1

"I Remember" (polish version)

- Wiemy, że tak jak i my fani bardzo chcieliby poznać historię powstania twojej piosenki. Czy mógłbyś przybliżyć nam chociaż skąd wziął się pomysł na akurat taką historię? – Reporterka poprawiła okulary i przyjrzała się zmieszanemu chłopakowi. Wzrok wbity miał w szklankę wody przed nim, a oddech jego był szybki i nieco nerwowy. Uniósł głowę i spojrzał – już pewny siebie – na dziewczynę.

- Myślę, że to nie czas i miejsce na takie dyskusje. – Reporterkę zamurowało.

- Ale jak to? – Głos jej załamał.

- Powiedzmy, że moja pierwsza historia miłosna nie należała do najszczęśliwszych… - Zamilkł i uśmiechnął się no.

 

            Jego serce biło jak oszalałe. W oczach miał łzy. Stał na środku pokoju, w którym panowały ciemności i bił się z własnymi myślami. Patrzył nieprzytomnym wzrokiem na fotografię leżącą na ziemi.

- Wszystkie nasze wspomnienia, które były jak piekło. Nie wiem dlaczego one nadal tkwią w mojej głowie. – Jego głos był cichy, ale wyrażał wiele emocji. Dało się w nim usłyszeć ból, tęsknotę, niezrozumienie i rozpacz. Ogromna miłość, którą był wypełniony przez dłuższy czas już nie istniała. Powoli zamieniała się w nienawiść. – Będę pamiętać o wszystkich naszych wspólnych dniach i ciebie, gdy bawiłaś się ze mną. – Nie płakał. Jednak zdjęcie, które leżało u jego stóp nie było w stanie przykuć jego wzroku. Tak bardzo pragnął, by zamiast szarej fotografii jego bohaterka objęła go tu i teraz. – To żałosne, spójrz na mnie. Dzięki Tobie wszystko stało się dla mnie klęską. O to Ci chodziło? Po to odeszłaś, żebym teraz cierpiał? – Zacisnął pięści. – Obraz mnie, radośnie uśmiechającego się do ciebie, przestał istnieć. – Czuł, że jego serce powoli rozpada się na kawałki. Nie mogąc już dłużej wytrzymać wybiegł z pomieszczenia zostawiając drzwi otwarte na oścież. To i tak nie miało znaczenia. Wszystko wartościowe dla niego spoczywało już gdzieś indziej. – Nieważne jaka miłość, każda jest dla mnie śmieszną, mam zdruzgotane serce.

Szedł przed siebie pewnym krokiem. Ludzie, którzy go otaczali przystawali raz na jakiś czas, by sprawdzić czy nie jest szalony. Ale on nadal pozostawał w ruchu recytując na głos swoje zagubione myśli. Zwolnił tępa i zacisnął mocno powieki i pięści. – Próbowałem wszystkiego, aby o tobie zapomnieć. I doszedłem do siebie szybciej niż ktokolwiek. – Jednak nie było to prawdą. Sam doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że próbuje przekonać do tego sam siebie. Że nie mówi prawdy, ale uspokaja swoje sumienie wiedząc, że nie może pozwolić sobie na ponowną chwilę słabości.

Zatrzymał się. Dwójka ludzi ubranych w ciemne kolory zwróciła na niego uwagę. Nieśli kwiaty. Kobieta pokiwała no głową, ale ruszyła przed siebie. Wyraz twarzy chłopaka zmienił się. Dotąd twarz pozbawiona emocji wykrzywiła się w grymasie wściekłości. Niezrozumienie, które tańczyło w nim już od dłuższego czasu znalazło ujście. -  A ty jeszcze będziesz żałować, widząc mnie, tak będzie…Nawet moja muzyka, którą tak ignorowałaś. Ta piosenka rozbrzmiewa na ulicach Seulu! Słyszysz?! – Jego głos odbijał się echem po licznie stojących w pobliżu kamiennych blokach. Parę osób zwróciło na niego uwagę, ale pokiwali no głowami i czym prędzej się wycofali.

Otworzył oczy. Były wilgotne. Utkwił wzrok w jakimś punkcie w oddali i ponowił swoją wędrówkę. – Trzymając się naszych dawnych zwyczajów…Tonąłem nieprzytomnie w świecie z koszmarów. Wiesz? – Jego głos drżał. Jednak nie pozwolił sobie płakać. Łzy powoli odbierały mu zdolność wyraźnego widzenia. Jednak doskonale wiedział dokąd zmierza. Nic nie było mu potrzebne. Nawet jego oczy. Nawet serce. – Ale wciąż jesteś tą, którą kochałem. Nigdy Cię nie zapomnę, tak, pamiętam.

Zgarbiona postura wycieńczonego i wypranego z emocji człowieka stąpała powoli, noga za nogą, po szarej ziemi gdzieniegdzie pozbawionej trawy. Ręce miał w kieszeniach, a przez pozycję, w której trzymał głowę zimny deszcz moczył mu kark i przyprawiał o dreszcze. Wokół nie było już ludzi. Nawet szaroczarne parasole zniknęły zostawiając po sobie pustkę.

Uchylił lekko wargi i odetchnął głęboko. Ciepły oddech odznaczył się w powietrzu lekką mgiełką, która przyprawiła go o dreszcz. – Nawet jeśli zamknę oczy, widzę nas i światło nad na nami. Zachowam głęboko nasze wspólnie spędzone chwile. – Zamilkł na chwilę, aby przełknąć ślinę. – Nawet jeśli często nachodzi mnie ból…Obietnicy, którą złożyłem na wieczność nigdy nie zapomnę, aż do samego końca. Wciąż pamiętam… - Zaśmiał się z zażenowaniem. – Nie wiem co mi zrobiłaś. – Spojrzał się w górę i uśmiechnął szyderczo. – Właśnie tak! – W jego głosie dało się usłyszeć wyzwanie. – Daj sobie spokój, nie handluje już miłością, powróciłem. Zdziwiona? – Szaleńczy błysk mignął w jego oczach. – Odrzuć to wszystko, niczego więcej nie potrzebuje…Teraz mogę już zasypiać bez ciebie. – Żachnął się. – Puste miejsce po tobie wypełnia mi światło reflektorów. Nie wierzę w znaczenie snu, który śniłem. – Grzbietem dłoni osuszył oczy i z podbródkiem uniesionym do góry ruszył ponownie przed siebie.

Deszcz nie ustawał. Nadał krajobrazowi jeszcze bardziej ponury i ny ton, którego strawieni przez emocje ludzie pragnęli unikać za wszelką cenę. Jednak on nadal szedł uparcie przed siebie dążąc do wyznaczonego celu. Celu, do którego musiał dotrzeć jednocześnie bojąc się go najbardziej. – Wariuję w rzeczywistości bycia odrzuconym. – Wyszeptał rozpaczliwie. – Jestem gorącym tematem, ludzie podobni do ciebie chcą mnie spotkać. Inaczej. Ty z bliznami, broniąc się przed sądem. A ja będę żyć jak skorumpowany. Trafne, nieprawdaż? – Zakpił.

Wyprostował się. Deszcz ustał chwilowo, a jego kroki przyśpieszyły tępa. Patrzył się dzielnie przed siebie dostrzegając miejsce, do którego się udawał. Westchnął. – To co pozostało mi po tych wszystkich pożegnaniach. – Zamilkł i przystanął. Miejsce, w którym spoczywała jego nadzieja. Właśnie zostało przez niego odkryte. Właśnie złamało mu serce po raz kolejny.

Znów zaczął padać deszcz. Już nie hamował łez. Łzy wściekłości, rozpaczy, miłość, nienawiści i wszystkich skrajnych emocji, które odczuwał w tej chwili mieszały się z deszczem. Utkwił swój wzrok w pięknie rzeźbionym kamieniu. – Nauczyłem się, że nie istnieje coś takiego jak obietnica na zawsze…Ale te słowa sprawiły, że zaszedłem daleko tak wiele razy. – Jego słowa zdawały się bezdźwięczne i tonęły w kroplach nego deszczu. Niebo płakało nad nim i za niego. Za krzywdy ludzkie. W miejscu, w którym ich cierpienie osiągało zenitu i dało się ułaskawić. Zagubione wśród kamiennych tarczy i kolorowych kwiatów, które przekazane z dobrą intencją gubiły swój kolor. I przy niej, kolorowe i świeże podarunki zdawały się być nie na miejscu. – Ty, która odepchnęłaś mnie własnymi rękoma. Nigdy się nie odwracaj, nawet teraz. Jeśli to zrobisz będę myśleć, że czujesz to samo co ja…I nigdy Cię nie zapomnę, tak, pamiętam…– Wzrok utkwiony miał w  marmurowej płycie, którą ozdabiał deszcz rozszczepiając kolory kwiatów i próbując sprawić, by cierpiący ludzie raz jeszcze dostrzegli jej piękno. Nawet jeśli nie mogą jej ujrzeć.

Kolana ugięły się pod nim i upadł. Kamień zadudnił lekko odsłaniając swoje słabości, tak jak i on odsłonił przed nim swoje. – Obietnica, że będziemy razem na zawsze…Zachowam ją tutaj. Nawet jeśli chwilowo muszę iść samotnie tą drogą. – Głos mu się załamał. Łzy spływały po policzkach zupełnie wyzwalając się spod jego kontroli. – Pokażę Ci wszystko na co mnie stać. – Dotknął ręką swych ust, po czym musnął nią delikatnie nagrobek. Wstał i odwrócił się na pięcie. W głowie wciąż miał jej obraz. Dopóki go nie zapomni, nie zapomni też nigdy osoby, której własnością był kamień, od którego się właśnie oddalał.

Wyszło słońce. Deszcz przestał padać. Dookoła panowała cisza. Czasem tylko dało się usłyszeć krople spadające ze zmokniętych drzew na ziemię. Jego krok był wolny, lecz zdecydowany. Głowę niósł wysoko, a jego oczy pozostawały otwarte bez śladu łez. Wargi nie były zaciśnięte tak samo jak dłonie. Szedł przed siebie wciąż czując, że za sobą ma utracone nadzieje. Utraconą miłość, zdobytą nienawiść i rozpacz. Ale nie to było najważniejsze. Wiedział, że musi ruszyć przed siebie. To było najbardziej istotne. Nawet jeśli już nie było jej przy nim nadal czuwała będzie z góry. Nadzieja umiera ostatnia…

 

- To jak będzie? Odpowiesz nam w końcu? Umieramy z ciekawości! – Reporterka nie dała za wygraną.

- Kwestia wyobraźni. – Uśmiechnął się i wstał z krzesła. – Miło się rozmawiało, a teraz przepraszam, ale muszę już iść. – Dziewczyna zerwała się za nim i chciała zadać jeszcze jakieś pytanie, ale na próżno. On musiał iść. I Ci, którzy go znali wiedzieli dlaczego.

 

Dziś mijała rocznica śmierci jego pierwszej miłości. Miłości, dla której napisał właśnie „I Remember.”

 

„Nawet jeśli zamknę oczy, widzę nas i światło nad nami.

Zachowam głęboko nasze wspólnie spędzone chwilę.

Nawet jeśli często nachodzi mnie ból

Obietnicy, którą złożyłem na wieczność

Nigdy nie zapomnę, aż do samego końca.

Wciąż pamiętam…”

 


"I Remember" ~ Bang Yong Guk [link]

Jeśli ktoś zna tę piosenkę to zauważy, że słowa, które wypowiada w opowiadaniu Bang są właśnie tekstem 'I Remember'~

Mam nadzeję, że się podobało :> Ta piosenka to jedna z moich ulubionych. Jest piękna...po prostu piękna.

"영원할 거란 약속은 결국 없어 그게 날 여기까지 오게 만들었지 매번"

tłum. "Nauczyłem się, że nie istnieje coś takiego jak obietnica na zawsze. Ale te słowa sprawiły, że zaszedłem daleko tak wiele razy."

 

Saranghaeyo <3 ~ K-Joon

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet