Rozdział IV

Demonic Institute: Help him, if you can. For me.

Po godzinie drogi w kompletnej ciszy, dotarliśmy pod wielką opuszczoną melinę na samym końcu dzielnicy Gangnam. Budynek był szary, okna powybijane, a mury były popękane. Ewidentnie był przeznaczony do rozbiórki. Zastanawiałam się tylko, jakie demony mogą tu grasować. Ludzie tu nie przychodzili, nie miałyby się czym żywić, więc po co tu siedzą?

-Mieszka tu zgraja sukubów i inkubów.- Lumin odpowiedział jakby na moje nieme pytanie.- Zapewne wiesz, co to za stworzenia?

Spojrzał się na mnie i pytająco uniósł brwi.

Traktował mnie jak małego Łowcę, którego dopiero uczy się jak rozróżniać demony, czy uczy nowych run. „Kochanie widzisz tego wielkiego czerwonego stwora bez oczu? Tak to Oni, brawooo!”

-Sukuby to żeńskie demony, które nawiedzają mężczyzn w snach i wykorzystują ich. Inkuby to ich męskie odpowiedniki. Rozumiem, że mogłeś tego nie wiedzieć, ale polecam zajrzeć do podręczników.- odgryzłam się złośliwie.

-Zabawna jesteś.-powiedział z kamienną twarzą, bez cienia wesołości w głosie.

-Dziękuję.

Wyjęłam moją stelę zza paska z bronią. Już pora by nakreślić sobie parę runów ochronnych. Na skaleczenia, na wytrzymałość, szybkość, czy bezszelestność. Stela była wykonana ze srebra i elektrum- czyli magicznego stopu.

Przyłożyłam już jej jeden koniec do nadgarstka, gdy Lumin wyrwał mi ją z ręki. Obracał ja chwilę między palcami i obserwował jak naukowiec nowe znalezisko.

-Ładna. Ale widzę, że tak szybko kreślisz znaki, że zastałby tu nas wschód słońca. Dawaj rękę.

Posłusznie wyciągnęłam do niego rękę, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie chciałam się z nim spierać i marnować swojego czasu.

Ujął moje ramię zadziwiająco delikatnie i kreślił zgrabne, czarne niczym węgiel linie, które zagłębiały się w moją skórę jak tatuaż. Gdy sama kreśliłam runy, bardzo mnie to bolało. Nie miałam jeszcze wyczucia. Ale on robił to w taki sposób, jakby nie wypalał mi magicznych znaków na ręce, tylko muskał ja opuszkami palców jak kochanek swoją najdroższą.

Gdy tylko o tym pomyślałam, zatrzęsłam się i odrzuciłam tą myśl jak najdalej mogłam. Gdy zauważył, że zadrżałam, zapytał:

-Zimno Ci?

-Nie. To chyba przez stele.

-Hmm…okej zrobione.- oddał mi moją własność.

-Dzięki, chociaż sama też potrafię.

-Nie wątpię, ale nie mamy czasu. Wejdziemy piwnicą, one gnieżdżą się na samej górze jak wampiry.
-Prowadź.- mówiąc to teatralnym gestem zeszłam mu z drogi.
Pomaszerował za budynek, dookoła niego znajdowało się pełno odpadków, śmieci, puszek po coli i  opakowań. Śmierdziało tu zgnilizną i charakterystycznym zapachem sukubów i inkubów-zapachem rozkładu ciała. Ale tez słabo wyczuwalny był  inny aromat.
-Czy nieopodal jest jakieś stado wilkołaków?- zmarszczyłam nos gdy zrobiłam głębszy wdech.-Czuje ten swąd z daleka.

-Zamieszkują baraki jakiś kilometr stąd. Mamy je pod kontrolą, ostatnio nawet przestały gryźć ludzi. Choć musieliśmy zabić Alfę, ale skoro teraz jest spokojnie...-urwał. Znalazł wielki właz do piwnicy budynku. Odsunął wielką klapę, przyglądał jej się i wskoczył tam.
Pochyliłam się nad wielką czarną przepaścią.
-Głęboko?
-3 metry.- odpowiedział Lumin.

Bez słowa wskoczyłam w otchłań i miękko wylądowałam na zimnej betonowej podłodze. Wyprostowałam się i zobaczyłam Lumina stojącego naprzeciwko mnie z magicznym kamieniem w ręku. Przez jego szczupłe palce sączyło się białe światło.

