczyzna. Siwon poczuł się okropnie, usłyszawszy pełen bólu krzyk siostry.  
-Nie waż się jej tknąć. -wysyczał przez zaciśnięte zęby.  
-To zależy tylko od ciebie. -odparł oprawca. -Możemy liczyć na twoją obecność? -zapytał.  
Siwonowi przez głowę przelatywały tysiące myśli. Słyszał miliony ostrzeżeń od swojego umysł, aby tego nie robić. Jednak nie mógł zostawić Jiwon samej z nim. 
-Niedługo będę. -powiedział i zakończył połączenie.   
*** 
Donghae ostatnie dwie noce spędził, śpiąc w części szpitalnej. Chociaż Eunhyuk próbował go odesłać na górę, on nie chciał go zostawiać. Przez chwilę przeszło mu przez myśl, że usilnie powinien czuwać przy przyjacielu, aby mieć pewność, że wszystko jest w porządku, jednak widząc jak szybko wraca do zdrowia postanowił spać spokojnie. Wyglądało na to, że ich zespół medyczny zrobił bardzo dobrą robotę. Hae, wyrwany ze snu nieoczekiwany zduszonym stęknięciem, otworzył oczy i zerwał się na równe nogi.  
-Uprzedzałam, że może trochę zaboleć. -powiedziała nieco zbyt bezpośrednio pielęgniarka Choi, trzymając w ręce zakrwawiony przewód. -Jeszcze tylko jeden. -Donghae zobaczył, że Eunhyuk pobladł, słysząc słowa dziewczyny i przewrócił oczami.  
-Co się dzieje? -zapytał zaciekawiony, podchodząc do łóżka, przy którym rozgrywała się scena.  
-Lepiej nie podchodź. -odpowiedział szybko Hyuk. -Myślę, że nie wygląda to najlepiej. -dodał, spoglądając niepewnie na drugi wężyk, który również za chwilę miał zostać wydobyty z wnętrza jego brzucha. Mimo uprzedzeń, Hae podszedł bliżej i skrzywił się na ten widok.  
-Co to jest? -zapytał z obrzydzeniem pielęgniarkę Choi.  
-Dreny. Były tu cały czas, gdybyś nie zauważył wcześniej. -zreferowała nadal nie zwracając uwagi na zachowanie formalnego języka. -Nic już nie chce wydobyć się z wnętrza, więc można je usunąć. -otworzyła płaskie opakowanie i niewielkie ostrze błysnęło w jej ręce. Donghae zrobił wielkie oczy a Eunhyuk odruchowo zacisnął szczęki. Pielęgniarka Choi z niezwykłą precyzją zaczęła przecinać nieliczne szwy utrzymujące wężyk w miejscu. -Może trochę zaboleć. -uprzedziła. Hyuk nabrał spory haust powietrza i zatrzymał na moment, w którym dziewczyna jednym sprawnym ruchem usunęła dren. -To tyle. -powiedziała z uśmiechem i przykleiła plaster na niewielką dziurkę pozostawioną przez przewód.  
-Na szczęście! -zawołał Eunhyuk wypuszczając całe powietrze. -Mogę już wrócić na górę? -zapytał nagle z nadzieją. Pielęgniarka Choi zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.  
-Zaczekaj jeszcze do wieczora. -powiedziała po chwili namysłu. -Spróbujemy dzisiaj wstać i potem podejmiemy decyzję razem z doktor Song. Może być? -Eunhyuk przewrócił oczami.  
-A mam wybór? -odparł markotnie.  
-Hyukie, nie bądź niecierpliwy. -powiedział nagle Donghae. -Co to za różnica czy tutaj czy piętro wyżej?  
-Taka, że marzę o zasypianiu w swoim łóżku. -odpowiedział zdecydowanie. -Naprawdę, nie musisz być ani moją opiekunką, ani adwokatem. Może mam jeden organ mniej, ale nie jest nim mózg i sam mogę decydować za siebie. -zamilkł i spojrzał w zastygłą w zdziwieniu twarz przyjaciela. -Przepraszam. -powiedział, gdy tylko zorientował się, że mógł użyć zbyt mocnych słów. -Nie chciałem, żeby tak to zabrzmiało. -spuścił wzrok i zganił się w myślach za to co powiedział.  
-Nic się nie stało. -odparł po chwili Donghae nadal z wyrazem zdziwienia wymalowanym na twarzy. -Pójdę na górę i przyniosę coś do jedzenia.  
-Nie. -zatrzymał go nagle Eunhyuk. -Albo sam dojdę dzisiaj do kuchni, albo nic nie zjem. -powiedział stanowczo, spoglądając wyzywająco w oczy pielęgniarki Choi.  
-Powodzenia. -rzuciła krótko, po czym odwróciła się na pięcie i poszła w kierunku swojego pokoju, wyrzucając po drodze niepotrzebny sprzęt do kosza.  
-W takim razie poczekam na ciebie. -oznajmił Donghae i zrobił krok w stronę łóżka, zamierzając na nim usiąść.  
-Nie. -zaoponował ponownie Hyuk. -Idź do góry i powiedz Wookiemu, że mam wielką ochotę na jego kimbap. -uśmiechnął się słabo, próbując przyjąć niezobowiązujący ton głosu.  
-Na pewno się ucieszy. -odpowiedział Donghae. Rzucił pogodne spojrzenie w stronę przyjaciela i ruszył do wyjścia. Chociaż nie chciał tego po sobie pokazać czuł się zraniony i niepotrzebny. Miał jedynie nadzieję, że rozdrażnienie Hyuka przejdzie, gdy w końcu uda mu się wrócić do reszty członków.  
*** 
Sungmin siedział na kanapie z nogami wyciągniętymi na stojącym obok fotelu.  
-Hyung. -powiedział nagle do krzątającego się po kuchni Shindonga. -Chce dodać zdjęcie z kolacji po nagraniu. Które będzie najlepsze? -zapytał i wysłał mu kilka ujęć.  
-One są prawie identyczne, Sungmin. -skwitował, wyciągając z lodówki dużą porcję mięsa. 
-Wcale nie! -zaprzeczył z oburzeniem. -Wydaje mi się, że światło inaczej pada na moją twarz. -wytłumaczył, co spowodowało, że przyjaciel rzucił mu wymowne spojrzenie marszcząc przy tym czoło jak to miał w zwyczaju.  
-Bez znaczenia, które opublikujesz, naprawdę.  
-Phi... -prychnął nagle Sungmin i wstał z kanapy. -W takim razie zejdę na dół i zapytam chłopaków. Może wykażą się bardziej wyczulonym zmysłem artystycznym... -powiedział pogardliwie.  
Nie doszedł do połowy salonu, gdy cicho jak cień zmaterializował się przed nim Donghae.  
-O! Co tutaj robisz tak wcześnie? -zapytał Sungmin z nieskrywanym zdziwieniem. -Nie ma jeszcze śniadania.  
-Nie po to przyszedłem. -odpowiedział zdawkowo i ruszył dalej w stronę pokojów, w których większość członków pewnie jeszcze spała. Przeszedł kawałek i nagle przystanął, słysząc kroki stawiane na schodach. -Nie schodź teraz. -powiedział do Sungmina. -Wydaje mi się, że on potrzebuje pobyć chwilę sam. -nie zważając na reakcję przyjaciela, ruszył dalej w kierunku pokoju Wookiego.  
Sungmin zastygł w bezruchu, nie wiedząc co o tym myśleć. Jeszcze wieczorem wszystko było w porządku a Donghae tryskał pozytywną energią i cieszył się z tego, że Hyuk szybko wraca do zdrowia. Wrócił powoli do salonu i spojrzał na równie zaskoczonego Shindonga.  
-Myślisz, że Eunhyuk nie czuje się dobrze? Coś się pogorszyło? -zapytał niepewnie Sungmin. Jego przyjaciel zmarszczył brwi i powoli starał się przeanalizować dziwne zachowanie Hae.  
-Raczej to nie to. -powiedział po chwili. -Gdyby chodziło o jego stan zdrowia, Donghae nie byłby taki spokojny. Obstawiam, że to jakaś niezamierzona wymiana zdań. -Sungmin zmierzył go wzrokiem i wrócił z powrotem na kanapę.  
-Może i tak. -odpowiedział cicho. 
-Jak będzie chciał to sam o tym powie. -dodał po chwili Shindong. -Nie martw się na zapas, sami to rozwiążą i lepiej nie wchodzić im teraz w drogę.  
-Masz rację. -odblokował telefon i znów zaczął zastanawiać się nad najodpowiedniejszym zdjęciem, próbując wyrzucić z głowy obraz niezadowolonego Hae.  
***  
-Idzie dobrze! -zauważył Donghae, gdy Eunhyuk pierwszy raz spuścił nogi z łóżka. Poruszał niepewnie palcami, żeby pobudzić mięśnie do działania. Pielęgniarka Choi stała obok i pilnowała, aby nie robił zbyt gwałtownych ruchów.  
-Chcę wstać. -rzucił po chwili Hyuk czując się już dosyć pewnie w pozycji pionowej. Prawą rękę miał całkowicie unieruchomioną przy ciele za pomocą specjalnego stabilizatora, co znacznie ograniczało możliwość balansowania.  
-Przesuń się na skraj łóżka i złap się mojego ramienia. -poinstruowała dziewczyna, stając centralnie przed nim i uginając lekko nogi. -Gotowy? -spytała dla pewności. Hyuk tylko skinął lekko głową. -To w takim razie na trzy. -zakomunikowała i zaczęła odliczać. Donghae zacisnął kciuki. Eunhyuk poczuł pod stopami chłodną podłogę i ciężar swojego ciała napierający na nią z dużą siłą. Przez chwilę pomyślał, że zemdleje, kiedy głosy z zewnątrz dochodziły do niego stłumione, a przed oczami pokazały się mroczki. Zacisnął powieki i wziął kilka głębokich oddechów. Z każdym kolejnym wracał do normalności. Podniósł głowę do góry i uśmiechnął się szeroko.  
-To teraz idziemy jeść. -powiedział do cieszącego się razem z nim Donghae.  
-Nie tak szybko. -pielęgniarka Choi była mistrzynią w powstrzymywaniu jego entuzjazmu swoimi nagłymi zakazami i nakazami. -Najpierw przejdziemy się wokół sali i zobaczymy, jak to będzie wyglądać. -powiedziała rzeczowo.  
-Świetnie... -powiedział zrezygnowany puszczając ramię dziewczyny. -Ale idę z Hae. -oznajmił, wyciągając rękę w jego kierunku. Zaskoczony tą nagłą deklaracją mężczyzna spojrzał pytająco w oczy pielęgniarki Choi, która kiwnęła głową z aprobatą. Podszedł do przyjaciela i podał mu ramię.  
-Trzymaj się mocno. -powiedział, kiedy dłoń Hyuka znalazła się na jego ręce.  
Powolna podróż dookoła sali przebiegła bez komplikacji, toteż po uzyskaniu zgody doktor Song, pielęgniarka Choi pozwoliła Hyukowi wrócić na górę.  
-Nie mówiłeś nic reszcie, prawda? -zapytał Eunhyuk wychodząc z sali, nadal trzymając się ramienia Hae.  
-O czym? Że wracasz do żywych? -zażartował. -Nie wspominałem. Będą zaskoczeni. -Stawiając krok za krokiem doszli do schodów.  
-Cholera... -zaklął cicho Eunhyuk rzucając okiem na kilkanaście wznoszących się stopni. -To będzie trudniejsze niż myślałem. -skwitował. 
-Jeśli chcesz możemy wrócić i spróbować jutro, albo później, jak odpoczniesz. -zaproponował Hae.  
-Nie. -odparł bez zawahania. -Dam radę. -podniósł drżąca nogę i postawił pierwszy krok na stopniu. Donghae postanowił naśladować jego ruchy, aby wchodzić bardziej synchronicznie. Krok za krokiem pięli się ku górze.  
***  
-Idą? -szepnął podekscytowany Ryeowook, kładąc na stole ostatnie talerze z pokrojonym równo kimbapem.  
