Prolog 1.1

Error 404 [PL]

Wizja przeciągniętej próby niezbyt przypadła mu do gustu - chociaż kto by się tam cieszył z dodatkowych czterech godzin pracy po całym dniu spędzonym na pracy właśnie? Z pewnością nikt zdrowy na umyśle… Pomyślał Taeyang i wypił kolejny łyczek kawy z kubka, z niesmakiem stwierdzając, że do końca przerwy zostały mu nie więcej niż cztery minuty.

Mógł mieć tylko niczym nieuzasadnioną nadzieję, że chociaż dziś uda im się to wszystko skończyć. Nie pamiętał, żeby ostatnio mógł się chociaż raz porządnie wyspać albo wypić w spokoju kawę – był tak wyczerpany, że już zupełnie zapomniał jak to jest być zwyczajnie wypoczętym.

- Zaraz idziemy, wypij to do końca. – Seunghyun dosiadł się na ławce obok niego.

- Mhm…- Taeyang spojrzał na kolegę i mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. On padał ze zmęczenia, a koleś obok wyglądał jakby dopiero co wstał z łóżka po 10 godzinach godnego wypoczynku. Patrzył bystro swoimi niebieskimi oczami i tylko kwaśna mina wskazywała na to, że miał tego wszystkiego po dziurki w nosie. Taeyang zrezygnowany chciał wstać, żeby wyrzucić w połowie pełny kubeczek, ale czyjaś ręką zatrzymała go na miejscu.

- Wypij. – Posłusznie uniósł naczynko do ust. – Ostatnio wyglądasz okropnie. Czym ty się tak męczysz? Stary, tak nie może być, wyglądasz jak cień samego siebie… - Seunghyun miał powody, żeby się martwić, a Taeyang musiał przyznać mu rację. Przecież to nie pierwszy raz, kiedy mają tak napięty grafik, że nie pozostaje im żadna chwila wolnego. Po jakimś czasie człowiek się do takich warunków przyzwyczaja i nie stanowią one dla niego żadnego problemu.

- A skąd mam wiedzieć co robię nie tak?- Wyrzucił z siebie zdenerwowanym tonem.

- Może nawet tego nie zauważasz. Proponuję ci wizytę u lekarza – zrobisz sobie badanie krwi, może to niedobór… czegokolwiek.

- Nie mam czasu żeby łazić do ludzi, którzy mają zamiar rozharatać mi rękę. – Był strasznie drażliwy, ale na jego szczęście Seunghyun miał w zapasie niezliczoną ilość cierpliwości.

- Dopij to do końca i chodź. – Kolega opuścił go z westchnieniem.

- Dopij, dopij… - Mruknął do siebie kpiąco i wstał, żeby wyrzucić plastikowe naczynie. Zakręciło mu się lekko w głowie. Z całego serca zazdrościł pozostałej części zespołu, Seungri’emu, Jiyong’owi i Daesung’owi, że mogli o normalnej godzinie wrócić do domu. Tylko on i Seunghyun oczywiście musieli zostać.

Przynajmniej nie miał jeszcze dzisiaj w planach ważnego spotkania, jak to się miało w przypadku Seunghyun’a. Niewiele wiedział, ale słyszał, że kolega kiedyś pokłócił się poważnie ze swoim bratem i teraz szykuje się na przeprosiny, bo czuje się winny. Cóż, ta sprawa jakoś nie bardzo go dotyczyła, mimo że owy brat był ich menadżerem. Ledwo potrafił przypomnieć sobie jego imię.

Kiedy wyrzucił kubeczek, zdał sobie sprawę, że jego ręka nieco się trzęsie. Przyjrzał się jej i westchnął cicho.

- Chyba naprawdę potrzebuję urlopu…

A potem musiał iść. Pracować właśnie.

 

Kiedy w końcu wyszli z budynku, na zewnątrz było już ciemno, a temperatura spadła o kilka stopni. W końcu zaczęła nadchodzić zima, Taeyang nie mógł się zdecydować czy się z tego powodu cieszy czy nie. Spojrzał z ukosa na Seumghyun’a, a potem zirytowany trącił go, odrobinkę za mocno, żeby się pospieszył. Niesprawiedliwości moja…

Seunghyun nie odezwał się ani słowem, ale wreszcie wyciągnął kluczyki. Chwilę potem siedzieli już w ciepłym wnętrzu samochodu. Coraz mniej minut dzieliło ich od wymarzonego wypoczynku - Taeynag’owi jakoś nie chciało się marnować resztek sił na rozmowy, jego koledze chyba również. Jednak mimo to czuł, że zmęczenie wcale nie było jedynym powodem, dla którego trwała między nimi dość ciężka i krępująca cisza. Można było wlepić wzrok w szybę i udawać, że nic się nie dzieje, albo w końcu poruszyć niewygodny temat. Boże, zawsze ja…

- Dziś spotykasz się ze swoim bratem.- Teayang stwierdził niespodziewanie, nadal spoglądając w okno, jakby działo się za nim coś niezmiernie interesującego.

- Mhm…- Ledwo dosłyszał ciche mruknięcie kolegi.

- Wybaczyłeś mu już?- Teraz w końcu spojrzał na Seunghyun’a., który teraz, dla odmiany, wyglądał na zmęczonego i zaniepokojonego, a wnioskując po ściągniętych brwiach, może nawet trochę zdenerwowanego.

Westchnął ledwie niezauważalnie. Minęło kilka chwil, zanim otrzymał odpowiedź na swoje pytanie.

- Chyba… od razu jak wyszedł. Tak przynajmniej mi się zdaje.- Po tej zaiste długiej i rozwiniętej wypowiedzi, w samochodzie znowu zapanowała cisza.

Seunghyun zbyt dobrze pamiętał tamten wieczór, dwa miesiące temu. Żałował swoich słów, tego jak się zachował no i tego, jaki był przez te wszystkie lata…

 

 

- Chris co ty sobie wyobrażasz?!- Seunghyun powtórzył tę kwestię już chyba z piąty raz. Z tą różnicą, że za każdym razem coraz głośniej. - Zawsze jest tak samo! Coś ci się powie, a ty, oczywiście ,zawsze musisz postawić na swoje. Bo jak inaczej! A potem są z tego same problemy! Zgadnijmy, kto je potem, kurwa, rozwiązuje, co?!- Kłótnia trwała w najlepsze, a oni nawet nie pamiętali już, o co poszło. Po prostu wyrzucali z siebie zdanie za zdaniem, próbując bez powodzenia wytłumaczyć sobie nawzajem jak diametralnie różnią się ich zdania na praktycznie każdy temat.

Zresztą, ostatnio ich relacje nie byłby najlepsze. Denerwowali się nawzajem i nie szczędzili docinek, próbowali znaleźć najmniejszy powód do rozpoczęcia kłótni, w której wygarnęliby sobie wszystko do cna. Zazwyczaj jednak takowa nie dochodziła do skutku, mimo to wiadomym było, że to tylko kwestia czasu.

I ten czas w końcu nastał.

-Nie próbuj zachowywać się jak moja matka, tylko dlatego, że jesteś starszy!

-Nie zachowuj się jak władca, tylko dlatego, że jesteś moim menadżerem!- Seunghyun rzucił białą kopertą o stół. Dlaczego on jest taki denerwujący!? Nie ważne czego by mu nie powiedział, zawsze stawiał zacięty opór. Jak osioł.

- Daruj sobie! Jaki władca?!

- A co właśnie robisz?

- Powinieneś popatrzeć na siebie!

- No to proszę. Słucham. Co masz mi do powiedzenia!?- Chris zamilkł na chwilę. Jak komuś tak nierozumnemu i ograniczonemu wytłumaczyć, co robi źle i jak beznadziejnym jest starszym bratem? Starszy brat- dobre sobie. Nigdy nikogo takiego nie potrzebował, a już na pewno nie kogoś pokroju Seunghyun’a. Halo, pomocy?

- Myślisz, że jako starszy brat, możesz sobie mną pomiatać, a ja będę się dostosowywał? Naprawdę myślisz, że coś dla mnie znaczysz?! Sam jestem w stanie sobie poradzić!

- Myślę, że z twoimi umiejętnościami do stwarzania kłopotów, potrzebujesz kogoś więcej, niż tylko brata!- Seunghyun nie dał po sobie poznać, że słowa mężczyzny przypomniały mu o okropnej sytuacji sprzed kilkunastu lat, gdy próbował stać się dla niego „idealnym starszym bratem”. Oczywiście nigdy mu to nie wyszło i pomimo upływu czasu, nadal pamiętał ten moment jako upokarzająca porażkę.

. – Wiesz co?! Ostatnio mam cię dość! Tak bardzo chcę, żebyś w końcu zniknął z mojego życia!- Chris zatrzasnął drzwi z hukiem, który dało się słyszeć chyba w całym budynku.

 

 

- Myślę, że on też już chyba ochłonął po tym zdarzeniu.- W końcu odezwał się Taeyang.

- Skoro tak sądzisz…- Wtedy Seunghyun na jedną, niedopuszczalną w jego mniemaniu, chwilę, oderwał wzrok od drogi. – Ale nadal … denerwuję się przed tym spotkaniem.- Spojrzał na kolegę. Nie wiedział czego oczekiwał, co spodziewał się zobaczyć. Na znajomej twarzy wyczytał tylko odrobinkę niezrozumienia i poczucie wypełnianego obowiązku. Nic budującego- stłumił westchnienie.

- Poza tym, przecież i tak kiedy spotka się z resztą zespołu od razu zapomni o tej waszej sprzeczce. Miśkowaty Daesung i denerwujący Saeungri… to na niego zadziała jak szklanka melisy.- Taeyang uśmiechnął się krzywo. Mimo, że uśmiech wypadł dość niemrawo, w jakiś sposób nieco uspokoił Seunghyun’a. Nawet nie do końca wiedział dlaczego.

Taeyang stłumił w sobie westchnięcie. Boże, nawet go nie uspokoił, brawo on. Nawet wizja rychłego powrotu do domu nie robiła teraz na nim większego wrażenia. Ciekawe czy ktoś tam w ogóle pomyślał, że można by przygotować im na powrót kawę. Ach, nie. Może lepiej jednak nie. I tak byli sporo spóźnieni- napój wystygłby, zanim ktokolwiek by się nim zajął. Już słyszał w głowie skargi, że się wloką i nie wracają na czas. No i na co tu czekać?

- Dzięki…- Seunghyun mruknął bez przekonania, ale nikt tego nie usłyszał. Dźwięk został zagłuszony okropnym piskiem opon trących o powierzchnię asfaltu. W pierwszym naturalnym odruchu wychylili się, żeby zobaczyć, co się stało – Taeynag nieco wolniej, Seunghyun odruchowo wcisnął hamulec. Wtedy nagle oślepiło ich światło.

Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Najpierw ogromny hałas, potem silne uderzenie, ból, krew i świat kręcący się dookoła.

A potem nie było już nic.

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
Kyungsoos_yoghurt #1
Chapter 1: Jaki świetny początek do super zapowiadającego się fanfiction C; Oby tak dalej kochana ^^