-Idziemy.-zakomenderował.
Wyjąwszy seraficki miecz, nadałam mu imię, przez co całe pomieszczenie na parę sekund zalało niebiańskie światło. Poszłam za moim towarzyszem, który już ściskał w ręku kindżał i spokojnie wchodził po stopniach na górę. Weszliśmy do wielkiego salonu, który okazał się jeszcze bardziej ohydny niż sam wygląd budynku z zewnątrz. No podłodze walały się kości małych, a czasem większych zwierząt, paskudne, ciemne i spróchniałe. Nad zwłokami ciągnął się smród rozkładu a nad nim latały roje much.
-Paskudne miejsce.- powiedziałam z niesmakiem.
-Idealne dla demona, nie sądzisz?
Lumin zaglądał w każdy najmniejszy kąt, uważnie obserwując otoczenie. Oczywiście kazał mi za sobą chodzić, bym była blisko niego w czasie zagrożenia.
-Na tym piętrze nic, wchodzimy wyżej.
Obszukaliśmy całe drugie, trzecie i czwarte piętro i nic nie znaleźliśmy, choć zapach demonów stawał się coraz bardziej wyczuwalny.
Nagle usłyszałam wielki trzask jakby coś spadło z impetem na ziemie. Mój wzrok powędrował na sufit i na sekundę zamarłam. Przez drewniane belki i beton sączyła się krew, ale nie ludzka. Była czarna niczym smoła i równie gęsta, skapywała powoli na ziemie wielkimi strugami.
-Na górze. Tuż nad nami. Chodź.
Lumin już wbiegał bezszelestnie po schodach na wyższe piętro.
Popędziłam tuż za nim, i w chwile zrównałam z nim krok. Był szybki i zwinny nie łatwo było mu dorównać. Oczywiście nie żebym się poddawała.
Gdy weszliśmy pokierowaliśmy się na koniec korytarza, gdzie znajdowało się jedyne pomieszczenie zalane światłem. Ciepłym światłem. Czyżby ogniem?

Podeszliśmy pod same ramy drzwi.

