Rozdział 5

Dear Diary
Please Subscribe to read the full chapter
 

Bardzo dawno temu dostałem nową grę, którą nazwałem życiem. Nie mogę się od niej uwolnić, jest włączona dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wciąż przegrywam.

 

 

 

 

Drogi pamiętniku!

Żeby dokładnie opowiedzieć Ci, jak się wtedy czułem, wkleję tu fragment starej wersji Ciebie, dobrze? Nie umiem oddać emocji tak, jak w tamtej chwili, więc...

 

 

Drogi pamiętniku!

Minęły już dwa tygodnie. Czternaście dni odkąd widziałem się z nim. Zaczął mnie ignorować. Nie wiem co się dzieje, nigdy wcześniej mnie nie unikał... Umieram bez miłości. Umieram bez niego.

 

Drogi pamiętniku! 

Jest pierwszy grudnia. Za chwilę święta, a moje życie traci swój dawny blask. Źle się dzieje, wiesz? Mojej relacji z Woo nie można już nawet nazwać znajomością. Bardzo mi go brakuje. Przeszedłem przez załamanie nerwowe z braku jego miłości. W pewnej chwili chciałem się zabić. Naprawdę. Jednak moi rodzice nic z tym nie robią. Bo po co się przejmować?

Przecież tylko wyzywają mnie od jebanych samobójczych kurew. Tylko codziennie ląduję na podłodze, kopany, bity i poniżany. Tylko ranię swoje ręce, coraz bardziej z dnia na dzień. Tylko odizolowuję się od świata, tylko zagłębiając się w depresji. TYLKO.

 

Drogi pamiętniku!

Od mojego ostatniego wpisu minęły cztery dni. Przez ten czas nie wychodziłem z pokoju. Jutro są Mikołajki. Nie chcę opuszczać tego miejsca, gdy nie jestem sam w domu, ale wiem, że kiedyś mnie zmuszą do spotkania z nimi. Lubię otaczającą mnie ciemność. Pozwala mi na pogrążenie się w myślach. Wiem, że mrok dotrzyma tajemnicy. Nie wyda mnie. Nie powie im, że ciągle mam nadzieję, że wróci. Nie powie. Im dłużej do Ciebie piszę, tym mocniej płaczę. Jestem już tym zmęczony, wiesz? Chyba zapomniałem zakluczyć drzwi, ale to nieważne. Zasypiam. Czuję ulgę.

 

Tylko te trzy wpisy zachowały się z poprzedniego pamiętnika. Resztę spaliłem w przypływie złości. Ale teraz czuję się dobrze. I żyję, a to chyba najważniejsze, prawda? Dalszą część historii opowiem Ci teraz. Z obecnego punktu widzenia. Nie wiem czy uda mi się oddać wagę wydarzeń z tamtych dni, ale musisz wiedzieć, że zmieniły one moje życie nie na żarty.

 

Tamtej nocy wyjątkowo udało mi się bezproblemowo zasnąć i obudzić się dopiero rano. To był też pierwszy raz od wielu, wielu dni, w którym odważyłem się wyjść z pokoju i spojrzeć w lustro. Wiedziałem, że rodzice o tej porze pracują, więc uchyliłem drzwi i prześlizgnąłem się do łazienki. Podniosłem wzrok, a w szklanej tafli ujrzałem obcego chłopaka. Blada, zaczerwieniona wokół oczu i na przedramionach skóra była do mnie zupełnie nie podobna. Wychudzona twarz z odznaczającymi się kośćmi policzkowymi nie miała tak charakterystycznego, radosnego wyrazu, a dołeczki zginęły bezpowrotnie. Każde żebro było dokładnie widoczne, a klatka piersiowa zapadła się, jakby chciała zniknąć. Popatrzyłem mojemu odbiciu w wyblakłe tęczówki. Nie byłem sobą. Włosy, jakby wyczuwając nastrój panujący we mnie od dłuższego czasu, opadały smętnie na zmęczone czoło.

 

- Kurwa! - krzyknąłem, uderzając dłońmi w szkło - gdzie się podziałeś, Woo?! I gdzie zabrałeś dawnego mnie?! - oparłem pięści o umywalkę i pochylałem się nad nią, oddychając ciężko. Zacisnąłem mocno powieki, czując jak gromadzą się pod nimi łzy. Usta, jak mantrę powtarzały w kółko słowa "gdzie jesteś, wróć". Poczułem szczupłe ręce, tak dobrze mi znane, na swoich biodrach.

Bez trudu mnie obróciły tak, że patrzyłem prosto w rozszerzone źrenice brązowookiego.

- To jakiś pierdolony żart, wymysł mojej wyobraźni. Opanuj się Sungyeol, weź się w garść, on nie wróci... - mówiłem do siebie jak jakiś psychopata, przekonując się, że to co widzę nie jest realne. Jednak do moich uszu dobiegł delikatny głos. Jego głos.  

Please Subscribe to read the full chapter

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet