Story - Polish version.

Because it was better this way

Yeah, so here's Polish ver of this fic, that someone asked me for ^.^



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 



Wszystko zaczęło się dziwnie. I Donghae wiele by dał, żeby wiedzieć to wszystko od początku. Wtedy może zdołałby pomóc przyjacielowi… albo chociaż jakoś go wesprzeć, a w tym przypadku nie mógł zrobić nic, i czuł się z tym faktem okropnie. 

Donghae i Hyukjae chodzili do jednej klasy, do pierwszej liceum. Przyjaźnili się od lat – nie było to dziwną rzeczą, ponieważ pasowali do siebie jak dwa brakujące elementy puzzli. Donghae był osobnikiem dość głupawym, acz pod względem naukowym potrafił się wykazać. Był również świetnym atletą, jednak najlepiej czuł się pod wodą. Basen, morze, ba, zwykły miejscowy staw – to jego królestwa, przez co wielu nazywało go Rybą. Tak po prostu, pieszczotliwie. Hyukjae natomiast należał do ludzi opanowanych i inteligentnych, ale kiedy chodziło o Donghae stawał się zupełnie innym człowiekiem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, a głupawka należała do nieodłącznych elementów tego towarzystwa. Był świetny w tańcu, a jego charakter porównywany był do tych brylantowych, przez co niektórzy mówili na niego Eunhyuk – znaczy kryształ. Krótko mówiąc, Eunhyuk był wspaniałym człowiekiem, zasługującym na szczęście. Zawsze potrafił pomóc, nigdy nie był dla nikogo niemiły. Wręcz przeciwnie – na nienawiść odpowiadał życzliwością. Nigdy nikogo nie odrzucał, nigdy nie skreślał, zawsze wybaczał. 

Jak było wcześniej wspomniane, Donghae i Eunhyuk przyjaźnili się od lat. Ich rodzice także dobrze się znali, jednak, w przeciwieństwie do swoich synów, nie kochali na śmierć i życie. Tak, kochali się nawzajem. Nie, nie jak bracia. Darzyli się wzajemną miłością, jak może kochać chłopak dziewczynę, mąż żonę. Jednak dla Eunhyuka było to podwójne cierpienie, gdy żył przez te siedemnaście lat w niewiedzy. 

Dlaczego? Obaj po prostu się bali. Bali się odrzucenia i jego następstw, jakimi przykładowo mogła być samotność. A nie chcieli bez siebie żyć. Po prostu nie. 

- - - 

- Niedobrze… kolejna jedynka z matmy. – westchnął z żalem starszy chłopak, wiedząc, co czeka go w domu, gdy dowiedzą się o tym rodzice. I nie, nie była to kara na komputer, czy kolejna żałosna błahostka. Było to coś, statystycznie przyjmując, o wiele gorszego. Ale nie było sensu o tym mówić. To niczego by nie zmieniło. 

- Może jednak powinienem przychodzić do ciebie z tymi korkami? No weź, stary, chyba nie chcesz mieć znowu zagrożenia na semestr… - powiedział Donghae. 

- Nie, nie, nie. Dzięki. – odparł tamten, z lekkim uśmiechem błąkającym się na ustach, i równie nieodgadnionym spojrzeniem, trafiającym wszędzie, tylko nie w oczy drugiego chłopaka.. Donghae się o niego troszczy; czy to nie jest wspaniałe? – Poradzę sobie jakoś. Muszę to tylko rozszyfrować. Jeszcze trochę i ogarnę wszystko. 

Siedzieli u Donghae w domu, jak zawsze. Gry komputerowe i tym podobne rzeczy były im raczej obce; zdecydowanie bardziej woleli swoje wzajemne towarzystwo niż jakąś pustą maszynę bez uczuć. Tak było zawsze, już wtedy, kiedy byli dziećmi. Nierozłączni. 
Wyłożyli się na łóżku i rozmawiali, wygłupiali się i śmiali, jednak teraz przyszedł czas na poważne wymiany zdań. 

Młodszy nachylił się w jego kierunku, chwycił za podbródek i zmusił, żeby na niego spojrzał, zbliżając się jednocześnie i omiatając ciepłym oddechem twarz drugiego. Tamten się nie wyrywał, jednak lekko zadrżał; Donghae robił tak często. Zresztą, nawet nie chciał się wyrywać. 

- Eunhyuk. Martwię się o ciebie. 

Starszy przełknął ślinę. Wiedział. I czuł się jeszcze gorzej z myślą, że tak zawodzi Donghae. 

- Wiem. – Spuścił spojrzenie. – Ja po prostu… nie potrafię się skupić. Matma nie jest moją mocną stroną, przecież mnie znasz. 

- Ale ja cię proszę. Postaraj się, dla mnie. – Donghae nagle zdał sobie sprawę z tego, jak to zabrzmiało i zarumienił się, co nie uszło uwadze Hyukjae. – W imię naszej przyjaźni, Hyuk. – dodał szybko. 

Chwilę patrzyli sobie w oczy; spojrzenie starszego było obolałe, niemal dało się z niego wyczytać ból. Donghae tylko wpatrywał się w niego z oczekiwaniem, aż tamten nie kiwnął lekko głową. 

- Obiecujesz? 

Nastała chwila grobowej ciszy. 

- Tak, obiecuję. 

Gdyby tylko Donghae wiedział. 

- - - 

Blondyn wracał do domu. Bał się na samą myśl tego, co go czeka. Bał się wejść do własnego domu, ponieważ nie czuł się w nim bezpiecznie. Źródło jego zadrapań, ran, siniaków, było właśnie w tym domu. Tak bardzo go nienawidził. Dałby wiele, żeby móc z niego uciec. Ale nie mógł zrobić nic, tylko stresować się jeszcze bardziej całą sytuacją. 

Przeszedł przez drzwi, czując bicie swojego serca niemalże w gardle. Był już niemal gotowy na karę, jednak cały czas nie mógł się przyzwyczaić. Może matce umknie jakiś szczegół… 

- M-mamo, wróciłem! 
- Wspaniale, synku! – dobiegł go z kuchni głos matki. – Chodź, chodź, pokaż mi plecak! 

Chłopak zagryzł mocno wargę, zaciskając powieki. A jednak. 

Wszedł do kuchni i podał przedmiot rodzicielce, siadając na krześle. Ta natomiast usiadła na drugim i zaczęła wyciągać z niego zeszyty. Każdy z nich pozostawiała bez komentarza. Aż nie dotarła do zeszytu od matematyki. Spojrzała z niesmakiem najpierw na czerwone pismo nauczycielki, później na twarz swojego dziecka. 

- Hyukkie, wiesz, co masz zrobić, prawda? – mruknęła porozumiewawczo, wstając i zabierając gruby, skórzany pasek z wieszaka przy drzwiach. Złożyła go na pół i podeszła bliżej. – Lepiej zrobię to ja, zanim ojciec wróci. 

Hyukjae kiwnął głową, wstając z ociąganiem i opierając dłońmi o blat szafki. 

- Podciągnij koszulkę. – Gdy wykonał rozkaz, kiwnęła głową. – Pamiętaj, że to dla twojego dobra. Masz mieć dobre oceny, synku. Nie miej mi tego za złe, znów… 

Dźwięk pasa odbijającego się o skórę na żebrach rozległ się wyraźnie w całym mieszkaniu, jednak krzyk pozostał idealnie stłumiony. Lata przyzwyczajenia. Bo tak było lepiej. 

- - - 

Donghae siedział na łóżku w swoim pokoju. Bez Eunhyuka od razu poczuł się dziwnie pusty, taki… samotny. Tylko drugi chłopak był w stanie uzupełnić ciszę, która powstała, gdy opuścił to mieszkanie. Bo on był wyjątkowy. Jedyny. Jego jedyny Hyukjae, blondyn o pięknym sercu. 

Zawsze zachowuje się dziwnie. Jakby był na coś chory. Jakby cierpiał. Jednak w jego towarzystwie Hyukjae był jeszcze wspanialszy. 

Jeśli faktycznie coś mu jest, pozostaje tylko podziw dla chłopaka, który jest przełomem w historii koreańskich tancerzy. 

- - - 

Ów blondyn leżał wówczas, tym razem w swoim pokoju, próbując zdusić swój mocny szloch. Jutro na miejsce mocnego zaczerwienienia wejdzie ostry, fioletowo-zielony siniec. Kolejny do kolekcji, jeśli wlicza się w to te pozostałe, które narobił sobie przez kilka ostatnich dni w akcje nieposłuszeństwa. 

To, że jego rodzice kochają czy uwielbiają innych ludzi, nie oznaczało wcale, że równie mocno kochają jego. Nie ma nikogo, kto mógłby go pokochać równie mocno, jak on kocha ludzi. 

- - - 

- Hyuk… na pewno dobrze się czujesz? – spytał zatroskany nauczyciel wychowania fizycznego. Eunhyuk był jego ulubieńcem, ale nie w takim stanie… 

- Tak, proszę pana. Nic mi nie jest. – odpowiedział, ale syknął i skrzywił się, gdy kolejna osoba, przebiegając obok, zderzyła się z jego bokiem. 

Donghae widział to wszystko. Ale nie wiedział, co było nie tak. Okazja do sprawdzenia tego nadarzała się idealnie podczas kolejnej wizyty Eunhyuka w jego domu, której czas następował dzisiaj, po szkole. Robili tak dosłownie zawsze; rodzice Donghae pracowali do późna, więc chłopcy mieli totalną samowolkę. 

- - - 

- Donghae, naprawdę, nie mogę. 

- Hyukjae, musisz! – niemal wykrzyknął Donghae do zmieszanego Eunhyuka. – Niby czemu nie możesz? 

- M-mama prosiła mnie o pomoc… - odpowiedział tamten, uroczo się zawstydzając. Może dla Donghae był doprawdy piękny widok, ale nie mógł na to patrzeć. Nie wtedy, kiedy nie wiedział, o co chodzi… 

Chwycił rękę przyjaciela i niemal siłą zaczął ciągnąć do swojego domu. 

- H-Hae, przestań… 

- Idziesz ze mną. Bez dyskusji. – powiedział Donghae z mocnym postanowieniem zmiany stylu ich życia, który nużył mu się przez niezmienną ilość bólu obojga. 

- - - 

Drzwi mieszkania zostały zakluczone, i dopiero wtedy Donghae mógł poczuć się spokojny. 

- Hyuk… to ważne. – Zagryzł wargę i znów chwycił chłopaka za rękę. – Chodź. 

Tamten nie sprzeciwiał się. Młodszy zaprowadził ich do swojego pokoju. Kiedy się tam znaleźli, obrócił klucz w kolejnym zamku, i dopiero wtedy Eunhyuk zaczął się zastanawiać na poważnie, o co może chodzić. 

- Donghae, co ty… 

- Zdejmij koszulkę. 

Ton, którym to wypowiedział lekko przeraził młodszego. Brzmiało to jak rozkaz zdesperowanego gwałciciela. Kochał Donghae, to fakt, ale nie chciał, by wszystko się tak potoczyło, bez przesady… 

- Ale, dlaczego… 

- Po prostu ją zdejmij. Muszę coś sprawdzić. 

Eunhyuk wciąż się wahał. Wstydził się swoich siniaków i innych śladów po skórzanym pasie. Jak miał to wytłumaczyć? 

- Hae, nie mogę. 

Cały czas się opierał… więc młodszy objął inną taktykę. Wyciągnął palec w jego stronę i dźgnął lekko w żebro. Dokładnie tam, gdzie znajdował się wielki, kolorowy siniec. Starszy syknął z bólu. 

- Boli cię to, prawda? – spytał Donghae z troską w oczach, i jednocześnie lekkim strachem. 

Eunhyuk nie był w stanie wypowiedzieć żadnego słowa, więc tylko przełknął ślinę i kiwnął głową. 

- Zdejmij, Hyuk. 

Tamten jednak wciąż miał wątpliwości. 

- Ale… 

- Po prostu mi zaufaj. Zdradziłem cię kiedyś? 

Hyukjae zacisnął lekko powieki i z ociąganiem skrzyżował ręce, by zdjąć bluzkę. Czas, by prawda wyszła na jaw… 

Zdjął z siebie materiał i cisnął go gdzieś w kąt. 

- Hyukjae… 

Eunhyuk miał wciąż zamknięte oczy, więc nie wiedział, co robi Donghae. Po chwili poczuł ciepły palec chłopaka, wędrujący przez jego klatkę piersiową, aż do brzucha. Westchnął z przyjemności, tamten jednak nie zaprzestał wędrówki. Nie wiedział, co planuje… ale postanowił mu zaufać. 

Tak jak dobrze było mu wcześniej, tak teraz mocno zabolało. Donghae dotknął jednej z ran, jakimi naznaczone było jego ciało, przez co syknął cicho. 

- Hyuk… jak to… 

Z jego głosu łatwo można było wywnioskować, że jest przerażony. 

Hyukjae też był. Co zrobi Donghae, gdy dowie się prawdy? Ale musiał mu powiedzieć. Przecież byli… przyjaciółmi… 

- Rodzice. – odparł krótko, powstrzymując łzy. Donghae jednak nawet nie próbował. Zaszlochał gorzko, zmuszając Hyuka do otworzenia oczu i oceny sytuacji. 

Donghae stał tuż przed nim, między nimi było niemal kilka centymetrów przerwy. Ręce opuścił wzdłuż ciała. Wyglądał zbyt żałośnie, gdy tak po prostu stał i płakał. Eunhyuk, ostrożnie, by i sobie nie zadać niepotrzebnego bólu, wyciągnął ręce przed siebie i przygarnął młodszego, przytulając go mocno, zanurzając dłoń i nos w jego cudownych, miękkich włosach. 

- Donghae, nie płacz… - Pomimo tego, że próbował się powstrzymywać, sam pociągnął teraz nosem. – To są moje rany… 

- Chcę dzielić z tobą każdą twoją ranę, wiesz? – wydusił z siebie. Starszy słuchał, nie wierząc własnym uszom. – Chcę dzielić z tobą każdy ból i szczęście, cierpienie, radość i… serce… - Teraz Donghae uwiesił swoje dłonie wzdłuż boku przyjaciela. – Hyukkie… kocham cię… i przepraszam… nie nienawidź mnie. 

Eunhyuk zamarł. Bo i co innego mógłby zrobić? 

- Nigdy nie myślałem nawet, żeby móc znienawidzić cię z tego powodu. – Przytulił go mocniej. – Jesteś dla mnie najważniejszy i nigdy nie będę cię nienawidził. – Odsunął się trochę i uśmiechnął do młodszego. – A teraz nie płacz, Donghae. Nie boli aż tak mocno. 

Donghae tylko kiwnął lekko głową, na znak, że się postara. Starszy wahał się przez moment, po czym zniżył – tak, był wyższy od Donghae – i scałował te kilka łez, które uparcie nie chciały opuścić jego twarzy. 

- H-Hyukkie… 

- Cii, Donghae. Nie mów aż tyle. Czasami po prostu nie trzeba. – powiedział Hyukjae, znów przytulając się do niego. 

I Donghae zrozumiał. Zrozumiał, co chciał mu przekazać przyjaciel. Nie, od teraz już nie przyjaciel. A właściwie od zaraz. 

Donghae czuł się tak szczęśliwy, że pewnie by się roześmiał, gdyby nie sytuacja. Pozwolił sobie jednak na szczery, szeroki uśmiech. Zbliżył usta do ucha hyunga i spytał: 

- Hyukkie… - starszy tylko mruknął, „mhm?” – Ty, no wiesz… mogę? 

Hyuk odsunął się tylko i również obdarzył młodszego uśmiechem. Nieznacznie kiwnął głową, ale Donghae to zauważył. 

Zbliżył swoje usta do jego. Zetknęły się ze sobą dość niepewnie. Hyuk postanowił się przełamać i przylgnął do Donghae mocniej. Tamten sapnął tylko, z lekkiej ekstazy i oddał pocałunek równie entuzjastycznie. Pierwszy pocałunek każdego z nich, również ze sobą, był wspaniały. A stał się takim jeszcze bardziej, kiedy Hyukjae, będąc tym śmielszym, przesunął językiem po delikatnie napuchniętej od pocałunku wardze Donghae. Młodszy jęknął, wpuszczając go do środka swoich ust bez oporu. I tak to trwało, aż nie położyli się na łóżku i nie zaczęli droczyć, całując, liżąc i podgryzając, coraz wrażliwsze punkty swoich ciał. 

Hyukjae ze szczęścia zapomniał o bólu. Bo czym on jest, w porównaniu z prawdziwą miłością? 

Niczym. I tak Hyukjae postanowił to pozostawić. 

Bo tak było lepiej

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
ismary666 #1
Chapter 1: I've really liked, even it's a sad story, I mean, H parents hurt his own child, that is sad, anyway, I loved the happy last scene, that was their very first kiss, awwwwwwwwww!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!, that always is sweet.
AlyaChoi
#2
Chapter 1: awwww ! It's so sweet and sad and I love it. <3 why is it so short :< It makes me want more XD Great job ^^
Super_JewELFish #3
Chapter 1: Aww :') I feel bad for Hyukkie but Hae will always be there for him no matter what.
Mary-dreams
#4
Chapter 1: Ohhhhh So sweet. I don't why I was writing the comment in Italian xD
Anyway it's complete? Just a bit sad ,but this two really are so sweet and I loved how love can overcome the pain :) <3
AristocrateNatalie #5
Wstawisz polską wersję ? ^^ Jeszcze nigdy nie czytałam polskiego fanficka ^^