Rozdział II

Demonic Institute: Help him, if you can. For me.

Szliśmy w ciszy powoli, kierując się w przeciwną stronę niż budynek, wcześniej oblężony przez grupę demonów. Chłopak był mało rozmowny, sprawiał wrażenie zimnego i nie zainteresowanego kompletnie niczym. Jedynie spytał się krótko skąd się tu zjawiłam, a po wyjaśnieniu, że dostałam przeniesienie do Seoulu z Singapuru, powiedział, że zaprowadzi mnie do Instytutu. Nie poddawałam się i próbowałam wciągnąć go w wir rozmowy, ale najwyraźniej nie chciał o niczym rozmawiać. Wiedziałam. Trafiłam na zarozumialca.
Doszliśmy do wielkiego 20-piętrowego budynku. Był to nowoczesny, wielki wieżowiec jakby Koreańskiej biznesowej firmy. Pobiegłam za nim, on natomiast udał się do podziemnego parkingu.
-Dlaczego idziemy do podziemnego parkingu? Jest stamtąd przejście? W Instytucie w Pekinie mają coś takiego.
-Nie, idziemy po mój motor.
-Motor?-zainteresowałam się.
-Tak motor, do Seongdong, długa droga, wolałem przyjechać tu motorem niż tłuc się w metrze. Szczególnie o tej godzinie.
Przyspieszył kroku. Minęliśmy czarne volvo, a za nim pod ścianą, stał jednośladowiec. Piękny, duży i czarny, z wygrawerowanymi srebrnymi płomieniami. Lumin założył kask, a chwilę później sięgnął po drugi schowany pod siedzeniem pasażera i podał mi go. Założyłam go grzecznie i siadłam za nim, i sięgnęłam za siebie by złapać się uchwytu zarezerwowanego dla podróżnych. Lumin obejrzał się za mną i parsknął. Sam sięgnął po moje ręce i położył je sobie na brzuchu.
-To nie zwykły motor, zasilany jest demoniczną mocą, więc radzę Ci- trzymaj się mnie mocno.
-Dobrze, odpalaj.-powiedziałam, ale jednocześnie lekko się zaczerwieniłam.
Wtuliłam sie w jego placy i mocno przytrzymałam. Mogłam poczuć jak twardy i napięty jest jego brzuch. Chciałam się jak najszybciej znaleźć się z Instytucie.
Motor wyrwał do przodu i pędem wyjechaliśmy z podziemnego garażu na zatłoczone i zakorkowane ulice Seoulu. Lumin jechał na jak możliwie największych obrotach i zręcznie mijał wszystkie samochody. Ja za to wpatrywałam się w kolorowe neony i różnorodne sklepiki z tanimi pamiątkami, sklepy z grami, płytami CD. Na wysoko zawieszonych na budynkach ekranach oglądałam koreańskie teledyski albo reklamy nowych kosmetyków. Całe miasto tętniło życiem, było…wesołe. Wtedy przypomniała mi się kobieta z Guro-gu. Jak czekaliśmy na Cichych Braci, których zadaniem było usunąć zwłoki. Kiedy stanęłam nad nią i zobaczyłam tylko puste oczy i skrzepłą krew. Wyraz przerażenia na twarzy. Było mi jej bardzo szkoda. Zaczęłam myśleć jak kruche jest życie Przyziemnych, bardzo delikatnych, nieprzyzwyczaionych walczyć. W tym momencie motor gwałtownie skręcił, a chwilę potem zatrzymał się. Silnik zgasł, a ja czułam jak wiatr przeział moje kości do samego szpiku.
-Jesteśmy. Instytut. Twój nowy dom.
Kierowca zsiadł z motoru, a zaraz po nim ja. Odstawiłam kask na miejsce i poprawiłam plecak na ramieniu. Tak, to rzeczywiście był Instytut. Biały, marmurowy posąg anioła witał nowoprzybyłych przed głównym wejściem. Idealny,przystojny, boży sługa miał gęstą czuprynę w ręku trzymał wielki miecz, w drugiej zaś wielki Anieli Kielich. Według legendy pierwszy Nocny Łowca poprosił anioła by ten pomógł ludziom wypędzić demony z Ziemi-on wtedy w kielichu zmieszał swoja krew z krwią ludzka i dał ludziom ją wypić. Tak powstalli Nefilim-poł ludzie, pół anioły-Nocni Łowcy. Wszystko było ogrodzone wykonanym z kutego żelaza ogrodzeniem, zakończonym na czubkach ostrymi jak brzytwa grotami. Brama była równie okazała. Lumin wyciągnął zza paska wielki klucz i otworzył ją wchodząc pierwszy. Chłonęłam widok pięknej architektury budynku.
Dla Przyziemnych wyglądał tylko jak stary, niski, zaniedbany i opuszczony katolicki kościołek. Małoważny i bezużyteczny przy tak wielkiej liczbie protestantów i buddystów w Seoulu. Ja widziałam go inaczej. Ponad 60 metrowa katedra olśniewała z każdej strony. Dwie strzeliste wieże, wybijały się niemal do chmur, wielka nawa środkowa misternie była zdobiona płaskorzeźbami aniołów i serafinów, malutkie cherubinki stały po bokach wielkich, starych, kamiennych schodów, prowadzących do głównego wejścia-żeliwnych drzwi, ozdabianych scenami z życie Jonathan’a pierwszego Nocnego Łowcy. Nawy boczne były utrzymane w podobnej dekoracji, a całość dawała wrażenie jakby wzorowano się na budowie Hogwartu, ale w bardziej anielskim koncepcie. Gdy weszłam do środka, wnętrze było urządzone w bardzo barokowym niemal stylu. Wszystko w brązach i zieleniach z drewnianą boazerią.
-Zapewne Dyrektor będzie chciał Cię zobaczyć. Skoro dostałaś przeniesienie od Clave to Woo Bin już o tym wie.
-Jasne. Możesz mnie zaprowadzić? Nie wiem gdzie to jest.- powiedziałam zakłopotana.
-Ktoś inny może Cię zaprowadzić.- Lumin podniósł głowę i rozejrzał się dookoła jakby w oszukiwaniu kogoś.- V!- krzyknął. Wysoki chłopak z ładną, jakby lwią czupryną odwrócił się w naszą strone i podszedł do nas z uśmiechem na ustach. Po sposobie chodzenia, a nawet temu jak wesoło iskrzyły mu się oczy widać, że był typem lekkoducha.- V, zaprowadź ją do Dyrektora, jest nowa. Od Clave.
-Chciałbym bo jest bardzo ładna, ale nie ma potrzeby, bo ty właśnie też zmierzasz do Woo Bin’a. Jak tylko się pojawisz kazał Cię do siebie przysłać. Więc ja jestem zbędny.- chłopak również odziany na czarno w sweter i jeasny odszedł z rękami w kieszeniach i uśmiechem na twarzy.

Lumin nic nie powiedział i skierował się do windy naprzeciwko wejścia.
-Dlaczego Dyrektor również Ciebie wzywa?
-Nie wiem. Woo Bin ma to do siebie, że często mnie wzywa, jak nie do misji to żeby mi wypomnieć „karygodne zachowanie”. -wzniósł oczy ku niebu.
-Okej, rozumiem.
Teraz mogłam mu się lepiej przyjrzeć, w dość dobrym choć sztucznym oświetleniu, a nie anielskiego noża. Jak myślałam, że był przystojny, myliłam się i to bardzo, był niesamowicie przystojny. Jak na Azjatycką urodę bardzo pasowały mu piękne płowe włosy, teraz posklejanie przez krew i pot. Krew na policzku zdążyła mu skrzepnąć. Był wyższy ode mnie jakieś 20 cm. Chyba czuł na sobie mój wzrok bo spojrzał na mnie. Przyglądał mi się chwilę po czym kąciki ust drgnęły mu jakby do uśmiechu. Pochylił się nade mną i uniósł rękę. Kawałkiem rękawa próbował zatrzeć krew z mojego policzka. Niestety zaschnęła na dobre. Sięgnęła by odsunąć jego rękę od mojej twarzy-było to bardzo krępujące i nie komfortowe. Gdy tylko ujęłam jego dłoń mnie i jego poraził prąd. Choć początkowo było to szokiem, potem uznałam za…przyjemne? Wyswobodził swoją rękę z mojego objęcia i zwiesił ją przy boku. Nie wiem dlaczego w ogóle to zrobił.
Drzwi windy się rozsunęły i Lumin zaprowadził mnie do gabinetu Dyrektora tutejszego Instytutu-Kim Woo Bin’a. Gdy weszliśmy Łowca odwrócił się n naszą stronę na fotelu obrotowym i powitał szerokim uśmiechem. Kazał usiąść i nalał do filiżanek trochę gorącej herbaty. Przyjęłam napar z ochotą, bardzo chciało mi się jeść i pić. Pociągnęłam łyk, była wyborna, słodka z miodem.
-Zacznijmy. Co do Ciebie.- zwrócił się w moją stronę.- Dostałem powiadomienie od Clave i Singapurskiego Instytutu. Miło, że tak znakomita Łowczyni z rodu Park, wróciła w rodzinne strony, twoi rodzice uczyli się głównie tutaj, moi jeszcze ich pamiętają- byli znakomici.- pogrzebał trochę w dokumentach. -Potem zdaje się, że oddelegowali ich do Idrisu, a jeszcze potem-Singapuru. Jeszcze w Idrisie urodziłaś się ty, choć krwią pochodzisz od Nocnych Łowców z serca Seoulu. To najlepszy Instytut w Azji. Widziałem twoja akta, parę razy oddelegowali cię do innych Instytutów, ale na bardzo krótko. Widzę że jest tu Instytut w Warszawie, Paryżu, Rzymie, Hong Kong’u i Tokio. Brawo! Jak na tak młodą Łowczynie wprost wybornie.