-Chyba tak, słyszałem ciche kroki. -odpowiedział Leeteuk, nie podnosząc głowy znad telefonu.  
-Hyung, nie znajdziesz go w ten sposób. -powiedział Yesung szeptem, kładąc mu dłoń na udzie. Leeteuk posłał mu ne spojrzenie. -Wróci. -dodał krzepiąco. Sam również denerwował się nagłym zniknięciem Siwona.  
-Nie wiesz tego. -skwitował prawie nie wydając dźwięku. -Ten człowiek jest nieobliczalny i zrobi wszystko, żeby odzyskać czip. Nie możemy tego tak zostawić.  
-Siwon wie co robi. -ciągnął Yesung. -Zaufaj mu i zrób tak jak napisał. Póki co czekamy.  
-Jasne. -odparł Teuk. Upewnił się, że jego telefon ma ustawioną odpowiednią głośność i schował go do kieszeni.  
Głuche uderzenie spowodowało, że wszyscy natychmiast odwrócili głowy w kierunku zejścia prowadzącego w dół.  
-Niespodzianka! -krzyknęli członkowie, widząc siedzącego na podłodze u szczytu schodów Eunhyuka. Słysząc to odwrócił głowę do wiwatujących przyjaciół i przewrócił oczami. Widząc pobladłą twarz Hyuka, Leeteuk natychmiast odszedł od stołu i podbiegł do niego.  
-Dałeś radę Hyukie! -powiedział kładąc mu rękę na ramieniu. Klatka piersiowa zaczęła unosić mu się coraz szybciej i jego oddechy były zbyt płytkie.  
-Pójdę po doktor Song. -rzucił przestraszony Donghae i zbiegł po schodach.  
-Kangin, pomóż mi. -Leeteuk przywołał go szybko i razem przenieśli omdlałego przyjaciela na kanapę. 
-To nic. -wydyszał ciężko Hyuk, próbując wyrównać oddech. Zamknął na chwilę oczy i gdy je ponownie otworzył zauważył surową twarz dokrot Song.  
-Nawet nic nie mów. -zganiła go zanim zdążył otworzyć usta. -Jeśli to się powtórzy to osobiście będę przy tobie stała i pilnowała, żebyś nie wstał z cholernego łóżka! -jej słowa wydawały się nie być żartem. Eunhyuk widząc ją wierzył, że jest w stanie to zrobić naprawdę.  
-Będę już grzeczny. -powiedział karnie. Poczuł, że coś delikatnie łaskocze go w nosie. Rozejrzał się i zrozumiał, że znowu tkwiły tam cienkie wąsy tlenowe, a miejsce obok kanapy zajmowała niewielka biała butla.  
-Nie zdejmiesz tego dzisiaj. -rozkazał kobieta, widząc o czym myśli Hyku. -Ale możesz za chwilę wstać i zjeść. -rzuciła mu ponownie gniewne spojrzenie, po czym podniosła się na równe nogi i zanim wyszła zwróciła się do Leeteuka.  
-Skoro Donghae nie jest na tyle dorosły, ty za niego teraz odpowiadasz. Po śniadaniu do łóżka. I jeśli jeszcze raz wejdę na górę, Eunhyuk zejdzie ze mną na dół. Jasne? -Leeteuk tylko kiwnął głową na znak aprobaty. Doktor Song przyprawiała go o dreszcze używając tego poważnego tonu. Odwróciła się na pięcie i zeszła na dół, zabierając po drodze jeden talerz z kimbapem.  
-Chyba się wkurzyła. -stwierdził Ryeowook, gdy tylko kobieta zniknęła.  
-Chyba? -spytał Eunhyuk zwracając wzrok w jego stronę. -Teraz będzie na mnie cięta do końca moich dni i pewnie jeszcze dłużej. -powiedział a na jego twarzy pojawił się ten sam znany grymas, co zawsze.  
-Możemy usiąść do stołu? -rzucił zniecierpliwiony Shindong. -Jestem już głodny.  
-Pewnie. -odparł Hyuk i spojrzał na Donghae szukając pomocy. Widząc spojrzenie przyjaciela podszedł i pomógł mu wstać w taki sposób, jaki pokazała mu pielęgniarka Choi. Pozostali członkowie patrzyli na jego profesjonalizm z nieskrywanym zdziwieniem.  
-Donghae, może wyślemy cię jeszcze na studia pielęgniarskie? -zadrwił Kangin. -Bardzo dobrze ci to idzie.  
-Nie wiem czy będzie mi do twarzy w takim fartuszku. -rzucił mu gniewne spojrzenie. Droga do stołu okazała się dużo lepsza niż po schodach.  
-Najlepsze jedzenie, jakie kiedykolwiek zrobiłeś Wookie! -powiedział Hyuk wkładając do ust kolejny kawałek. 
-Zjedz jeszcze. -powiedział zadowolony. 
-Chyba jestem pełny. -stwierdził szybko Eunhyuk i z uśmiechem na ustach rozejrzał się dookoła. -To piękne uczucie być znowu w domu. -spojrzał członkom głęboko w oczy. Dopiero teraz zauważył, że kogoś brakowało. -A gdzie Siwon? Znowu na planie? -zdziwił się. Mężczyźni popatrzyli po sobie, nie wiedząc jak się zachować. -Leeteuk? -zwrócił się do lidera, widząc, że pytanie rzucone w eter nie przyniesie mu odpowiedzi. Teuk poczuł dreszcz, gdy Eunhyuk przeszył go swoim świdrującym spojrzeniem. 
-W zasadzie... -zaczął bardzo ostrożnie. -W zasadzie nie wiemy, gdzie on jest. -sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej niewielką złożoną starannie kartkę papieru, po czym podał ją Hyukowi. -W jego pokoju Yesung znalazł tylko to.  
Eunhyuk jednym ruchem ręki rozłożył kartkę i jego oczom ukazało się nieco krzywe pismo Siwona. 
"Oni porwali Jiwon. Jeśli sam do nich nie pójdę nie wiem co się z nią stanie. Nie martwcie się na zapas. Jeśli nie wrócę przez trzy dni możecie zacząć mnie szukać. Do tego czasu nikomu ani słowa. Do zobaczenia, uważajcie na siebie. Siwon" 
*** 
Samochód jechał długo. O wiele za długo, aby móc stwierdzić, że nadal są w Seulu. Siwon nie widział nic, co było za oknami, które zostały uprzednio całkowicie zaciemnione. Niewielka szybka oddzielała kabinę kierowcy od tylnej części samochodu. Ona jednak również była nieprzejrzysta. Zrezygnowany Siwon siedział na skórzanej kanapie i myślał, jak mógłby rozegrać tę sytuację. Przede wszystkim musiał dopilnować, żeby Jiwon wróciła bezpiecznie do domu. Nie miał jednak pojęcia co zrobić w następnej kolejności. Nie mógł powiedzieć im, gdzie znajduje się czip. Z drugiej strony, jeśli tego nie zrobi, nie ma żadnej gwarancji, że wróci stamtąd żywy. Faktem było, że dał sobie trzy dni, w ciągu których musi w jakiś sposób rozwiązać tę sprawę i wrócić do domu. W przeciwnym razie znowu narazi przyjaciół na niebezpieczeństwo i tym razem nie byłby już w stanie sobie tego wybaczyć.  
Samochód zatrzymał się tak delikatnie, że nawet nie zauważył tego momentu. Kierowca otworzył tylne drzwi i gestem ręki polecił Siwonowi wysiąść. Gdy tylko wyszedł z auta, jego oczom ukazały się wysokie wzniesienia, pomiędzy którymi rozciągał się średniej długości, wysoki mur a za nim dostrzec można było migające światła pokaźnych rozmiarów domu. Kierowca rozejrzał się wokoło, po czym poszedł przodem sprawdzając co chwilę, czy Siwon podąża za nim.  
Gdy podeszli bliżej, zauważył niewielkie drzwi opatrzone w system otwierania za pomocą odcisku palca. Wyglądało jednak na to, że kierowca nie ma do nich dostępu, ponieważ nacisnął przycisk dzwonka, znajdujący się obok czytnika linii papilarnych. Po niespełna minucie drzwi otworzyły się i wyszedł z nich wysoki, barczysty mężczyzna, trzymający broń przewieszoną przez ramię.  
-Przywiozłem waszego wyczekiwanego gościa. -powiedział kierowca nie czekając na pytanie strażnika.  
-Dobra robota. -odparł mężczyzna. -Możesz już jechać, pieniądze będą na twoim koncie zanim dojedziesz do domu.  
-Interesy z wami to czysta przyjemność. -skwitował kierowca i niespiesznym krokiem wrócił do samochodu.  
-Do ściany i ręce nad głowę. -powiedział nieprzyjemnie strażnik, zamknąwszy drzwi za odjeżdżającym mężczyzną. Siwon posłusznie wykonał polecenie. Musiał robić to co mu kazali do czasu, aż będzie miał pewność, że Jiwon jest bezpieczna. Ochroniarz sprawdził dokładnie, czy nie ma przy sobie broni ani innych niebezpiecznych przedmiotów. Nic nie znalazłszy, szturchnął Siwona bronią w plecy.  
-Idziesz pierwszy. -powiedział.  
Korytarzy było w tym miejscu na pęczki. Starał się zapamiętywać drogę, którą idą, jednak zdenerwowanie brało niekiedy górę i rozpraszały go myśl o tym, co za chwilę zobaczy.  
-To tutaj. Wejdź. -strażnik otworzył niewielkie drzwi i wpuścił go do środka, sam zostając na zewnątrz pokoju. 
Siwon otrząsnął się z zaskoczenia, po czym zrobił trzy kroki na przód i rozglądnął się uważnie po pomieszczeniu. Ku jego zdziwieniu zauważył, że było ono puste. Jedynie stare drzwi znajdowały się na przeciwległej ścianie. Szybko podszedł do nich i pociągnął za klamkę. Ustąpiły wyjątkowo szybko, a jego oczom ukazał się widok, jakiego się nie spodziewał. Na środku pokoju siedziała Jiwon. Twarz miała całą we łzach, a z nosa ciekła jej pojedyncza strużka krwi. Za nią, z szyderczym uśmiechem na ustach stał mężczyzna, ubrany w stylowy garnitur. Nie mógł go rozpoznać, ponieważ dużą część jego twarzy zakrywała czarna maska.  
-Jiwon! -krzyknął, gdy tylko przekroczył próg. Zerwał się z miejsca i czym prędzej podbiegł do siostry. -Nic ci nie jest? Coś ci zrobił? - przez chwilę Jiwon nie mogła powstrzymać się od płaczu. Gdy uspokoiła się trochę nabrała głębszy oddech. 
-Zabierz mnie do domu. -powiedziała przez łzy. Siwon sięgnął ręką do kieszeni w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby wytrzeć twarz siostry, jednak w tym samym momencie dwóch mężczyzn wykręciło mu ramiona do tyłu i postawiło do pionu.  
-Nawet nie próbuj żadnych numerów. -powiedział mu szeptem wprost do ucha mężczyzna, który do tej pory nie ruszał się z miejsca.  
-Wypuść ją. Ona nic nie wie. -odpowiedział cicho Siwon. -Proszę, weź mnie a ją zostaw. -mężczyzna odsunął się o krok w tył i przyjrzał mu się dokładnie.  
-No nie wiem... -bąknął pod nosem i przeniósł wzrok na przestraszoną Jiwon. -W sumie słodka siostra spełniła swoją funkcję, ale nie mam nadal pewności co do naszej współpracy, więc bezpieczniej będzie poczekać jeszcze trochę. -stwierdził nie pokazując prawie żadnych emocji. -Zabierzcie ją gdzieś i pilnujcie, żeby nie uciekła. -zwrócił się krótko do obecnych w pokoju młodych chłopaków, którzy natychmiast wykonali polecenie, wyciągając siłą opierającą się im dziewczynę. Siwon czuł, jak ból rozrywa mu serce, jednak nie mógł teraz nic zrobić. Miał nadzieję, że Jiwon będzie bezpieczna, jeśli on nie będzie się sprzeciwiał poleceniom oprawcy.  
-Puśćcie go. -rozkazał mężczyznom, którzy do tej pory cały czas trzymali Siwona w niewygodnej pozycji. -Siadaj proszę. -powiedział do niego i zapraszającym gestem wskazał krzesło, na którym przed chwilą siedziała jego siostra. Siwon spojrzał na niego podejrzliwie i postanowił zrobić to o co został poproszony. Mężczyzna wyszedł na chwilę do innego pokoju i wrócił z drugim krzesłem, które postawił na przeciwko niego, po czym usiadł wygodnie.  
-Cieszę, się, że skorzystałeś z mojego zaproszenia. -zaczął. -Musisz przyznać, że było dość zachęcające. -powiedział uśmiechając się sarkastycznie.  
-Wiem czego ode mnie chcesz, ale muszę cię rozczarować, bo nie powiem ci, gdzie jest czip. -wyjaśnił rzeczowo Siwon.  
-Nie spodziewałem się, że przyjdziesz i podasz mi współrzędne geograficzne, naprawdę. -odparł wyraźnie znudzony mężczyzna. -Chciałem raczej chwilę porozmawiać i może wyperswadować ci kilka rzeczy.  
-Nie wiem, czy to ma sens. -rzucił szybko Siwon. Mężczyzna zacisnął mocno pięść jednak szybko ją rozluźnił. Mimo to Siwon zauważył gest i napiął mięśnie gotowy w każdym momencie do odparcia ataku.  
-To się okaże. -powiedział spokojnie. -Cała ta sytuacja nie jest taka prosta jak sobie wyobrażasz. Uważasz, że robisz dobrze próbując odnaleźć brakujące części, ale nie wiesz co się stanie, gdy misja dobiegnie końca. Tak potężna broń może zabić miliony osób trzymana w niewłaściwych rękach. 
-Co chcesz przez to powiedzieć? 
-Tylko tyle, że nie możesz ślepo wierzyć swoim przełożonym. Zastanów się nad tym.  
-Tak... -prychnął Siwon. -Mam za to zaufać komuś, przez kogo prawie straciłem przyjaciela. Faktycznie, muszę pomyśleć nad zmianą stron. -dodał z ironią, jakiej dawno nie używał. 
-Tamta sytuacja wyniknęła spontanicznie. Nie sądziłem, że Eunhyuk jest aż tak silny.  
-Nie ma wśród nas słabych, możesz to zapamiętać. -powiedział Siwon bardziej podniesionym głosem niż by sobie tego życzył. Wszystkie emocje się w nim kotłowały i czuł, że lada moment może wybuchnąć.  
-To się jeszcze okaże. -odparł mężczyzna patrząc na niego z rozbawieniem.  
-Nadal nie wiem czego oczekujesz, ale nie licz na współpracę. Zgodziłem się tu przyjechać tylko po to, żeby zabrać stąd siostrę. Nie dowiesz się niczego ani ode mnie, ani od żadnego innego członka. Możesz mnie nawet zabić. I tak nic tym nie osiągniesz.  
-Uważaj na słowa, bo zaczynasz utwierdzać mnie w przekonaniu, że pozostawienie tu twojej słodkiej siostry było słusznym pomysłem. -Siwon zrobił głęboki wdech, gdy dotarło do niego co powiedział.   
-Nie zrobisz tego... -odparł powoli.  
-A chcesz się przekonać? -mężczyzna rzucił w jego kierunku wyzywające spojrzenie po czym wstał z krzesła i ruszył w kierunku wyjścia. Siwon poderwał się nagle i rzucił za nim biegiem, jednak,  gdy tylko zrobił kilka kroków, dwóch mężczyzn stanęło mu na drodze. Próbował przedrzeć się przez nich używając wszystkich swoich umiejętności walki wręcz. Bezskutecznie. Drzwi zamknęły się na klucz a on został w środku. Bez możliwości zrobienia czegokolwiek.  

 
 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
ismi_L #1
Chapter 6: hopefully others sj members will help siwon soon. poor jiwon.
ismi_L #2
Chapter 5: New update please... Thanks for your writing.
ismi_L #3
Chapter 3: Loved it. Can't wait for more action. Keep updating. ?