Obserwował przez chwile co się tam dzieje. Zauważyłam, że cały zesztywniał, a mięsnie na jego ramionach spinają się pod skórzaną ciasną kurtką. Spojrzałam się na dłoń w której dzierżył miecz. Zaciskał mocno palce na jej rękojeści.
Zaraz nastąpi atak, pomyślałam. Również poprawiłam broń w dłoni by lepiej leżała.
Lumin odwrócił twarz w moją stronę. Był bardzo blisko, między nami istniała przestrzeń tylko kilku centymetrów. Mogłam dojrzeć jak czekoladowe są jego oczy, jak malinowe są jego usta. Eunji, o czym Ty myślisz, skarciłam się w myślach.
-Zostań tu.
Zamrugałam. Chyba się przesłyszałam.
-Co?
-Zostań tu!- wysyczał.- Jestem za Ciebie odpowiedzialny, nie może ci się nic stać. Wejdę tam i je wybije, jeśli jakiś ucieknie, jest twój. Ale wątpię by to się stało.
-Nie ma mowy idę tam z To...
-Zostań tu na Anioła!- przerwał mi brutalnie.- Nie będę się bić i jednocześnie się o Ciebie martwić. Wcale mi to nie w smak!
Nie odezwałam się, a on wbiegł w demoniczne gniazdo nie przejmując się już mną.
Stałam przez chwilę, słysząc tylko ryki demonów i odgłos wbijanego miecza w cielska.
Nagle zaczęło mi się robić niedobrze i duszno. Jakby  ktoś odprowadził całe powietrze z tego miejsca, jakby zgęstniało ono do postaci stałej tak, ze można było odgarniać je rękoma. Oparłam się o ścianę, dalej słysząc odgłosy rzezi, brałam krótkie płytkie wdechy. W głowie zaczęło mi się mieszać, jakbym była pijana. Oddychaj, nakazałam sobie. To wręcz niemożliwe, żeby mój stan tak szybko się zmienił. Nawet jeśli miałam runy zdrowotne. Zatrzęsły mi się nogi, miałam ochotę zwymiotować. Zgięło mnie w pół. Miecz wypadł mi z ręki a ja pośpiesznie się objęłam, próbując się nie rozpaść na kawałeczki. Co mi się dzieję?! Wylądowałam na kolanach drgając, jak osika, do ust podchodziło mi dzisiejsze śniadanie. Oblał mnie pot sklejając mi włosy na czole i karku. Zapewne byłam teraz koloru kartki papieru, czyli było bardzo źle zważając na to, że moja skóra już miała kolor mleka.
Coś szarpnęło mnie do góry.
Poczułam, że szpony tego czegoś rozdzierają mi koszulę na ramionach na strzępy. Z ran cieknie gorąca krew. Zostałam przyszpilona do ściany, a moją twarz owija cuchnący i gorący oddech. Otworzyłam oczy orientując się, że mocno je zaciskałam.
Ujrzałam przed sobą inkuba. Obrzydliwego, ciemnoczerwonego. Uśmiechał się do mnie, a ja zauważyłam, że jego wielkie, żółto-czarne kły ranią jego zgniłe wagi, że wypływa z nich zielonkawy płyn. Przez moje złe samopoczucie, opadłam z sił, ale próbowałam się wierzgać, byle tylko się ode mnie odwalił. Zabrakło mi powietrza, mroczki tańczyły przed oczami. Nie mogłam dosięgnąć miecza, nie mogłam ruszyć rękoma, bo demon trzymał mnie w żelaznym uścisku.
Rozszerzył swój obrzydliwy „uśmiech” jeszcze bardziej.
Aż czułam swąd trucizny-bardzo gorzki i siarczysty.
Nagle wbił mi zęby w szyję a ja zaskomlałam cicho. Puść mnie Plugastwo, krzyczałam w myślach, bo nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Czułam jakby ktoś wylał mi na szyję, kwas z baterii. Piekący ból rozchodził się bardzo szybko po ciele.
Lumin, pomyślałam tylko. Lumin.
Uścisk z moich ramion –teraz zbrudzonych krwią i śliną inkuba- zniknął.
Usłyszałam tylko ostry odgłos uderzenia o podłogę i syczenie.
Widziałam wszystko jak za mgłą, kiedy podbiegł do mnie Lumin.
-Hej, hej trzymaj się!- mówił w zdenerwowaniu i pośpiechu. Zręcznie nakreślił mi irantze, na ramieniu, by rana szybko się zagoiła, ale z niej dalej sączyła się ślina, która była potężną trucizną, zdolną zabić...w kilka minut.
Zaklął głośno.
-Cholera, tu pomoże tylko Czarownik!
Wyjął coś z tylnej kieszeni i nakreślił coś szybko stelą, po czym kartka sama zajęła się ogniem i znikła. Była to Piekielna Wiadomość-wiadomość, która docierała do odbiorcy prawie natychmiast po wysłaniu.
-Lumin...-wycharczałam.- Powietrza...nie mogę oddychać.
Jakaś cześć mnie-ta świadoma wszystkiego, a nie ta teraz; cierpiąca- zauważyła, że skomli jak zbity szczeniak. Tak nie powinno być.
Wziął mnie szybko na ręce i zbiegał ze mną błyskawicznie po schodach jakbym ważyła tyle co piórko.
Byliśmy już na zewnątrz, gdy położył mnie na chłodnej ziemi.
Przywitałam ten jesienny przymrozek z zadowoleniem. Było mi gorąco jak w piekle. Ubrania lepiły się do mnie jak druga skóra.
-Niech przestanie.-jęczałam zza czerwonej zasłony niewyobrażalnego bólu.-Niech przestanie proszę, Lumin, błagam.
Zaczynałam majaczyć w gorączce.
Spojrzałam się na Lumina. Jak zawsze jego wyraz jego twarzy był wściekły, ale mieszało się to trochę z zaniepokojeniem. Bał się?
Obserwowałam jak światło Księżyca i gwiazd pada na jego blond włosy, powodując, że teraz wydawały się srebrne. Wyglądał jak Anioł, najprawdziwszy prostu z nieba, złoty i majestatyczny.
-Wyglądasz jak Anioł.-wyszeptałam bełkotliwie, ale on chyba tego nie usłyszał.

Rana boleśnie zapiekła, znów jęknęłam.
-Trzymaj się Czarownik, zaraz tu będzie.
Ale obraz przed moimi oczami zaczął bardzo ciemnieć. Pamiętałam, że twarz Lumina nagle zniknęła, zastąpiła ją inna, a jej oczy mnie przeraziły.
-Lumin, nie! Nie zostawiaj mnie samej, to boli. Niech przestanie, błagam!- krzyczałam.
Oczy tego czegoś były wielkie i miały kolor błękitnego nieba, a źrenice jak u kota. Zanim kompletnie zemdlałam z bólu, przed sobą dostrzegłam kolorowe gwiazdki, a do nozdrzy napłynął mi silny zapach lawendy.

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet