Final

Wcale nie byłem zazdrosny!

14.09.2013 Guangzhou

 

~Punkt widzenia Eunhyuk'a~

Wszedłem wkurzony do przebieralni rozglądając się po niej uważnie. Szukałam wzrokiem pewnego przefarbowanego na blond dzieciaka, który dzisiejszego wieczoru zaszedł mi za skórę.

„No chłopaki świetna robota! Super Show 5 w Guangzhou uważam, za zakończone pełnym sukcesem" do moich uszu dotarł głos jednego z naszych menadżerów.

„Co jest Hyuk?" nagle ni stąd ni z owąd wyrósł przede mną Donghae

„Nic..." odparłem krótko

„Nie cieszysz się, że tak dobrze nam poszło?" zapytał patrząc na mnie nym wzrokiem. Przysięgam kiedyś uduszę, go za ten jego spanielski wzrok. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech.

„Jasne, że się cieszę."

Na moje słowa Hae również się uśmiechnął i mocno mnie przytulił. Wszystko było pięknie, ładnie do czasu aż w zasięgu mojego wzroku nie pojawił się on- blond dzieciak.

„Puść mnie Hae" rzuciłem, po czym delikatnie odepchnąłem od siebie chłopaka.

„Coś się stało?" zapytał z nutą niepokoju w głosie.

„Nie... muszę iść do toalety. Zaraz przyjdę" powiedziałem i z zaciętą miną ruszyłem w stronę Henry'ego.

„Musimy pogadać" warknąłem przerywając mu rozmowę z Shindong'iem. Dzieciak spojrzał na mnie jak na wariata i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć dodałem „Natychmiast". Henry pokiwał głową. Odeszliśmy na bok. Rozejrzałem się czy aby na pewno nikt nie zwraca na nas jakeś większej uwagi. Zdawało się, że wszyscy byli podekscytowani koncertem, nawet Shindong, który przed chwilą rozmawiał z młodym nie zwracał na nas uwagi.

„Słuchaj, nie życzę sobie więcej takich akcji" warknąłem lekko popychając chłopaka.

„Nie wiem, o co ci chodzi hyung, możesz jaśniej" powiedział a we mnie się zagotowało. Co za cymbał. Albo udaję idiotę albo w rzeczywistości nim jest.

„Nie zgrywaj durnia. Jeśli jeszcze raz zobaczę coś takiego to nie ręczę za siebie. Nie uratuje cię nawet to, że będą na nas patrzeć setki fanów."

~~Flashback~~

Koncert szedł świetnie. Zaczęliśmy śpiewać 'Sunny'. Jak zawsze wygłupiałem się, skakałem i naprawdę dobrze się bawiłem. Kontem oka dostrzegłem jak podziemna winda wyjeżdża na scenę wraz z Donghae i Henrym. Wszystko było ok. Zacząłem ponowienie śpiewać, aż nagle dostrzegłem, że ten mały gówniarz przysuwa swoje usta do mikrofonu, który notabene Donghae również trzymał przy ustach. Myślałem, że szlak jasny mnie trafi. Nie byłem zazdrosny czy coś. Nic z tych rzeczy, po prostu ten smarkacz za dużo sobie pozwalał. Przestałem śpiewać i przyśpieszyłem kroku. Czułem jak krew w żyłach zaczyna mi buzować. W tamtej chwili nie interesowało mnie, że gramy koncert, ani to że tysiące fanów na nas patrzy. Moja cała uwaga była skupiona na dwójce chłopaków siedzących na ziemi. Teraz już wiem, jak czuje się rozwścieczony byk, któremu jakiś torreador macha czerwoną płachtą przed oczami. Dla ścisłości ja byłem rozwścieczonym bykiem a ten blond małolat torreadorem. Nagle poczułem jak na mojej twarzy pojawia się grymas niezadowolenia. No co jak co, ale trzymanie ust tak blisko ust swojego hyung'a po prostu nie przystoi. Co ten Harny w ogóle sobie myśli robiąc takie rzeczy na koncertach!? Wiedziałem, że muszę to jak najszybciej przerwać. Tak jak mówiłem przyśpieszyłem kroku i już po chwili stałem tuż nad ową siedzącą na podłodze dwójką chłopków. Znaczy się stałem nad przystojnym, seksownym mężczyzną i gówniarzem.... Lekko się zamachnąłem i odepchnąłem tego smarkacza od Hae... no dobra mocno się zamachnąłem. Ale go nie uderzyłem! Nic z tych rzeczy! Chociaż tak naprawdę miałem straszną ochotę mu przyłożyć. Henry stracił równowagę i położył się na bok. Tak celowo użyłem określenia położył a nie upadł. No bo upada się z jakieś wysokości.... Jakby stał a ja bym go popchnął to mógłbym powiedzieć, że upadał, ale on siedział na ziemi więc.... Mniejsza o to. Tak naprawdę cała sprawa w tym momencie powinna się skończyć- Henry był daleko o ust Donghae. Tak wiem, co sobie teraz myślcie. Był zazdrosny. Nie mógł znieść tego widoku... Otóż nie. Nie byłem zazdrosny i tak nie mogłem na to patrzeć. No bo jak można patrzeć na coś takiego? Fanservice z udziałem wypłosza i moim dobrze zbudowanym, przystojnym mężczyzną. Przecież to by nie przeszło! Yhymm... Tak jak wspomniałem już wcześniej sprawa powinna się skończyć. No i by się skończyła gdyby ten smarkacz nie krzyknął

„Odbiło ci stary!"

„Ty mały popaprańcu!" odkrzyknąłem zamachując się drugi raz ręką. Jak mu dam 'odbiło ci' no i do tego ten 'stary'. Myślałem, że go rozszarpię. No, ale z racji tego, że jestem opanowanym facetem opuściłem rękę (żeby nie było nawet go nie tknąłem). Po chwili zaa pleców usłyszałem głośny śmiech Hae. No tak, mnie krew zalewa a ten się śmieje. Norma. Zawsze tak jest... 'oh Hae ja się z tobą mam...' Ale tym właśnie śmiechem Donghae uratował całą sytuację, bo szczerze mówiąc nie wiem jakby dalej potoczyła się ta spawa. Byłem tak wściekły na Henry'ego, że skupiłem się tylko na tym jak rozładować tą złość. Na nim oczywiście. Z perspektywy czasu może troszeczkę przegiąłem, no ale wiecie testosteron i te sprawy. Śmiech Hae sprawił, że oprzytomniałem i zrozumiałem, że jesteśmy na scenie a nasi fani na nas patrzą. Uśmiechnąłem się i po chwili zacząłem znowu skakać w rytm piosenki jakby cała ta sytuacja nie miała miejsca. Co prawa byłem jeszcze zły na tego blond smarkacza i oczywiście miałem zamiar poważnie z nim porozmawiać na temat tego co można a czego nie. No ale to po koncercie. Zaraz po koncercie....

Like this story? Give it an Upvote!
Thank you!

Comments

You must be logged in to comment
No comments yet