Rozdział III

Demonic Institute: Help him, if you can. For me.

Gdy otworzyłam lekko oczy, mogłam dojrzeć jak belki sklepienia suną  w przeciwną niż ja stronę. Byłam niesiona, nie wiedziałam przez kogo, nie pamiętam nawet momentu w którym zasnęłam. Czułam jednak, że słodki sen kusi mnie do powrotu do krain marzeń. W ramionach tego kogoś było mi ciepło i przytulnie, nie chciałam żeby mnie puszczał. Chwilę potem pod policzkiem poczułam puch kołdry. Przyjemne ciepło ramion znikło, przez co do moim ciele przebiegł dreszcz. Jednak szybko na moje ramiona ktoś nasunął gruby koc. W pośpiechu otuliłam się nim. Parę sekund później znów spałam, a we śnie, że gubię się w ciemnych alejach miasta, bezradna i sama, z ciemnego zaułka wita mnie para czekoladowych oczu. I nie wiem, czy to dobry omen, czy zły.

***

Promienie światła padły wprost na moje oczy. Przez pierwsze minuty wcale mnie to nie drażniło, jednak potem naprawdę zaczęło przeszkadzać, więc postanowiłam już wstać. Szybko rozejrzałam się po pokoju, mój plecak i pas z arsenałem leżały koło małej drewnianej komody. Wzrok następnie pokierowałam w stronę drzwi i na chwilę zamarłam. Stał tam nie kto inny jak Lumin. Opierał się leniwie o framugę z zaciśniętymi w wąską linie ustami i obserwował mnie.

-Wstałaś.- stwierdził.

-Nie wchodzi się bez pukania.-powiedziałam wrednym tonem.

Wyprostował się i zapukał knykciem parę razy w drewniane drzwi mojego pokoju.

-Nie zapomnij tylko, że wejście jest przez moją sypialnie, gdy będziesz chciała wyjść też zapukaj. Należy mi się prywatność, w końcu co ja mogę robić? Pieprzyć dziwki? –udawał przez chwilę, że intensywnie nad czymś myśli. Między jego brwiami pojawiła się pionowa zmarszcza.-Tak, jak usłyszysz jakieś krzyki kiedyś, nie przejmuj się.- widząc, że się krzywię zmienił temat.-Powinnaś coś zjeść. Jest późno.

-Późno? Która godzina?

-Po 13.-powiedział ciągle wpatrując się we mnie.

-Nie musiałeś mnie wcale budzić. Tu w Instytucie chyba nie potrzebuję ochrony. Nie proszę Cię o przysługi, a teraz wyjdź i zostaw mnie samą, chce skorzystać z toalety.-wygramoliłam się z łóżka, spostrzegając, że spałam w ubraniach, w których zawitałam w progi tego budynku. Zaczerwieniłam się lekko. Gdy znów spojrzałam w stronę drzwi nie spostrzegłam w nich nikogo-były zamknięte. Nie słyszałam nawet skrzypnięcia, świadczącego tego, że wychodził.

Wejście do łazienki znajdowało się między komodą, a pustą półką na książki. Wzięłam szybki prysznic, zmywając z włosów i twarzy krew z wczorajszej masakry. Ciepła woda kojąco spływała z ramion, dając uczucie błogiego masażu.
Szybko wysuszyłam włosy i nałożyłam makijaż. W pokoju przeprałam się w świeży komplet ubrań, oczywistością było, że czarnych. Zaczęłam powoli się rozpakowywać, układając ubrania w półki komody, a nieliczne książki stawiając na stoliku nocnym. Broń pochowałam do małej szafy, a najcenniejszy miecz-bo po mamie-ukryłam pod łóżkiem. Gdy wstałam i otrzepałam się z kurzu usłyszałam pukanie.

-Proszę.-zawołałam.

Do mojego pokoju wszedł wysoki, szczupły chłopak, z tacką w ręce z paroma pysznie wyglądającymi rzeczami. Był przystojny, wyglądem przypominał kotka, jego ciemnobrązowe oczy okalane były gęstymi czarnymi rzęsami, a piękne lśniące krucze włosy opadały grzywką na czoło. Postawił tackę na łóżku i podszedł do mnie wyciągając rękę by się przywitać.

-Hej, jestem Kim Myungsoo. Ale mówią mi czasem L. Dowiedziałem się, że mamy jakąś nową, ale nie zobaczyłem Cię ani na śniadaniu, ani obiedzie, więc pomyślałem, że zgłodniałaś. Przyniosłem co nieco. To Dyrektor mi powiedział gdzie mieszkasz, współczuję.- wyjaśnił pośpiesznie i uśmiechnął się krzywo na koniec.

Uścisnęłam jego dłoń i potrząsnęłam nią krótko. Miło było poznać kogoś tak miłego. Sympatyczna odmiana po przejściach z Luminem.

-Chyba też go nie lubisz.- zagadałam.

-Żeby tylko. Okej to ja się zbieram. Smacznego.- powiedział i cofał się do drzwi.

-Hej, hej, zaczekaj. Usiądź, zjemy razem, poznamy się. Jeśli nie masz misji, czy czegoś do roboty akurat. Było by mi miło niż siedzieć tu samej.

Chłopak wahał się chwilę.

-W sumie nie mam nic do stracenia. Oczywiście, nie gdy Lumin się pojawi.

-Nie przejmuj się nim, to dupek.

Wzięłam z tacki jabłko i rzuciłam w jego stronę. Ze zwinnością godną kota złapał je. Jego wygląd najwyraźniej przekładał się na zręczność.
Siedliśmy razem na łóżku i zajadaliśmy resztki pysznych koreańskich dań. Szybko złapaliśmy wspólny język, już po paru minutach rozmowy śmialiśmy się i szturchaliśmy jak para naprawdę dobrych przyjaciół.
Nowopoznany był bardzo sympatyczny. Naprawdę był osobą, którą lubi się już w momencie jej zobaczenia.
Dojadłam resztki ryżu i odstawiłam porcelanowe naczynie na tacę.

-Naprawdę dziękuję Ci za to wszystko.- powiedziałam i uśmiechnęłam się promiennie.

-Nie ma za co, jak będziesz czegoś potrzebować, wal śmiało. Mieszkam piętro niżej.

-Jasne.

-Dobra muszę już iść, wieczorny trening.

-Jeszcze raz dzięki.- uściskałam go szybko w podzięce.

W tym momencie drzwi z hukiem otworzyły się i wmaszerował przez nie Lumin. Wyglądał na bardzo zdenerwowanego i pobudzonego.
Gdy zobaczył, że ściskam Myungsoo, zatrzymał się i przyglądał nam chwilkę. Powoli spuściłam ręce z ramion nowego przyjaciela i spojrzałam w oczy Lumina. Jak zawsze były zimne, ale głębiej kryło się coś jeszcze. Ale nie mogłam tego odczytać. Po chwili zwrócił się do mnie.

-Widzę jesteś tu jeden dzień, a masz już chłopaka. Pragnę zauważyć, że tą niezdarę, w dodatku ty zalazłaś mi za skórę, tak, musieliście się wspaniale dobrać.

-Przestań.- powiedziałam twardo.- To kolega, a nie mój chłopak i przyniósł mi tylko coś do jedzenia.

-Nieważne. Mam misję. Znaczy my mamy, idziesz ze mną bym miał na Ciebie oko. Nic ci nie grozi. Za pięć minut przed Instytutem.- zapowiedział.

-Rozumiem.- powiedziałam i pogrzebałam trochę za bronią.

Lumin zdążył wyjść, a Myungsoo pozbierawszy rzeczy po naszym małym pikniku również się oddalił, grzecznie się żegnając. Odmachałam mu gdy był już w drzwiach.

Wyszłam szybko od siebie, pierwszy raz wchodząc do pokoju Lumina. W dekoracji podobny był do mojego pokoju, ale troszkę większy i bardziej osłoneczniony. Ale gdy obracałam się by zamknąć drzwi do sypialni, zauważyłam, że na stoliczku obok leży talerz pełen kanapek i zimny już kubek kawy. Z małą karteczką: „ Zjedz szybko i spotkajmy się na dole w holu. Pokaże Ci miasto. ~Lumin „

Zrobiło mi się przykro i poczułam ucisk w dołku. Zapewne od mojej pobudki czekał na mnie cały ten czas na dole. Myślał, że coś mi się stało, choć było to absurdalne, jestem w Instytucie, tu ochrona jest parenaście razy silniejsza i bezpieczniejsza niż jakiekolwiek zabezpieczenia Przyziemnych. Mimo, że sprawiałam mu problem, bo byłam niejako-choć bardzo nie chciałam- na jego głowie. Mimo, to on się starał.
Zapewnić mi bezpieczeństwo.

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet