Puzzle

Puzzle

Początki bywają trudne, dobrze o tym wiem. Mówili mi, bym czekał, czas pokaże.

Więc czekałem.

Dzień.

 Tydzień.

 Miesiąc.

 Rok.

 Nawet nie spostrzegłem, a zastała mnie kolejna zima. Śnieg zasypał cały Seul, drogi stały się brudnym torem przeszkód, a ja straciłem całkowicie ochotę na wychodzenie z domu.

Domu.. I tu pojawia się kolejna kwestia sa, czy dorm i dom, to to samo? To już rok od kiedy wyprowadziłem się od matki, by stać się kimś, kim chciałem być od dawna, by osiągnąć cel i wreszcie zrobić coś z czego będzie mogła być dumna. Coś bardziej inspirującego niż kolejne pobicie, czy wizyta na komisariacie w środku nocy. Coś o czym śmiało będzie mogła powiedzieć swoim przyjaciółkom przy cotygodniowych ploteczkach, nie narażając się na ich nieprzychylne spojrzenia i złośliwe komentarze względem mojej osoby. Ale nie odchodząc od tematu, postanowiłem robić to co kocham, to w czym wydaje mi się, że jestem dobry. Postanowiłem śpiewać. Przez przesłuchania przeszedłem zupełnie gładko, bez najmniejszych problemów dostałem się do YG, które obiecało, że zrobi ze mnie gwiazdę. Nauczyciele śpiewu byli dla mnie wyjątkowo uprzejmi i nie szczędzili mi pochwał, które motywowały mnie do działania. Zapytacie, gdzie problem?

 

~

Wkroczyłem do sali ćwiczeń z podniesioną głową, na podłodze siedziało dwóch chłopców. Zacięcie dyskutowali na jakiś zdawać by się mogło ważny temat. Nie zwrócili na moją osobę uwagi, prawdopodobnie jeszcze nie zauważyli mojej obecności. Usiadłem na jednym z krzeseł i wyjąłem swój telefon z kieszeni spodni. Po pewnym czasie drzwi się otworzyły i do sali wszedł niski i zupełnie uroczy chłopak. Spojrzał na siedzącą na podłodze dwójkę i ruszył w moim kierunku.

-Cześć. Jestem Kim Jinwoo. – uśmiechnął się do mnie zupełnie przyjaźnie, był to dla mnie spory szok, dawno nikt nie był dla mnie tak miły.

-Taehyun. Nam Taehyun, miło mi cię poznać. - nie w moim stylu były takie teksty, ale postanowiłem nie stawiać się na spalonej pozycji w nowej grupie. Poza tym miło byłoby mieć, kogoś z kim można byłoby porozmawiać między ćwiczeniami.

-Aaa aaoh.- nowo poznany znajomy wydał z siebie niezidentyfikowany odgłos.- Przepraszam, czy ty jesteś, tym Taehyunem…- Jinwoo zaciął się, ale ja dobrze wiedziałem co krąży mu po głowie. Zauważyłem, że siedząca na ziemi dwójka, jakby zamilkła.

-Tak, jestem TYM słynnym gejem. Okej? Jeszcze jakieś pytania? Czy może mam się przesiąść?- dwójka podniosła się z podłogi i jak oparzona wyszła z sali. Nowy znajomy siedział spokojnie, bez szczególnego obrzydzenia na twarzy.

-Nie! Siedź! Wiesz, mi to nie przeszkadza. Tylko chciałem upewnić się, czy to nie zbieżność nazwisk, osób. Sam rozumiesz. Poza tym, zastanawiałem się, czy zamierzasz zostać w naszej grupie?- zapytał unosząc brew. Odetchnąłem z ulgą.

-Dlaczego miałbym kolejny raz się przenosić?- zapytałem sfrustrowany

- Bo wiesz Mino…- wystarczyły te dwie sylaby, które spowodowały, że mój żołądek skurczył się, a po kręgosłupie przeszły ciarki. Niczym polany wrzącą wodą poderwałem swój tyłek i wybiegłem z sali.

 

MINO.

M-I-N-O.

~

 

‘’ Lights on, lights off.
   Nothing works.
   I'm cool. I'm great. I'm a jerk.’’

Mino, Song Mino.

To on jest moim problemem, stał się nim tylko przez moją głupotę i naiwność. Stał się nim, ponieważ zrobiłem coś bardzo w nie moim stylu- zaufałem mu. To była historia jak z bajki, miłość od pierwszego wejrzenia, czułe słówka, namiętny seks pod prysznicem i inne tandetne rzeczy, które zapewne widzieliście na filmach. Później jeszcze bardziej teatralne rozstanie i moja rozpacz. Kolejny raz zrozumiałem, że nie warto wierzyć temu co mówią ludzie. Mówił, że tylko ja się liczę, że nie interesuje go to, co mówią inni, że kocha, że będzie troszczył się o mnie już na zawsze. To zawsze jednak stało się jedynie urywkiem pewnej czasoprzestrzeni i skończyło się tak szybko, jak i zaczęło.

Została tylko pustka, ek, żal i paniczny strach, strach przed samotnością i odrzuceniem.

~

‘’ Everybody says that time heals the pain.

I've been waitin' forever.

That day never came.’’

Jinwoo okazał się wyrozumiałym towarzyszem i dobrym słuchaczem. Nie zadawał niewygodnych pytań i nie liczył na to, że będziemy z sobą spędzać wolny czas. Był zupełnie lajtowym  hyungiem, w którego towarzystwie lubiłem przebywać. Reszta chłopców na czele z B.I, Bobbim i Jinhwanem okazała się przyjazna i zupełnie beztroska. Gdyby nie myśl o tym, ze wkrótce pojawi się Mino, powiedziałbym, że jest to moja grupa marzeń. Wreszcie czułem się jak u siebie, po roku tułaczki odnalazłem miejsce, do którego pasowałem. Zupełnie jak zagubiony puzzel ,który wreszcie znajduję odpowiednie miejsce, w perfekcyjnej układance. Może wydawać się to śmieszne, ale czkałem na te upragnione dłonie, które rozburzą idealną całość i znów każą mi szukać swojego miejsca.

~

-Mino, stary! Jak to dobrze, że wróciłeś.- usłyszałem wesoły okrzyk Kimbaba, który był dla mnie czerwoną lampką oświetlającą olbrzymi baner z napisem  ‘KŁOPOTY’. Odwróciłem się i ujrzałem dobrze znaną, niegdyś tak chętnie widzianą twarz.

-Cześć Bobby. Cześć B.I. Cześć Jinhwani i Jinwoo Cześć...- jego wzrok zatrzymał się na mnie , wydawał się przerażony, liczyłem na wściekłość, napad szału, cokolwiek.

-Taehyun.- dokończyłem za niego, chciałem by mój głos brzmiał jak najpewniej, jednak nie koniecznie mi to wyszło.

- Chyba nie sądziłeś, że mógłbym zapomnieć Nami.- spojrzał na mnie z pewną niewyjaśnioną dozą ku.- Nasze drogi znów się spotykają. Powiedziałbym, że to przeznaczenia, albo i karma. Powiedz mi, jak to się dzieje, że zawsze musimy na siebie wpadać?

-Mino, zawsze to pojęcie względne, ty o tym wiesz najlepiej.- spojrzałem na niego z kpiną i żalem, który nagle zaczął się gromadzić w moim gardle. Poczułem jak coś mnie wewnętrznie ściska, a łzy gromadzą się w oczach.- To nie czas i miejsce na wspominki, zacznijmy robić to, co powinniśmy.- wycofałem się i włączyłem muzykę. Liczyłem, że nie zauważył moich trzęsących się dłoni i pojedynczej łzy, której dałem ujście.

~

‘’Soon as you got me

You go and drop me

It's cruel when you burn me

I love how you hurt me’’

-Palisz?- poczułem jak cos osłania moje ciało od wiatru, który rozwiewał moje włosy.

-Nie widać?- zaciągnąłem się i demonstracyjnie wypuściłem obłok dymu z ust. Wzleciał do góry, a po chwili zniknął.

-Mówiłeś, że z tym skończyłeś.- wyczułem w jego głosie lekkie oburzenie i coś nieznanego. Może żal, a może troskę.

-Nie jesteś moją matką. Chyba zapomniałeś, że już nic nas nie łączy, więc łaskawie daj mi spokój. Okej?

-Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo bez ciebie cierpiałem. Może brzmi to absurdalnie, ale bardzo szybko pożałowałem swojej decyzji. Byłem głupkiem, że pozwoliłem ci odejść.- poczułem się fatalnie, nie miałem zamiaru dłużej słuchać tych jego kłamstw, za dużo ich już w życiu przełknąłem. Obróciłem się i stanąłem z nim twarzą w twarz.

-Nie pozwoliłeś Mino. Wykopałeś mnie niczym niechcianego psa, usunąłeś ze swojego życia jak zużyta parę butów, kiedy przestałem ci być potrzebny. Cała ta twoja…nasza miłość, to była jedna wielka ściema. Przyznaj się. Byłem twoim małym eksperymentem.

-Taehyun…zrobiłem to dla naszego dobra. Twojego dobra!- jego głos załamał się i zaczął drżeć- Rzuciłem cię, bo chciałem, byś mógł spełnić swoje marzenia, o które tak długo walczyłeś! Rzuciłem cię, bo wiedziałem, że nie przeżyłbyś tego, gdyby wywalili cię z wytwórni. Zrobiłem to z miłości.

-O czym ty mówisz? Wyrzucić? Nie rozumiem.- zacząłem gubić się w tym co mówił ,nie wiedziałem co mam myśleć, głowa zrobiła się dziwnie lekka, a policzki wilgotne. Zimny wiatr uderzał w moją twarz, a płatki śniegu wplątywały się w niesforne kosmyki włosów. Poczułem ciepły uścisk i przyjemny dobrze znany zapach, mimowolnie oddałem się przyjemności. Fakty zaczęły układać się w całość, kompletną i jasną wystarczająco, by zrozumieć. Ochronił mnie.  Zrobił to co obiecał. Odszedł, bym mógł zostać. Oplotłem jego talie rękami i pocałowałem w usta, za którymi tak bardzo tęskniłem, były zimne, ale przyjemnie miękkie. Takie, jak zapamiętałem, a może i nawet odrobinę doskonalsze. Odpowiedział na moją pieszczotę, przekazując tym dotykiem wszystko, co chciał powiedzieć.

~

 

Był tym jedynym, brakującym elementem układanki. Układanki, wewnątrz której się znalazłem. Był elementem, który nie pozwolił mi wypaść i zgubić się na zawsze. Był uzupełnieniem idealnej całości. Bez niego moje życie byłoby puste, jak puzzle stworzone z 999 kawałeczków, w których brakuje tego jednego, by osiągnąć idealną harmonię i spokój.

 

 

 

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet