Double B one shot 1/1

Double B one shot

Zacisnąłem nerwowo dłonie na fotelu, przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech.
Nadal nie wierzyłem, że już za kilka godzin zobaczę się z moją rodziną i najukochańszą
mamą. Czekałem na to, tak długo. CEO Yang pokazał odrobinę swojej ludzkiej 
twarzy i pozwolił mi spędzić święta w moim rodzinnym mieście w Stanach. Kiedy
się o tym dowiedziałem nie chciało mi się wierzyać, że może to być prawda, ale
kiedy znalazłem bilet lotniczy na moim łóżku moje serce przyjemnie skurczyło 
się, a po plecach przeszły dreszcze. Oczekiwanie było cholernie męczące,
a z dnia na dzień ekscytacja brała górę nad logicznym myśleniem. Możnaby
było pomyśleć, że wszystko zaczyna się układać:wygrane SMTM, obietnica
debiutu, kontrakty reklamowe ze znanymi markami, kilka utworów z ludźmi,
którzy od zawsze mnie inspirowali. I tylko jedna rzecz, która spędzała mi sen 
z powiek, jedna rzecz przez,którą nie mogłem poczuć tego szczęścia,
tak bardzo, jakbym tego chciał.  Puste łóżko, samotne noce, krępująca cisza
i stłumiony płacz, kiedy brakowało mi bliskości. Ukradkowe spojrzenia,
szukanie byle pretekstu do rozmowy i choćby najmniejszej okazji do dotyku.
I przeraźliwy lęk, że zniknie całkowicie z moje życia, jakby nigdy go w nim nie było.
Zjechałem ręką na siedzenie obok, miało być zajęte, miałem dzielić to szczęście
z nim, a nie nerwowo zaciskać powieki, by nie rozpłakać się na samą myśl o tym,
jak bardzo wszystko spaprałem. Zostałem sam, zyskałem pieniądze i sławę,
ale straciłem największe trofeum i skarb mojego życia- Kim Hanbina.


                                                           *                                    *                                       *


-Jiwon, o czym tak rozmyślasz?- poczułem ciepłą rękę na moich plecach, a po chiwli kanapa ugięła się
i moja mama zajęła miejsce obok mnie. Kurczowo ścisnęłem zdjęcie, które trzymałem w dłoniach, oparłem
głowę o jej ramię, wtulając się do niej niczym małe dzieco. Czule objęła mnie, a swoje palce wpletła w moje 
włosy, przymknąłem oczy i zapewne wyłączyłem się na kilka chwil, rozkoszując się tą cudowną bliskością,
której tak bardzo ostatnimi czasy potrzebowałem. - Co tam masz?- delikatnie uchwyciłą fotografię,rozluźniłem
uchywt i pozwoliłem jej wziąć ją z moich rąk. - Hanbini ładnie wyszedł.- uśmiechnęła się promiennie spoglądając przez dłuższą chwile na zdjęcie, mimowolnie uśmiechnąłem się.
-Racja.- westchnąłem
-Jiwon, mogę cię o coś zapytać?- jej głos nie brzmiał zbyt pewnie i wiedziałem, że nie czuje się komfortowo, pokiwałem
tylko głową i wygodnie się rozsiadłem.- Dlaczego Hanbina nie ma z nami? Czemu tak nagle zrezygnował?-
poczułem, jak w gardle rośnie mi gula. Co miałem jej powiedzieć, że jestem dupkiem i go straciłem?
Że nie jest tylko przyjacielem? Że z nim sypiam? Że kocham go bardziej niż kogokolwiek?- Problemy rodzine, wiesz
mamo jak to jest.
-A to nie z  powodu tych problemów, miał spędzić święta z nami?- zapytała wyraźnie zszokowana
-Tak, ale dużo spraw się pokomplikowało i nie mógł zostawić mamy samej.
-Nie chcesz o tym porozmawiać?- zapytała na i wyraźnie zmartwiona tą całą sytuacją
-Mamo...nie musisz się tak nim martwić, da sobie radę.- uchwyciłem ją za rękę i pogładziłem ją po niej
-Jak mam się nie martwić? Jiwon, ten chłopak opiekuje się moim synem, odkąd wyjechał do Korei.- westchęła
najwyraźniej rozgoryczona, w tym momencie coś we mnie pękło, ból w sercu był tak okropny, że
nawet nie poczułem, kiedy po moim policzku zaczęły spływać łzy.
-Na miłość boską! Jiwon, co się dzieje?! Powiedziałam coś nie tak, synku?-  wtuliłem się w jej ramiona,
schowałem niczym przestraszony pies, szlochając jak małe dziecko. Nie mówiła nic, była ze mną.
Nie pytała, nie osądzała, nie starała sie na siłę pocieszyć. Tak bardzo, bym chciał, by była ze mną w Korei,
wtedy powiedziałaby mi, że jestem beznadziejnym dupkiem, że pieniądze mnie oślepiają i robią ze 
mnie okropnego człowieka, którym się stałem. Nie pozwoliłaby mi go stracić. Dopiero teraz zrozumiałem,
dlaczego kocham ich tak bardzo. Są podobni do siebie, czuli, troskliwi, odpowiedzialni i zawsze dla mnie.


                                                               *                                  *                              *


-Mamo?- cicho wsunąłem się do sypialnii moich rodziców, ojciec pojechał gdzieś z moim bratem, a mama 
poszła wcześniej spać, bo jutro czekało ją dużo pracy z powdu świątecznych pożądków i zakupów. Nie
chciałem jej budzić, ale w głębi duszy czułem, że muszę z nią porozmawiać, bo później się nie odważę.
Wiedziałem, że tylko ona będzie w stanie mi pomóc i zrozumieć, to co czuję.- Mamo, śpisz?- usiadłem na
brzegu łóżka, po chwili delikatnie położyłem się obok niej, musiała poczuć mój ciężar, bo powoli otworzyła
swoje zaspane oczy.- Możemy porozmawiać?- zapytałem, wygodnie układając się na miękkiej i
pachnącej lawendą pościeli.
-Jasne, to świetna pora na pogaduszki.- ziewnęła, przykrywając mnie kołdrą pod samą szyję.
-Pamiętasz jak rozmawialiśmy o Binim?- zapytałem, starając się zabrzmieć jak najbardziej stabilnie i pewnie
-Tak. Coś nie tak z nim?- wyglądało na to, że powoli zaczynała się dobudzać i słuchała tego, co do niej mówię
-Bini nie przyjechał przeze mnie.- odpowiedziałem wypuszczając powietrze i nerwowo zaciskając palce.
-Pokłóciliście się?
-Tak, nie byłem zbyt dobry dla niego, od ostatniego czasu.- wyszeptałem, czując wstyd za swoje postępowanie
i brak troski o osobę, która tak dużo dla mnie zrobiła
-Nie możesz go przeprosić?
-Mamo, to nic nie da.
-Dlaczego tak uważasz? B.I to dobry chłopiec, powinien zrozumieć, że miałeś ostatnio dużo zajęć na głowie,
myślę, że przejdzie mu. Musi się oswoić z nową sytuacją i tym całym szumem wokół twojej osoby, wiesz
to on zawsze był tym, który miał najwięcej uwagi. Przyjaciele często są zazdrośni, może boi się, że
nie będziesz już dużej chciał być jego kumplem?- wiedziałem, że jeśli teraz tego nie powiem, to ta 
rozmowa nie będzie miała sensu, musiałem to zrobić i  wreszcie powiedzieć prawdę.
-To ja jestem tym, który się boi. Boję się, że już dłużej nie będę go mógł mieć. 
-Nie rozumiem, Jiwoni.- podciągnęła się na łokciach i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym troski
-Mamo, ja go kocham.- powiedziałem łamiącym się głosem
-Jest dla ciebie jak brat, to normalne.
-Mamo, ja nie kocham go w taki sposób.
-Nadal nie rozumiem.- widziałem, że starała się zrozumieć, ale było to dla niej ciężkie
-Kocham go, jak chłopaka. Kocham go całować, sypiać z nim, dbać o niego. Kocham
jego uśmiech, kiedy budzi się rano. Kocham go kiedy troszczy się o mnie i mnie
dotyka. Kocham go, kiedy złości się, bo coś mu nie wychodzi, ale i kiedy się cieszy,
że dobrze nam idzie. Kocham go, bardziej niż wszystkie inne osoby na ziemi...-
w pokoju zapanowała niezręczna cisza, widziałem, że musi bić się z myślami.
Nie wyglądała na złą, bardziej zmartwioną i niepewną.
- Hanbin nie przyjechał, bo obraził się za to, że się w nim zakochałeś?- zapytała 
-Nie, Hanbin zerwał ze mną, bo bardzo go skrzywdziłem.
-Wy? Ty i...Byliście parą?- łatwo było usłyszeć, że drży jej głos, musiałą być zdenerwowana
-Tak, prawie trzy lata.
- Więc co się stało?
-Nie wiem, to wszystko mnie przerosło. Program, zwycięstwo, pieniądze. Przestałem
się o niego troszczyć, wciąż wracałem pijany z tych wszystkich imprez, których tak bardzo
na początku nie lubiałem. Zacząłem traktować go jak rzecz, każde moje niepowodzenie
odbijało się na nim, wyładowywałem na nim swój gniew. Nie potrafiłem go słuchać,
bo liczyłem się tylko ja. Stałem się podłym dupkiem.
-Dawno to się stało?-  zaczęła delikatnie gładzić mnie po plecach, jej ręka drżała,
ale sam dotyk pozwolił mi się odrobinę odprężyć
-Trzy tygodnie przed wyjazdem.
-Co ci powiedział? Jak ci to wytłumaczył?
-Powiedział, że bardzo mnie kocha, ale przez to, jaki się stałem boi się mnie. Powiedział też,
że bardzo go zraniłem i nie potrafi już ze mną być. Czuje, jakby był niszczony przeze mnie
po kawałku. To koniec nas, mnie i jego razem.- z każdym słowem bolesne wspomnienia
zaczęły wracać, potrafiłem przywołać w głowie jego głos i znów usłyszeć te słowa,
jakby były nagrana na kasecie, doskonale pamiętałem jak cudownie smakowały jego usta,
tego ostatniego dnia, jak pięknie pachniał.
-Dlaczego nie powiedziałeś wcześniej? Czemu cierpiałeś sam?- pocałowała mnie w czoło i przytuliła
mocno do siebie
-Bałem się, że mnie znienawidzisz...nie zrozumiesz.
-Co ty mówisz?! Jeżeli, to właśnie Hanbin jest osobą, którą kochasz, to zaakceptuje to. 
Nie mogłabym cię nienawidzieć, jestem twoją matką. Nie ważne, czy kochasz Bina,
czy jakąś dziewczyne. To nie ma znaczenia, nadal jesteś moim Jiwonem.- poczułem
ciepło w sercu, bezpieczenstwo i miłość. Mimowolnie lekko się uśmiechnąłem,
wiedząc, że ona pomoże mi odzyskać mojego kochanka, że zrozumie i będzie
mnie wspierać.- Bardzo go kochasz, prawda?
-Nawet nie możesz sobie tego wyobrazić, jak bardzo. Nigdy w życiu nie czułem
takiego czegoś. Na samą myśl o nim, czuje dreszcze.- uśmiechnęła się ciepło
i czule 
-Wpadłeś po same uszy. Chłopcy wiedzą?- zapytała jakby znów przejęta
-Tak, wszystko okej. Nie mają nic przeciwko...Nie mieli, dopóki nie zacząłem go krzywdzić.
Jinhwan pewnie chciał mnie zabić kilka ładnych razy.- westchnąłem, przypominając sobie,
jak beznadziejne relacje mam ze zwoim najlepszym przyjacielem
-Gdybym ja tam była, to dostałbyś niezłą naukę.- poklepała mnie po plecach - Walcz o niego,
jeśli cię kocha, to wybaczy i zaakceptuje cie, takim jaki jesteś.
-Tęsknie za nim. Chiałabym, żeby tu teraz był.
-Jiwon, czy wy....sypiacie z sobą?- zarumieniła się lekko, a ja w głębi zaśmiałem się tym, jak niezręcznie
czuła się zadając takie pytanie
-Byliśmy jak normalna para. Jesteśmy ludźmi, wiadomo, że mamy swoje potrzeby, wiesz.
Poza tym bardzo się kochaliśmy i to wszystko było tak naturalne i dobre, że był to  jakiś
naturalny postęp w naszej relacji. Dzielimy ze sobą pokój, złączylismy nawet łóżka i kupiliśmy
dużą kołdrę. Wszystko było idealne.
-Rozumiem. Powinieneś już iść spać. Jutro ciężki dzień.- zdziwiłem się tak nagłym zakończeniem
rozmowy, pocałowała mnie w policzek i przytuliła zanim udałem się do swojej sypialni i zasnąłem.
 

                                                                           *                                               *                                           *

Wigilia Bożego Narodzenia 

Cały dzień w domu panował zamęt. Wszyscy biegali po pokojach, starając się przygotować wszystko tak,
by wyglądało jak najlepiej, a atmosfera była przyjemna. Gośce zebrali się godzinę przed rozpoczęciem kolacji,
mama kazała wcisnąć mi się w garnitur, czułem się trochę nie swojo, ale wiedziałem, że jakoś to wytrzymam.
Nie byłem na świętach w domu ostatnie pięć lat, zdawałem sobie sprawę, że będę tematem numer jeden
większości rodzinnych pogawędek przy stole, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Cieszyłem się, że
mogę spędzić z nimi wszystkimi czas. Nie wiedziałem, kiedy taka okazja się znów powtórzy, albo
czy wogóle się powtórzy, więc korzystałem z chwili. Jedzenie było przepyszne i smakowało tak,
jak w moim dzieciństwie. Wszyscy byli dla mnie nadwyraz mili i nie zadawali niewygodnych pytań.
W końcu przyszedł czas na odpakowanie prezentów.
-Jiwon-ah, zapomniałam przynieść twój prezent z sypialni, jest na łóżku. Możesz po niego iść?- poprosiła
moja mama, nie odmówiłem jej, skierowałem się spokojnie w stronę pomieszczenia, do którego mnie odesłała.
Kiedy otworzyłem drzwi, moje serce się zatrzymało, a dłonie zaczęły się niemiłosiernie trząść. Nie wierzyłem
sam, w to co widzę, przetarłem oczy ze zdziwieniem.
-Wesołych świąt, Bobby.- nie byłem w stanie nic powiedzieć. Stał przde mną, ubrany w granatowy garnitur,
z czerwonym krawatem, wyglądał idealnie. Czułem jak wszystko mi się w środku skręca, bałem się, że
z wrażenia zwymiotuje całą kolację. - Nie cieszysz się?- zapytał przejęty, były równie zdenerwowany, jak ja.
Nie mogłem dłużej wytrzymać, stanąłem na przeciwko niego, uchwyciłem jego twarz w dłonie i złączyłem
nasze usta, momentalnie poczułem jak obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie tak, by nie było
między nami ani centymetra wolnej przestrzeni. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzał mi 
w oczy z taką pasją i namiętnością, że nie byłem w stanie powstrzymać sięi kolejny raz wessałem
się w jego pełne i miękkie wargi. Lekko odsunął mnie od siebie, wygładzając moją marynarkę.
-Twoja mama prosiłą, byśmy zeszli, bo mamy całą noc dla siebie. - zaśmiał się, a ja rozpłynąłem
się na sam dźwięk jego głosy. Podałem mu rękę i sprowadziłem po schodach, wszyscy patrzyli na 
nas z osłupieniem, tylko mama spojrzała na mnie radośnie, zapraszając nas wzrokiem do stołu.
Widać było, że nasi goście są zmieszani, ale patrzą na Hanbina ciepłym wzrokiem, pełnym
sympatii i akceptacji.
-Podoba ci się prezent?- zapytała chwytając mnie za rękę 
-Idealny, nawet całkiem ładnie dobrałaś opakowanie.- zaśmiałem się, gładząc Hanbina po jego ciepłej dłoni, która
spoczywała na moim kolanie
-Ładnemu we wszystkim ładnie. - wyszeptał lekko zawstydzony, mama cicho zaśmiała się i poklepała go po 
plecach
-Nie zaprzecze, Jiwon całkiem nieźle trafił.- zarumieniłem się lekko, ciepło napłynęło do mojej twarzy
Hanbin nachylił się lekko nade mną, wiedziałem, że chce powiedzieć coś tylko do mnie, więc lekko wychyliłem
głowę do tyłu.
-Nie zapomnij rozpakować w nocy prezentu.- wyszeptał uwodzicielsko, lekko ściskając moje udo- Tęskniłem.
-Nie zapomnę, nie mógłbym. Bini, musimy porozmawiać o nas.
-Kocham cię.- powiedział pewnym głosem- Nawet jeśli czasem jesteś dupkiem, nie ma tematu, już to przerobiliśmy.
Nie mogę żyć bez tego twojego końskiego uśmiechu.- mocno ścisnął moją dłoń, ciepło wypełniło moje serce.
Miałem gdzieś, że wszyscy na nas patrzą, przysunąłem się do niego i pocałowałem go tak czule, jak tylko potrafiłem,
zbyt długo czekałem, by znów mieć go obok siebie, by teraz się powstrzymywać.
-Nie zepsuje tego drugi raz. Kocham cię.- jedyne co przeszło mi przez myśl, to to jak odwdzięcze się mojej mamie, za to,że mam Hanbina znów przy sobie.

Dopiero później zacząłem się bać, co mu powiedziała, by ściągnąć go do Stanów. Może i moje nagie zdjęcia z wanienki mają jedak jakąś wartość?

 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
okidohkie
#1
Chapter 1: I'm sorry I can't comment in Polish and I admit I had to use a translator, but this is a cute story! :)