-Tak młodą? Ile ma lat?- po raz pierwszy od naszego przybycia odezwał się Lumin.
-Lat skończyła 18. Tydzień temu.- odparł dyrektor, przeglądając moje akta.
-Tydzień i pół.- zażartowałam.
Zobaczyłam, że dyrektor uśmiecha się pod nosem. Ale gdy przeniosłam wzrok na Lumina nie śmiał się. Wręcz przeciwnie, jego twarz pociemniała i jakby poniał.
-Okej to już wszystko wiemy. Ale wezwałem Cię tu z innego powodu.-spojrzał na Lumina.- Ciebie też.
-Mnie? Dlaczego plątasz mnie w sprawy tej Łowczyni?- od razu się zezłościł.
-Nie na sensu się niepotrzebnie złościć, a bo dlatego, że oprócz mnie w całym Seoulu jesteś najlepszym Łowcom i jesteś dostatecznie dobry, żeby ją chronić!- wysyczał.
-Chronić?! Mnie?! Dlaczego?!- póki co zachowywałam spokój. Nie rozumiałam nic z ich rozmowy. Po co mi niby to?- Proszę mi to wyjaśnić. Jaka ochrona?
Dyrektor westchnął głęboko.
-Nie oddelegowano cię tu bez powodu bo, jest ktoś kto…odwrócił się od błogosławieństwa aniołów. Nie wiemy kim jest ani co planuje, wiemy, że cię szukał. W Singapurze, w Rzymie, Paryżu…po całym świecie. Nie miałaś o tym pojęcia, zawsze ktoś z zewnątrz cię chronił. Ale skończyłaś 18 lat, ktoś chce cię dostać w swoje ręce, ten ktoś przysyła tu demony. Za Tobą. Jako Instytut mamy za zadanie chronić ludzkość, ale jeśli ten ktoś Cię dopadnie, a jest bardzo zdeterminowany, to będzie znaczyło, że nie będziemy mogli ochronić nawet siebie nawzajem. Rozumiesz? Plan jest taki, żeby nie dopuścić by cię skrzywdził. A Lumin jest dobry. Kiedy zadam mu misję chronienia ciebie na pewno da z siebie wszystko.-wyjaśnił.
-Dlatego wysłałeś mnie do Guro? Bo wiedziałeś, że tam będzie?
-Mniej więcej w tych rejonach.- odparł Woo Bin i zacisnął usta. Próbował w jakiś sposób załagodzić niepojętą złośc Lumina. Widać, ze robił to często.
I to mnie przekonało.
-Dobrze.- powiedziałam na wydechu.
-Co dobrze?- wysyczał Lumin.
-Jeśli jestem w niebezpieczeństwie…to…- zaufałam Woo Bin'owi. Nie byłam samobójczynią, a z opisu tropiciel był bardzo sprytny. A ja mam to do tego, że mierzę siły na zamiary. Ale ten ktos jeszcze pożałuje.
-To mam Cię chronić?- Lumin podniósł głos.
-Nie wiem.- westchnęłam. Miałam juz dość tego dnia.
-Nie ty decydujesz tylko ja.- powiedział Dyrektor.- A masz to robić. Chronić ją 24h/7. Od dziś zamieszka w pokoju obok. W pokoju do którego wejście będzie tylko przez twoją sypialnie.- powiedział twardo Dyrektor. Z Początku miły, teraz pokazał swoją wyższośc i władze. Jak na prawdziwego przywódcę Nocnych Łówców przystało. Mogło by się wydawać, że emanował siłą. W dodatku co jak co, ale wyglądał na groźnego faceta.-Takie są środki ostrożności.
-Środki ostrożności. –powtórzył kwaśno Lumin.
-Tak. I ani słowa więcej. Do widzenia.
Woo Bin wyprosił nas z gabinetu, karząc mojemu „ochroniarzowi” pokazać gdzie będzie od dziś mój pokój. Lecz gdy tylko przeszliśmy kawałek korytarza, nagle zostałam przyszpilona do ściany. Z taką szybkościa, zwinnością i co najgorsze-siłą, że boleśnie uderzyłam potylicą w róg drewnianej boazeri. Przez Lumina.
-Będę Cię chronić, tak! Ale nie myśl sobie, że Cię polubię! Nienawidzę Cię! Przez ciebie ominie mnie wiele misji. Możliwe, że w ogóle już żadnej nie dostanę. A to wszystko przez Ciebie! Jesteś teraz moją pieprzoną kulą u nogi, cholernym problemem, z którym mam się uganiać! Podpadłaś mi odkąd tylko cię zobaczyłem, ale teraz najchętniej bym cię zabił! -wysyczał to wkładając w to tyle jadu i nienawiści, że aż dreszcz strachu przebiegł po moich plecach.
Wreszcie puścił mnie. Zostawiając samą w ciemnym korytarzu.


 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet