AM 4:44

AM 4:44

Włączyłem komórkę pierwszy raz od dwóch tygodni, nerwowo trzymałem urządzenie w dłoniach. 
Czułem jak wibruje jak oszalała, najchętniej cisnąłbym nią w ścianę, ale może mi się jeszcze przydać.
Nie chce umrzeć z głodu. Kiedy uspokoiła się spojrzałem na ekran. Ponad sto nieodebranych połączeń
i 96 wiadomości tekstowych. Większość od Zelo, on nigdy nie potrafił zrozumieć, że człowiek czasem
potrzebuje samotności, by poukładać myśli i dojść do właściwych wnionsków. Otworzyłem pierwszą
lepszą wiadomość, postanowiłem, że chociaż je przeczytam, by nie mieć później wyrzutów sumienia,
że ominęło mnie coś ważnego.
 

Od: Junhongi

Dlaczego nie odbierasz? Co się z tobą dzieje?
Obiecałeś, że wpadniesz nas odwiedzić. 
Daehyun hyung przygotował nawet obiad, ale ty się nie zjawiłeś.


Od: Junhongi

Hyung, proszę odbierz telefon jeśli to czytasz.
Chce z tobą porozmawiać.

Od:Junhongi

Hyung, to już tydzień jak nie mamy z sobą kontaktu.
Obiecałeś, że zawieziesz mnie na egzamin na prawojazdy,
znów się nie zjawiłeś. Daehyun hyung wyrzucił twój
obiad do kosza i rozbił talerz. Powiedział, że nie będzie
więcej gotował.

Od:Junhongi

Nie wiem co mam myśleć. Zostawiłeś nas? Masz nas 
dość? 

Zacisnąłem w gniewie pięści  i rzuciłem telefon na kanapę. Ciężko było mi przyznać przed samym sobą, 
że sięgnęłem dna i nie mam wystarczająco siły, by się od niego odbić. Nie mam też osoby, która pomogłaby mi,
podała dłoń. Nawet nadwyraz cierpliwy Daehyun miał mnie już dość. Przeszło mi przez myśl, że to wszystkio
moja wina. Dopiero po czasie zrozumiałem, że zostałem sam. Bez ratunkowej furtki i szansy na wyjście z 
tego koszmarnego doła. Miałem wątpliwości, czy to co czuje zależy ode mnie, zaczęłem uciekać w alkohol.
Nim się obejrzałem jedyną metodą na pozbycie się ku, było wypicie palącej gardło wódki i zaśnięcie.

 

                                                                       *                         *                      *

Usłyszałem pukanie do drzwi, nie miałem pojęcia kto odważył się przyjść do mojego mieszkania, nie uprzedzając
wcześniej o swojej wizycie. Musiał to być ktoś bardzo nieświadomy lub szalenie odważny. Nikt o zdrowych zmysłach
nie pokusiłby się o wejście do tej meliny, w jaką zamieniło się moje mieszkanie, które niegdyś było całkiem przytulnie
urządzone. Podniosłem tyłek z kanapy, nie miałem na sobie nic za wyjątkiem starych, odbarwionych bokserek,
które znalazłem w koszu na pranie. Dość szybko dowlekłem się do drzwi, sprzątając z przejścia puste butelki po
piwie i winie, które już od jakiegoś czasu gromadziły się uniemożliwiając swobodne wydostanie się z salonu.
Chwyciłem za klamkę i odtworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał maknae, był cały zmoczony
i ubłocony.
-Pada?- zapytałem wchodząc w głąb mieszkania, pozwalając mu na przekroczenie progu
-Od tygodnia.- powiedział, otrzepując mokre włosy
-Nie zauważyłem. 
-Może byś zauważył, gdybyś podniósł rolety i otworzył okna. Strasznie cuchnie. - zaciągnął się,
wdychając zapach, który przepełniał moje mieszkanie. Wzdygnął się.
-Zdejmij te ubrania, przeziębisz się.- zignorowałem jego oburzony wyraz twarzy, kiedy
omijał kolejne sterty śmieci
-Masz coś na przebranie? Coś czystego?- zapytał. Usiadł na kanapie i powoli zaczął zdejmować
przemoczone dżinsy. Sprawiało mu to nie mały problem.
-Może być z tym kłopot.- odpowiedziałem szczerze, grzebiąc w szafie, w której nie było nawet jednej,
czystej skarpetki.
-Ekh...A ręcznik?- zapytal zrezygnowany
-Może być mój?- rzuciłem w niego ręcznikiem, który akurat miałem pod ręką
-Myślę hyung, że to kwesta bardziej 'musi' niż 'może'.- westchnął, wycierając starannie stopy
-Powinieneś napić się czegoś ciepłego.- nie czekając na jego odpowiedź ruszyłem do kuchni,
by przygotować jakąś herbatę, Miał szczęście, bo dość szybko znalazłem nie otwarte opakowanie
jednej z jego ulubionych mieszanek ziołowo-owocowych. Wstawiłem wodę, a kiedy zawrzała zalałem
napój, by mógł się zaparzyć.
-Dlaczego nie odpisywałeś?- zapytał, kiedy wróciłem do pomieszczenia
-Potrzebowałem spokoju.
-Nadal potrzebujesz?- okrył swoje przemarznięte ciało kocem, który leżał zwinięty na kanapie
-Jak tam egzamin?- zmieniłem temat, nie chciałem rozmawiać z gówniarzem na tematy,które
są mu obce
-Dlaczego mnie zawsze zbywasz? Przecież widzę, że coś jest nie tak.-  westchnął, poprawiając 
mokre kosmyki włosów, które odmawiały mu posłuszenstwa- Czemu nigdy nie chcesz ze mną pogadać?
-O czym? I tak nie zrozumiesz.
-Dlaczego od razu z  góry tak zakładasz?- wyraźnie się zezłościł, a jego twarz poczerwieniała
- Masz za mało doświadczenia.
-Skąd ty to możesz wiedzieć?!- zapytał oburzoy, lekko podnosząc głos- Ja tylko chce ci pomóc.
-Nikt nie jest w stanie. Sam sobie muszę z tym dać radę.
-Może, do cholery nawet nie starasz się przyjąć tej pomocy?!- zdenerwowany upił łyk gorącej herbaty i położył
na swoich kolanach poduszkę
-Licz się ze słowami i zmień ton, jeśli nie chcesz wylądować na wycieraczce bez gaci.- wstałem i ruszyłem w kierunku
mojej sypialni, zamknąłem za sobą drzwi. Musiałem chwile ochłonąć nie chciałem mu nawymyślać, a niewiele już
brakowało, bym wybuchł. Nalałem sobie lampkę wina, wzięłem kartkę papieru i zaczął po niej bazgrać. Słowa same
wpadały mi do głowy, więc przelewałem je na papier  łatwością.

''Każdej nocy spędzam moje samotne noce ze złymi myślami,
Nikt nie ma potrzeby, by mnie przytrzymać, więc zaciskam swoje usta.
Szklanką soju znieczulam ek. Ostatecznie to wszystko jedno.
Już nawet nie pamiętam jak głupim jestem gównem''


                                                                                *                            *                             * 

Z perspektywy Zelo:

 

 

Nie wychodził przez dłuższy czas ze swojej sypialni, byłem zaniepokojony, bo nie słyszałem żadnych odgłosów dobiegających
z pomieszczenia. Zacząłem żałować, że wogóle tu przyszedłem. Poczułem się bezsilny, może faktycznie to nie miało sensu.
Może nie byłem w stanie mu pomóc. Wstałem zrzucając z siebie całkowicie mokry ręcznik, upadł na podłogę, ale nie miałem
zamiaru go podnosić, Bangowi i tak to nie przeszkadzało. Po cichu otworzyłem drzwi od pokoju, w którym przebywał. Leżał na 
łóżku, obok niego było kilka zmiętych kartek. Kiedy znalazłem się bliżej zrozumiałem, że zasnął. Na nakastliku znalazłem starannie
odłożoną kartkę w koszulce, wziąłem ją w dłoń i zacząłem czytać.

'Po co domagam się tak wielkich starań, by ciągle biec?
Poczucie niższości i winy są tym, co pozostało. Rzeczywistość urasta i blokuje mi gardło.
Co jest czym? Jeśli rzucona mi przez życie karta naprawdę ma rację.
Inni oceniają mnie za to, co jest tak proste.
Wszyscy pragną gonić za pieniędzmi i sławą,
Ostatecznie moje teksty są słowami do śmietnika, ODEJDŹ.'


Czytając każdą kolejną linijkę czułem jak rośnie mi gula w gardle, nawet nie zauważyłem kiedy po policzku spłynęła mi 
łza,a gardło tak bardzo się zacisnięło, że poczułem straszne mdłości. Spał obok, mały, zagubiony Bang. Mój wzór,
ideał, do którego tak bardzo pragnąłem dążyć. Poczułem się źle, zrozumiałem, że powinniśmy mu pomóc wcześniej.
My jednak bylismy tylko zajęci własnymi sprawami i rozpaczą, że nie zapłacili nam za rok ciężkiej pracy. Tym czasem,
to on obwiniał siebię za całą tą sytuację, czuł się upokorzony. Popadł w depresje, ale mimo tego wciąż nas podtrzymywał
na duchu, mówiąc, że wszystko będzie dobrze.
Przykryłem jego nagie ramiona kołdrą, spał całkiem spokojnie. Czułem się fatalnie.
-Bangi, obiecuje, że teraz my się tobą zajmiemy. Przepraszam, hyung.- pogładziłem go po ramieniu. Dopiero teraz
zauważyłem, że jest chudsze i słabsze niż kiedyś było.
-Nie przepraszaj.- usłyszałem cichy szept- To nie twoja wina.
-Co mogę dla ciebie zrobić, hyung? Błagam, pozwól sobie pomóc.- wyszeptałem łamiącym się głosem
- Pobądź ze mną, to wystarczy.- odpowiedział, robiąc miejsce na łóżku. Swobodnie wsunąłem się pod kołdrę,
poczułem jak jego ciepłe dłonie obejmują mnie, było mi dziwnie, ale nie źle.- Dziękuję, że przyszłeś, to wiele
dla mnie znaczy.- powiedział wprost do mojego ucha. Zadrżałem. Wtuliłem się mocniej w jego tors, jego dłonie
łagdonie kreśliły kształty na moich łopatkach. -Masz gorączkę, Zelo.- powiedział z troską, nie wypuszczając mnie
z objęć.- Powinieneś zostać tu na noc, nie chce, żebyś bardziej się rozchorował.
-Nigdzie się nie wybieram, choćbyś mnie wygonił w samych majtkach. Spokojnie.- odpowiedziałem, po raz pierwszy śmiejąc
się dzisiejszego wieczora
-Brakowało mi tego.- westchnął rozbawiony
-Czego?- spojrzałem pytająco
-Tego twojego pyskowania.
-Myślałem, że mnie, w twoim łóżku.- pogładziłem go po nagim torsie, uśmiechnął się łagodnie
-Tego też, może nawet bardziej niż pyskowania.- po raz pierwszy od dłuższego czasu jego
usta znalazły się na moim czole.
-Nie tutaj mam usta.
-Nie chcę twoich bakterii, buntowniku.- przykrył nas kołdrą i podłożył pod swoją głowę poduszkę- Wyzdrowiejesz, to pogadamy.
-Rozchorowałem się przez ciebie.- wyjęczałem zawiedziony
-Nikt nie kazywał ci włóczyć się po deszczu!- postukał mnie po głowie
-Gdybym zdał na prawko, to bym przyjechał!- oburzyłem się
-Oblałeś?- zapytał wyraźnie robawiony
-Aż tak cię to bawi?
-Nie, czemu?- zaśmiał się jeszcze głośniej
-A może nagroda pocieszenia?- zrobiłem dziubek prosząc o buziaka, przystawił do mojej twarzy miśka
-Jescze jedna taka akcja i śpisz na kanapie, zarazku.- parsknął, odpychając moją głowe od siebie
-Okej, okej. Wszystko, tylko nie kanapa.- odparłem zrezygnowany. Dłuższą chwilę leżeliśmy w ciszy.
Bang gładził mnie po barkach, i wplątywał swoje palce w moje włosy. Było idealnie, sucho i ciepło.
-Dziękuje, Zelo.- wyszeptał z nienacka do mojego ucha
-Za co?
-Za to, że jesteś jedynym powodem do uśmiechu na tym świecie.
-To miłe.- uśmiechnąłem się i pocałowałem go prosto w pełne, soczyste usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie.
-A-a-a-psik!- poczułem zbliżającą się śmierć- Zelo, zginiesz! 

  

KONIEC

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet