I start to spill

Description

Znów straciłem wątek. Widzę jak kolejny raz twoi przyjaciele ostrzą sobie na mnie zęby, a ty z każdym kolejnym słowem wypływającym z ich ust oddalasz się ode mnie. Nie ma już w twoich oczach tych iskierek, które tak dobrze znałem. Widzę, jak męczysz się ze mną, od początku mogłem domyślić się, że dla ciebie, to tylko biznes. Widzę piekło w twoich oczach, kiedy kolejny raz mówią, że lepiej będzie, jeśli wrócę sam do domu. Nie chcę, żebyś poszedł ze mną, zresztą nigdy byś tego nie zaproponował, a ja nie lubię ci się narzucać. Zwykłeś żegnać mnie pocałunkiem, teraz wyrzucasz z siebie ciche ‘’cześć’’, nawet nie starasz się mnie zatrzymać. Idąc ulicą zastanawiam się, dlaczego do cholery zgodziłem się na bycie z tobą, dzieli nas praktycznie wszystko, wspólne rzeczy można by było wyliczyć na palcach jednej ręki. Zimne powietrze owiewa mnie po odsłoniętych ramionach, cieszę się, że nasze mieszkanie jest coraz bliżej, jednak nadal pamiętam czasy, w których zakrywałeś moje ciało swoją bluzą, w takie wieczory jak ten. Wreszcie dostaje się do naszego bloku, przekręcam klucz i wchodzę do domu… Domu? Kiedyś czułem się tu bezpiecznie, teraz doskwiera mi samotność, od której wariuje. Mam nadzieję, że chociaż ty dobrze się bawisz. Ciepłe powietrze powoli rozgrzewa moje zmarznięte kończyny. Potrzebuje czegoś co choćby na moment mnie uspokoi, idę do naszej sypialni, wyjmuję z kurtki opakowanie papierosów, chwytam je w dłoń jak największy skarb. Przez moment zastanawiam się, czy nie powinienem wyjść na taras, jednak w pamięci nadal czuję chłód, który jeszcze parę chwil temu okrywał moje ciało. Nienawidzisz, kiedy dym papierosowy wypełnia nasze mieszkanie, jednak gówno mnie to teraz obchodzi, zapewne nawet nie śmiesz wrócić na noc. Dym zabawnie wypełnia moje płuca i utrzymuje moje skołatane nerwy w garści. Nie wiem dlaczego, ale moje oczy zaczynają wypełniać się łzami, coś ściska mi gardło, czuję jakbym miał zaraz zwariować.

W pamięci staram się przywołać nasze miłe momenty, chwile rozkoszy, jednak jak na złość mój umysł nie jest w stanie ich wyszukać w swoich zakamarkach. To co pamiętam, to dni, w których nawet nie zamieniłeś ze mną słowa. Dni, kiedy nie wracałeś na noc. Dni, kiedy przychodziłeś kompletnie pijany. Dni, kiedy spałeś na kanapie. Dni, kiedy odpychałeś mnie, gdy próbowałem cie przytulić. Gniew zaczyna mnie obezwładniać, wstaje z kanapy, chwytam w dłonie ramkę z naszym zdjęciem sprzed trzech lat i ciskam nią o ścianę. Dźwięk tłuczonego szkła przynosi mi chwilową ulgę. W dłonie wpadają mi kolejne przypadkowe przedmioty. Wazon, kieliszki, zastawa, kolejne fotografie, flakonik twoich ulubionych perfum, nasze ukochane wino. Targam nawet zasłony, które razem wybraliśmy. Oszołomiony uderzam ręką o lustro, kawałki szkła zostają w mojej dłoni, krztuszę się łzami, krew powoli ozdabia moje ciało.

-Jongin! Jongin! Nienawidzę cię!-  wykrzykuje czując piekielny ból w płucach, powoli brakuje mi powietrze. Chcę się podnieść, potrzebuje łyka wody. Zabieram butelkę z kuchni, chcę powietrza. Siadam na balkonie, czas zatrzymuję się dla mnie w miejscu, zamykam oczy.

~

-O mój boże! Sehun?! Sehun?! Gdzie jesteś?! Jesteś tu?! Sehun?! – przerażony przedzieram się przez odłamki szkła, kawałki starganego materiału. Mieszkanie wygląda, jakby przeszło przez nie tornado.

Czuję niepokój, nie odpowiadasz na żadne z moich wołań, w mieszkaniu jest cholernie zimno. Zauważam, że drzwi na balkon są otwarte. Siedzisz zwinięty w kłębek, patrzysz się pustym wzrokiem przed siebie, twoja drobna twarz jest umazana krwią, tak samo jak koszulka, spodnie i ręce. Drżącą dłonią dotykam twoje twarzy.

-Sehunni, Huni…co tu się stało? – nadal milczysz, nawet nie mrugasz, wyglądasz jak zahipnotyzowany. Czuję paniczny strach, nie wiem, czy mogę cię dotknąć- Hunni, kto to zrobił? Kto cię skrzywdził?- szeptam łamiącym się głosem. Nadal nie otrzymuje odpowiedzi.- Obiecuje ci, że zabije tego skurwysyna, który to zrobił.- zaciskam z całej siły pięści.

-T-ty.- szeptasz po cichu, łzy spływają jedna za drugą po twoim policzku.- Nie będziesz musiał nikogo szukać Jongin, to ja to zrobiłam. –nie mam pojęcia o co ci chodzi, kiedy twoje oczy spotykają się z moimi, czuję bijącą od ciebie nienawiść.- To ja jestem tym skurwysynem, który  zniszczył mieszkanie. – mówisz mi to prosto w twarz, nie wiem co mam myśleć. – Ale to ty, zniszczyłeś mnie.- wybuchasz płaczem, wciąż patrzysz się na mnie, jednak gniew, który od ciebie emanuje jest coraz większy. – Kim ja dla ciebie jestem Jongin? Kim do cholery my dla siebie jesteśmy?! Czujesz jeszcze cokolwiek do mnie?! No powiedz coś! Powiedz coś kurwa, ty podły skurwysynie!- wykrzykujesz przez łzy zdanie po zdaniu. Jednak wiem, że masz rację.

-To ja jestem winny wszystkiemu co działo się ostatnimi czasy między nami. Myślałem, że tak będzie dla nas obu lepiej. Codziennie widziałem ból w twoich oczach, kiedy wspominałem o moich znajomych. Widziałem w nich ból, kiedy kolejny raz twoja matka wyzywała nas od pedałów i błagała, bym zostawił jej ukochanego syna w spokoju.

Widziałem w nich ból, kiedy nie przyszła do nas w święta, mimo że zapraszaliśmy ją tysiąc razy.

Widziałem w nich ból, kiedy odwrócili się od ciebie wszyscy znajomi. Nie chciałem byś przeze mnie stracił kontakt z bliskimi. Sehun! Ja chciałem dla ciebie jak najlepiej. Chciałem znów widzieć ten twój szelmowski uśmiech, jednak po drodze zapomniałem, że to wcale nie musi być dla ciebie dobre…

Później zaczęliśmy z sobą tracić kontakt. Były dni, w których nie miałem pojęcia, co mógłbym do ciebie powiedzieć, więc nie odzywałem się. Ty też nie starałeś się zacząć rozmowy, pomyślałem, że nie zależy ci na mnie. Myślałem, że tak naprawdę nic do mnie nie czujesz, więc coraz łatwiejszym stało się unikanie twojego dotyku. Moje serce każdego dnia kurczyło się coraz bardziej, w końcu nawet nie czułem się tu jak w domu.- nawet nie poczułem, że łzy spływają po moich policzkach, nie poczułem, że głos mi się łamie. – Jak bardzo wszystko spaprałem? Nie zostało już nic do uratowania.

-Każda nasza sekunda jest wypełniona kiem. Każdy nasz weekend, to jedna wielka wojna. Zacząłem topić się w  déjà vu, potrzebuje koła ratunkowego Jongin. Potrzebuje czegoś co wyciągnie mnie z tej dziury samotności. Chciałbym czuć tę miłość tak mocno, żeby rozbolał mnie nawet najmniejszy fragment ciała, jedyne co do tej pory otrzymałem, to bolesne rozcięcia i użądlenia, od osób, które faszerują mnie jadem. – nawet nie zauważyłem, że jego dłoń spoczęła na mojej, poczułem dopiero ciepło, gdy uchwycił moje palce i przyłożył do najbardziej ukochanych przeze mnie ust.- Bardzo cię kocham, ale nie wiem… nie wiem czy to wystarczy.- zaszlochałem niczym małe dziecko. Rzuciłem się w jego ramiona, oplotły mnie niczym kokon. Gładził mnie po głowie, która spoczywała na jego klatce piersiowej. To ja zawsze byłem tą osobą, która pocieszała, teraz on z troską tulił moje drżące ciało.

- Huni, potrzebuje cię… ja tak bardzo cię potrzebuję.- wyszeptałem tak cicho, że wystraszyłem się tego, że  możesz nie usłyszeć.- Umarłbym z tęsknoty, gdybym cię stracił.- poczułem, że płaczesz, twoja klatka piersiowa ruszała się intensywnie, zacisnąłem moje dłonie wokół twojej talii.

-Jongin, nigdy więcej nie staraj się mi pomagać po twojemu, błagam. Drugi raz nie będę w stanie tego przetrwać.- wyszeptał wprost do mojego ucha, zadrżałem –Ty jesteś dla mnie najważniejszy, ty sprawiłeś, że poczułem co to miłość.

 

~

Rany na dłoniach goiły się powoli, jednak jeszcze wolniej goiły się te w sercu. Codziennie leczyłeś mnie pocałunkami, uśmiechami, rozmową, czułością, która wypełniała moje serce miłością. Wiedziałem, że to co do mnie czujesz jest prawdziwe, byłem też pewny swoich uczuć względem ciebie. Ta historia wzmocniła nas, stała się podporą do zbudowania związku, który jest gotowy przetrwać wszystko, bo w końcu nauczyliśmy się słyszeć własne serca.

 

‘’ Save me from the ones that haunt me in the night.
I can't live with myself, so stay with me tonight.’’

-

Foreword

#sehun #kai #exo

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet