I asked for a coffee, not for a

I asked for a coffee, not for a
Please Subscribe to read the full chapter
 


*Luhan's pov*


- Mamoooo, przestań! - jęknął osiemnastoletni chłopak, gdy ciemnowłosa kobieta po raz kolejny kazała sprawdzić mu bagaże, po tym jak kilkukrotnie ucałowała oba jego policzki.

- No dobrze, już dobrze Luhan. Ale jesteś moim jedynym synkiem, a ja tak bardzo Cię kocham, wiesz o tym, prawda? - jej oczy zaszkliły się, a szatyn westchnąwszy cicho, przytulił swoją matkę.
- Nie jadę na koniec świata, okej? Poza tym dam sobie radę! Kai się mną zaopiekuje.
- Właśnie ciociu, poradzimy sobie - wtrącił się brunet, stojący do tej pory w ciszy. - Nie dam go nikomu skrzywdzić już nigdy więcej, obiecuję. - Uśmiechnęli się do siebie, pocieszając się nawzajem, po czym wsiedli do auta, wymieniwszy ostatnie uściski.

 

***

 

- Hej, Luhan? - zagadnął Jongin, gdy znudziły ich radiowe piosenki, a samochód pogrążył się w nieprzyjemnej ciszy. Szatyn odwrócił się w jego stronę, ukazując przestraszone spojrzenie i pogryzione ze zdenerwowania wargi. - Co jest, młody? Już tęsknisz za domem?

- Nie, to nie to - odpowiedział młodszy, przykładając do policzków roztrzęsione dłonie. - Boję się, że tam będzie tak samo. Nie wiem czy wytrzymam coś takiego drugi raz... - Kai natychmiast zatrzymał pojazd na poboczu, po czym chwycił chłopaka za ramiona.
- Okej kuzyn, popatrz na mnie. - Ich identycznie brązowe tęczówki skrzyżowały się. W oczach Luhana można było dostrzec obawę. W tych Jongina za to widoczna była troska i determinacja. - Teraz jest inaczej, bo masz mnie. A ja nie zamierzam odstąpić Cię na krok aż poczujesz się na tyle pewnie, żeby komuś zaufać. Do tej pory, nie pozwolę, żeby ktokolwiek zbliżył się do Ciebie tak, jak zrobił to on. Wierzysz mi?

- Wierzę, Kai hyung. Dziękuję.

 

***

 

- Hej, Kaiiii - Luhan uwiesił się na szyi swojego kuzyna, piszcząc mu prosto do ucha. Brunet okręcił się wokół własnej osi, a już po chwili usłyszał śmiech młodszego chłopaka.
- Co tam, Hannie?

- Myślę, że jestem gotowy. 

 

***

 

Piętnastoletni chłopiec zapukał do drzwi sypialni jego matki. Wszedł do środka, a po jego policzkach spływały łzy, mocząc jego koszulę. Kobieta wzięła go w ramiona, całując jego czoło, gdy on w panicznych spazmach próbował łapać oddech, zaciskając w pięściach materiał jej sukienki. Żadne z nich nie wypowiedziało ani jednego słowa. On - nie będąc w stanie ich wykrztusić. Ona - nie wiedząc, czy jest gotowa, by je usłyszeć. W końcu szatyn odezwał się, jednak jego wzrok utkwiony był w podłodze.

 

- Myślę, że jestem gejem, mamo. - Luhan sam nie wiedział czego spodziewał się później. Siarczystego uderzenia? Wyzwisk? Utraty miłości najważniejszej osoby w jego życiu? Tak, chyba tak. Jednak zamiast tego kobieta uniosła jego podbródek, po czym patrząc mu głęboko w oczy powiedziała:

 

- Kochanie, to nie ma dla mnie znaczenia. Wciąż jesteś moim jedynym synkiem i kocham Cię tak samo mocno.

 

 

 

Piętnastolatek myślał, że nie może być lepiej. W końcu nie musiał się już ukrywać. Ba! Miał pełną akceptację swojej rodzicielki. Jednakże nie sądził, że jego znajomi też powinni już wiedzieć, skoro tak wiele czasu i nieprzespanych nocy kosztowało go przyznanie się do swojej seksualności przed samym sobą.

 

 

 

***

 

Luhan siedział otoczony swoimi najbliższymi przyjaciółmi. W dłoniach dzielnie dzierżyli butelki z piwem, a gdzieś z boku żarzył się ogień. W końcu odchrząknął, czując, że to ten moment. Wstał powoli, zwracając na siebie uwagę.

 

- Uhm, tak. Jest coś, co chciałbym Wam powiedzieć póki nie jesteśmy jeszcze pijani - gromadka zaśmiała się, jednak wszyscy posłusznie przysiedli się bliżej. - Dokładnie rok temu wyznałem to mojej mamie i chcę, żebyście Wy także wiedzieli o tym, że jestem gejem. - Na polanie zapanowała cisza, zmącona jedynie odgłosem palącego się drewna. Po chwili Sulli otrzepała spodnie, podchodząc bliżej chłopaka. 

 

- Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Luhannie. To logiczne, że dalej Cię kocham - powiedziała, po czym przytuliła go mocno, a kamień ciążący na jego sercu zniknął bezpowrotnie. Po chwili Chińczyk stał w środku grupowego uścisku wsparcia, nie zauważając oddalającego się Arona.

 

 

***

 

- Hej, LuLu! - zawołał blondyn kilka dni po pamiętnym ognisku. Oplótł ramiona wokół pasa Chińczyka, składając mokry pocałunek na jego policzku. Szatyn wyplątał się z jego uścisku, pocierając swój kark w odczuciu dyskomfortu. 

 

- Cześć Aron. - po chwili ciszy panującej między chłopcami, odezwał się jeszcze raz. - Mogę coś dla Ciebie zrobić?
- Właściwie to tak! - siedemnastolatek klasnął w ręce - Umów się ze mną, Hannie.

 

- Okej? - policzki młodszego nabrały delikatnie różowej barwy, gdy zapisywał swój numer w telefonie blondyna.

 

 

 

***

 

Szatyn roześmiał się radośnie, gdy starszy chłopiec biegł przed siebie z nim na plecach. Nagle potknął się, tracąc równowagę, po czym obaj wylądowali na miękkiej kukurydzy, leżąc jeden na drugim.
- Chyba Cię kocham, Aron - szepnął Chińczyk, palcami przebiegając przez włosy bruneta.
- Ja chyba Ciebie też, Luhannie - odpowiedział, muskając delikatnie usta młodszego.

 

***

 

- Hej, LuLu? - zapytał kiedyś, gdy leżeli na wąskim łóżku, wtuleni w siebie. Szatyn wydał z siebie cichy pomruk, zachęcając Arona do kontynuowania. - Kiedy się zorientowałeś, że jesteś gejem?

- Muszę Ci to mówić? - Chińczyk zakrył futrzastą poduszką czerwoną z zawstydzenia twarz. - To żenujące...

- No proszęęę, Hannie. Potem opowiem Ci moją historię.

- Ale nie będziesz się śmiał?
- Obiecuję - powiedział brunet, wystawiając w stronę młodszego mały palec u dłoni. - Na paluszek.

- Okej - Luhan zaśmiał się, przypieczętowując "pinky promise". - Boże... nie wierzę, że to robię. Oglądałem gejowskie o i naprawdę mnie to nakręciło - wypalił szybko, po czym naciągnął kołdrę po same włosy, zasłaniając się przed światem.

 

***

 

Aron uśmiechnął się pod nosem,  gdy naciskał pauzę na telefonie, po czym odłożył urządzenie z powrotem na szafkę nocną. "Jutro" obiecał sobie i wtulił się w swojego chłopaka, zasypiając w jego ramionach.

 

***

 

Gdy prawie siedemnastoletni Luhan przekroczył próg szkoły następnego dnia, już wiedział, że coś jest nie w porządku. Oczy wszystkich spoczywały na nim, prześmiewcze uśmiechy widniały na każdej twarzy, a palce wskazujące lądowały na jego osobie kiedy tylko szedł korytarzem. Po chwili został szarpnięty za ramię, a do jego ucha przystawiono głośnik telefonu. Chińczyk przez kilkanaście sekund zmuszony był słuchać własnego głosu, który stanowił bezsprzeczny dowód na jego orientację, a dodatkowo - upokarzał go. Chłopak spojrzał na swojego przyjaciela, ochraniającego go własnym ciałem od krzyków i wyzwisk dobiegających zza jego pleców.

- Ile osób to słyszało? - zapytał ledwo słyszalnym szeptem, a Minho westchnął współczująco.
- Wszyscy, Hannie. Wszyscy.

- No to teraz się zacznie...

 

***

 

- Na szczęście za miesiąc zaczynają się wakacje - stwierdziła Sulli, oczyszczając wodą utlenioną łuk brwiowy Luhana. - Nie mogę patrzeć co te dupki Ci robią, miśku. I to jeszcze w Twoje urodziny!

- Nie martw się o mnie, proszę. Twoje zmartwienia to ostatnie, czego mi potrzeba - odpowiedział Chińczyk, zaciskając uścisk dłoni na jej udach. Dziewczyna siedziała na pralce, by dorównać mu wzrostem, a on opierał się o jej nogi, nachylając się w jej stronę.
- Jesteś moim przyjacielem! I tak będę się martwić, głupku! - długowłosa westchnęła, mocniej przyciskając wacik do skóry chłopaka. - Naprawdę nie da się nic z nimi zrobić?
- Najwidoczniej tak musi być. Jeszcze trzydzieści dni, a potem kończą szkołę. Będziemy tylko ja i ty - mrugnął do niej, próbując rozładować nerwową atmosferę, jednak siniak ciągnący się po jego kości policzkowej skutecznie to uniemożliwiał. - Będzie dobrze, dong seng. Kiedyś musi...

 

***

 

- Nie powinieneś się od nas odzwyczajać przez wakacje - splunął rozbudowany w ramionach chłopak, wymierzając kolejny cios w szczękę Luhana. Chińczyk osunął się po ścianie, patrząc prosto w oczy swoim oprawcom, gdy pięści i buty raz po raz lądowały na jego ciele. Znosił je dzielnie, nie chyląc przed nimi czoła. A jeśli zapomniał w końcu jak wyglądały ich twarze, to tylko dlatego, że krew spływająca z jego skroni przysłoniła mu widok na ich szydercze uśmiechy. 

 

***

 

- Luhan... - westchnęła Sulii, gdy razem z Minho próbowali przemówić mu do rozsądku. - Przenieś się, proszę. Gdziekolwiek.

- Słuchaj, kochamy Cię, okej? Ale minęły już dwa lata i nic się nie zmieniło, a Twoja twarz wygląda coraz gorzej z dnia na dzień. Siniaki nie nadążają znikać, Luhan! Spójrz na swoje żebra! - brunet pociągnął przyjaciela za nadgarstek, stawiając go przed lustrem, po czym podciągnął do góry jego koszulkę. Na jego klatce piersiowej i brzuchu malowała się wielobarwna plama, całkowicie przysłaniając bladą skórę. Chińczyk skrzywił się na ten widok, jednak nic nie powiedział, oferując swojemu odbiciu słaby uśmiech.

 

***

 

- Mamo... - szepnął prawie osiemnastoletni Luhan, siadając na kanapie obok brązowowłosej kobiety. - Nie mogę tu dłużej zostać.

- Wiem, kochanie, wiem... - pokiwała głową, zasłaniając grzywką zaszklone oczy. - Jedź tam, gdzie będziesz szczęśliwy, synku.

 

***

 

- Gotowy na co, Hannie?

- Minął rok. Mam już dziewiętnaście lat, hyung. Jestem gotowy, żeby kogoś poznać.

- Okej. Skoro tak czujesz.

 


***

 

- Kai hyuuung - zawył, biegnąc w stronę kanapy, na której siedział starszy chłopak. Szatyn rzucił się na mebel, głową lądując na kolanach swojego kuzyna. - Pomóż mi.

- W czym mam Ci pomóc, Luhan-ah? - odparł cierpliwie brunet, zamykając książkę, by skupić na nim całą swoją uwagę.

- Jestem samotny - stwierdził Chińczyk, wydymając dolną wargę. - Nie chcę być samotny.

- Znajdź sobie kogoś, co mam Ci poradzić?

- Tu nie ma żadnych homosiów! Nie ma nawet bi! Co robić, hyung?

- Napisz do Sehuna.

- Hę?

- Oh Sehun! Mówiłem Ci o nim. Młodszy brat Yifana? Ma dopiero piętnaście lat, ale nie wydaje mi się, żeby Ci to przeszkadzało - zaśmiał się, mierzwiąc szatynowi włosy. - No i jest bardzo sympatyczny i całkiem dojrzały jak na swój wiek.

- Że tak powiem, biorę.

 

***

 

Kolejny raz tego wieczoru Luhan kliknął półprzezroczystą strzałkę, przerzucając zdjęcia blondwłosego chłopaka. Był naprawdę przystojny, a sądząc po ilości osób przewijających się przez jego profil, był także bardzo towarzyski.

- No nieźle... - szepnął do siebie, gdy przed jego oczami pojawiła się jasna grzywka zafarbowana na podobieństwo tęczy. - Hipsterstwo i gejoza na jednej samojebce. Pobił tym chyba jakiś rekord - szatyn zaśmiał się cicho, najeżdżając kursorem na okienko czatu. Wpisał wiadomość, po czym wysłał ją szybko, w obawie, że inaczej się rozmyśli.

 

L: Hej :)

S: Hej Tobie też, ale kim jesteś? :p

L: Nazywam się Luhan, ale to już wiesz, bo imię wyświetla się nad moim zdjęciem, haha. Jestem kuzynem kolegi Twojego brata, Krisa. Tak myślę? Mieszkam tu od niedawna i w sumie szukam przyjaciół. Brzmi nieco żałośnie, prawda? Obiecuję, że normalnie nie jestem taki żałosny.

S: Och. Czy Twój kuzyn to Kai hyung? Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale musiałem o Ciebie podpytać, taki już jestem ;). I nie brzmisz żałośnie, daję słowo!

L: Pewnie, to totalnie w porządku :) Więc... zweryfikowałeś już moją tożsamość? Haha

S: Można tak powiedzieć :D. Hej, masz może kakaotalk, czy coś?

 

 

***

 

Luhan ponownie nacisnął strzałkę widniejącą na środku ekranu, odtwarzając wysłany przez Sehuna filmik. W ciągu ostatniej godziny widział go już kilka, jeśli nie kilkanaście razy, jednak widok piętnastolatka na tle jeziora, uśmiechającego się prosto do kamery, dźwięk jego głosu, a nawet sama świadomość, że nagrał to specjalnie dla niego... to sprawiało, że chłopak czuł się tak szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Włączył swój aparat, a po chwili zdjęcie szatyna w otoczeniu laptopa i miski z popcornem stanowiło odpowiedź.

 

L: Szczerze, to czuję się jak nerd siedząc w samotności przed monitorem, kiedy Ty bawisz się ze swoimi przyjaciółmi...

S: Nie martw się, Luhan-ge! Ja nie uważam Cię za nerda :) Na pewno niedługo zdobędziesz nowych znajomych, którzy wyciągną Cię z domu :D

L: Co powiesz na to, żeby zacząć już dziś? 

L: Pójdź ze mną na kawę, Sehun. Tak bardzo chciałbym Cię w końcu poznać osobiście.

S: Przepraszam Cię, ale myślę, że to trochę za wcześnie. Jestem cztery lata młodszy, Lu. Nie jestem gotowy, żeby się z Tobą spotkać.

L: Prosiłem, żebyś poszedł ze mną na kawę. Nie, żeby

Please Subscribe to read the full chapter
Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet